Czy Hieronim ze Strydonu wierzył w istnienie czyśćca?
Odpowiadając na tytułowe pytanie artykułu, należy na nie udzielić odpowiedzi przeczącej – dostępny materiał dowodowy pozwala orzec, że Hieronim ze Strydonu nie wierzył w istnienie czyśćca.
Odpowiadając na tytułowe pytanie artykułu, należy na nie udzielić odpowiedzi przeczącej – dostępny materiał dowodowy pozwala orzec, że Hieronim ze Strydonu nie wierzył w istnienie czyśćca.
Wbrew niektórym opiniom, pornografia nie posiada żadnych pozytywnych zastosowań, zwłaszcza jeśli chodzi o “bezkolizyjne” rozładowanie nagromadzonego napięcia seksualnego czy doedukowanie się w kwestiach seksualnych. Przeczy wszelkim wartościom moralnym, niszczy społeczeństwa i ludzi jako jednostki, a obecnie niestety silnie wpływa na kształtowanie się kultury głównego nurtu.
Istnieje dziś silna pokusa, by na pandemię spuścić po prostu zasłonę zapomnienia. Zamknąć ten rozdział i wyprzeć go z pamięci, wrócić do normy, jak gdyby nic się nie stało, pozbyć się zooma i przejść wreszcie do planów, które przerwał nam koronawirus. Jednak jeżeli mamy nie zmarnować pandemii, jak brzmiało popularne na początku 2020 roku w chrześcijańskich kręgach hasło, musimy wyciągnąć z niej wnioski.
Być chrześcijaninem, bowiem, to spotkać zmartwychwstałego Jezusa. Większość z nas nie spotyka go w tak samo namacalny sposób, jak uczniowie na drodze do Emmaus, ale spotykamy go nie mniej realnie, kiedy jest nam zwiastowany. Spotykamy go na kartach Pisma Świętego, które — jak nauczył swoich pierwszych naśladowców — składają świadectwo o nim. Spotkanie to zawsze jest brzemienne w skutki. Nikt, kto spotkał na swojej drodze zmartwychwstałego Jezusa, nie wyszedł z tego spotkania nieodmieniony.
W sytuacji złożonej manipulacji i masowej propagandy są dwie rzeczy, które możemy zrobić. Pierwsza to tym większe zaufanie Temu, który jest Prawdą, weryfikowanie wiadomości o tym, co dzieje się na świecie, trwanie w modlitwie i Słowie Bożym, dbanie o właściwe priorytety oraz unikanie kompulsywnego karmienia się wątpliwej jakości wiadomościami, zwłaszcza jeśli zaniedbujemy przez to swoje życie duchowe. Druga to wyczulenie swoich zmysłów na techniki manipulacji treścią i zbudowanie sobie systemu obronnego. I zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku – wyzbycie się własnej pychy.
Historia świata, jaki znamy, pewnego dnia dobiegnie końca. Dojdzie do tego jednak nie przez zmiany klimatyczne, wybuch potężnej bomby atomowej lub wypalenie się Słońca. Koniec świata będzie związany z powrotem Jezusa Chrystusa.
Wczoraj wieczorem do późna przeglądałem doniesienia na portalach informacyjnych i wertowałem Twittera. Kiedy się kładłem, było już właściwie jasne, że obudzę się w innej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której Rosja dokonuje zupełnie jawnej inwazji na Europejskie państwo. Nie są to już „zielone ludziki”, wojna hybrydowa i oficjalne umywanie rąk, ale atak na skalę, jakiej od dekad mieliśmy szczęście nie oglądać w naszej części świata. Kiedy tak nerwowo odświeżałem Twittera i dodawałem kolejnych ekspertów do listy obserwowanych, w uszach dźwięczały mi słowa piosenki Kwiatu Jabłoni: “I nie wiem o czym myśleć mam / Żeby mi się przyśnił taki świat / W którym się nie boję spać”.
Jeśli chodzi o nasze zbawienie, jesteśmy całkowicie zdani na Bożą łaskę, ponieważ inicjatywa, by nam przebaczyć i nas zmienić, leży całkowicie po stronie Boga – jednak dobra wiadomość jest taka, że Bóg tę inicjatywę podjął!
Słowa Credo apostolskiego, którym się dzisiaj przyglądamy, u wielu czytelników mogą budzić pewne wątpliwości. “Wierzę (…) w święty Kościół powszechny, społeczność świętych.” (…) A jednak wiara w Kościół stanowi nieodłączną część wiary chrześcijańskiej.
Przed przyjściem Jezusa na świat działanie Ducha, choć różnorodne, przejawiało się w życiu nielicznych, wybranych przez Boga jednostek. Z drugiej jednak strony Stary Testament na wiele sposobów zapowiadał, że pewnego dnia Duch Boży zstąpi na wszystkich członków Bożego ludu.
“Zdaje się, że największą zaletą książki jest fakt, że na jej kartach możemy spotkać się nie ze statycznym obrazem Lutra jako doniosłej postaci historycznej, lecz z próbą stworzenia dynamicznego szkicu prawdziwego człowieka, który tętni życiem, emocjami i autentycznością.”
Podobnie jak każde inne wydarzenie w życiu Chrystusa, wniebowstąpienie jest dla nas źródłem niezliczonych błogosławieństw. Wstępując do Ojca, Jezus nie wrócił po prostu do stanu, w którym był przed wcieleniem; uczynił coś o wiele więcej – wstąpił w górę jako Bóg-Człowiek, nie pozbywając się ludzkiej natury, lecz wynosząc ją do samego nieba.
Zmartwychwstanie naszego Pana ma dla nas tak wspaniałe skutki, że można by poświęcić im całą serię artykułów. Teraz jednak przyjrzymy się im jakby z lotu ptaka, tak byśmy mogli mieć jakieś ogólne poczucie tego, co tak właściwie Chrystus osiągnął, gdy opuścił grób.
Czy można wyliczyć prawdopodobieństwo, że Jezus Chrystus jest wcielonym Bogiem, który powstał z martwych? Richard Swinburne, emerytowany profesor filozofii Uniwersytetu Oksfordzkiego, twierdzi, że tak i jest ono bardzo wysokie.
W pewnym sensie każdy człowiek rodzi się po to, by umrzeć. Śmierć nie omija nikogo. Te słowa nabierają jednak szczególnego znaczenia w odniesieniu do Jezusa Chrystusa. Jego śmierć nie była jedynie smutną koniecznością; nie była też wypadkiem przy pracy, pokrzyżowaniem Bożego planu. Wręcz przeciwnie…