Credo apostolskie #4: Wierzę w cud Wcielenia

Drugie tysiąclecie p.n.e., dąbrowa Mamre niedaleko Hebronu, w krainie, która wiele lat później zostanie nazwana ziemią Izraela. Abraham, w tej chwili niemal stuletni, siedzi u wejścia do swojego namiotu, znużony upałem. Zrywa się jednak na nogi, gdy dostrzega, że w pewnej odległości przed nim stoi trzech nieznajomych podróżników. Pomimo zmęczenia przyjmuje ich z największymi honorami i zaprasza do suto zastawionego stołu. Kolejne słowa osiemnastego rozdziału Księgi Rodzaju, w którym została opisana ta historia, powoli odsłaniają tożsamość gości Abrahama: chyba nikt jeszcze nie doświadczył prawdziwości powiedzenia Gość w dom, Bóg w dom tak dosłownie jak on! Gdy niebiańscy przybysze kończą posiłek, dwóch z nich – określonych jako aniołowie – udaje się w kierunku Sodomy, by zrealizować powierzoną im misję. Trzeci gość Abrahama, którym okazuje się być sam Pan, kontynuuje rozmowę z patriarchą.

Bóg objawiał się bohaterom Biblii na wiele różnych sposobów. Czasem przemawiał jako głos z nieba, czasem ukazywał się jako podmuch wiatru, czasem jako ogień. Opisane wyżej spotkanie jest szczególne: oto Bóg przyjmuje postać człowieka. Odwiedza Abrahama w jego namiocie, spożywa przygotowany posiłek, rozmawia z patriarchą jak równy z równym. Podobnie jednak jak Bóg nie stawał się tak naprawdę wiatrem lub ogniem, lecz po prostu posługiwał się materią, by zamanifestować swoją obecność, tak samo w Księdze Rodzaju 18 nie stał się prawdziwym człowiekiem – jedynie na chwilę przybrał ludzką formę. Założył jakby maskę, którą zdejmuje się po skończonym przedstawieniu.

Popełnilibyśmy wielki błąd, chcąc w taki sam sposób postrzegać przyjście na świat Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Autor Listu do Hebrajczyków napisał: Bóg, który stopniowo i na wiele sposobów objawiał dawniej swoje Słowo ojcom przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas w osobie Syna (Hbr 1:1-21). Jednak objawienie Boga poprzez Jego Syna nie jest po prostu ostatnim objawieniem z kolei; jest ono objawieniem, które przewyższa wszystkie poprzednie. Stało się bowiem coś, na co nie wpadłby żaden pobożny Żyd żyjący w I wieku n.e.: w osobie Syna Bóg naprawdę stał się człowiekiem z krwi i kości. Nie zmaterializował się ni stąd, ni zowąd w Jerozolimie około roku 30, by umrzeć na krzyżu, a następnie porzucić cielesną powłokę i powrócić do nieba. Nie, wydarzyło się coś o wiele więcej! Słowo stało się ciałem (J 1:14). Jak mówi rozważane przez nas Credo apostolskie, Jezus począł się z Ducha Świętego i narodził się z Marii Panny. Innymi słowy, Syn Boży, druga osoba Trójcy Świętej, od wieczności równy Ojcu, doskonale odbijający cały majestat i piękno Jego chwały, z nieprzymuszonej woli, z miłości do nas, a zarazem by wypełnić plan Ojca, przyjął ludzką naturę wraz ze wszystkim, co się z nią wiąże.

Dzięki nadprzyrodzonemu działaniu Ducha Świętego dochodzi do poczęcia w łonie młodej Żydówki, Marii – bez udziału mężczyzny! Można więc powiedzieć, że od Jezusa historia ludzkości rozpoczyna się na nowo. Zerwany zostaje łańcuch grzechu ciągnący się wstecz aż do praojca Adama, który pociągnął nas wszystkich do buntu przeciwko Stwórcy. Inaczej niż każdy z nas, Jezus nie ma udziału w winie Adama i Ewy. Staje się więc nowym Adamem, głową nowej ludzkości: dzięki Niemu każdy, kto zapragnie, będzie mógł do Boga powrócić.

Narodziny Jezusa przebiegają już w bardziej przyziemnych okolicznościach. I nic dziwnego, bo choć jest kimś absolutnie wyjątkowym, to z drugiej strony stał się taki, jak każdy inny człowiek. Oto Bóg naprawdę staje się jednym z nas! Przyjmuje ludzkie ciało i ludzką duszę. Rodzi się jako bezradne dziecko. Jest głodny, odczuwa pragnienie, bywa Mu zimno, ma ludzkie emocje, prawdopodobnie też czasem choruje. Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony. Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony! – jakie słowa lepiej wyrażą tajemnicę Wcielenia? Co więcej, Syn Boży nie staje się człowiekiem tylko na chwilę. Rodzi się po to, by pozostać człowiekiem na zawsze. Po swojej śmierci nie wycofuje się po kryjomu do nieba tak, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Powraca do życia w ludzkim ciele – choć już nieśmiertelnym, niezniszczalnym, takim, jakie i my mamy kiedyś otrzymać. W tym ciele powraca do Ojca i w tym ciele wstawia się za nami, reprezentując nas, ludzi – swoich braci. I również w tym ciele powróci. A jednocześnie, będąc człowiekiem, ani na chwilę nie przestaje być Bogiem. Nie powinniśmy sobie wyobrażać, że przyjmując ludzką naturę, odłożył swoją boskość na bok. Z definicji nie da się przestać być Bogiem, ponieważ nieodłączną cechą boskiej natury jest wieczność i niezmienność. Słowo stało się ciałem, pozostając wciąż Słowem. Syn Boży uniżył się, nie przestając być Panem wszechświata.

Na tronie w niebie zasiada więc Bóg-człowiek, Jezus Chrystus. Jego wcielenie nie było tylko koniecznym warunkiem tego, by mógł umrzeć za nas na krzyżu; samo w sobie było jednym z warunków naszego zbawienia. Dzięki przyjęciu ludzkiej natury Jezus stał się jakby mostem łączącym niebo i ziemię. Jest Emmanuelem, Bogiem z nami, w sposób wspanialszy, niż kiedykolwiek moglibyśmy sobie wyobrazić.


Ten artykuł ukazał się również w miesięczniku “Słowo Prawdy” 2021, nr 4.

  1. Fragmenty Pisma Świętego pochodzą z: Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza. Przekład z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego, Poznań 2016.
  • 37 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Wikariusz Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów EXE w Gdańsku. Absolwent teologii na Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie oraz amerykanistyki na Uniwersytecie Gdańskim. Pasjonat wszystkiego, co związane z Bożym Słowem oraz historią Bożego ludu. Prowadzi służbę Akademickich Spotkań Biblijnych w Trójmieście. Autor bloga "Coram Deo".