Credo apostolskie #3: Wierzę w Syna Bożego
W ostatnim artykule przyjrzeliśmy się pierwszemu punktowi Credo apostolskiego. Bóg przedstawia się nam jako Ojciec, który przez swoją wszechmoc stworzył niebo i ziemię. Zwróciliśmy jednak uwagę, że jest On przede wszystkim Ojcem swojego Syna, Jezusa Chrystusa; dopiero w drugiej kolejności, i poprzez Chrystusa, stał się naszym Ojcem. Przechodzimy więc teraz do drugiego punktu najpopularniejszego chrześcijańskiego wyznania wiary: Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego.
Pismo Święte od początku do końca z całą mocą podkreśla, że świat został stworzony i jest kierowany przez jednego Boga, a poza Nim nie ma innego. Odrzucić tę prawdę – oznaczałoby wyjść poza ramy zarówno judaizmu, jak i chrześcijaństwa. Przede Mną nie stworzono Boga i że po Mnie żadnego nie będzie. Ja, Ja jestem PAN i oprócz Mnie nie ma wybawcy – ogłasza Bóg przez proroka Izajasza (Iz 43:10-111). Prawdą jest jednak również to, że na kolejnych stronach Biblii z coraz większą jasnością widzimy, iż Bóg Izraela nie jest wiecznym samotnikiem, ale że w Nim samym mamy do czynienia z jakiegoś rodzaju mnogością czy też wspólnotą. Na przykład wielokrotnie pojawia się w księgach historycznych Starego Testamentu postać Anioła Pana, który, jak samo określenie wskazuje, jest Bożym posłańcem (hebrajskie słowo malach, używane na opisanie aniołów, oznacza dosłownie posłaniec) – a jednak często wypowiada się lub jest opisywany w taki sposób, jakby sam był Panem Bogiem. Dawid w Psalmie 110 nazywa swoim Panem tajemniczego władcę zasiadającego po prawicy Boga. Daniel w nocnej wizji jest świadkiem tego, jak komuś podobnemu do Syna Człowieczego dano władzę i chwałę, rozpoczął panowanie i czciły Go wszystkie ludy, narody i języki. Jego władza – władzą wieczną, nieprzemijającą, Jego panowanie – niezniszczalne! (Dn 7:14). Skoro Bóg jest jedynym Panem nieba i ziemi, kim jest ta tajemnicza postać, pojawiająca się w tak wielu momentach historii Izraela?
Punktem kulminacyjnym tego rozwijającego się objawienia jest opisane w Nowym Testamencie przyjście na świat Jezusa Chrystusa. Jezus kieruje uwagę ludzi na swojego Ojca w niebie, podtrzymując nauczanie Starego Testamentu o istnieniu jednego Boga. Jednocześnie co chwilę widzimy Go w sytuacjach albo słyszymy z Jego ust wypowiedzi, które coraz mocniej ukazują Jego samego jako Boga – jako osobę różną od Ojca, ale jednocześnie istniejącą z Nim w tajemniczej jedności. Wyprzedzając nieco kolejność omawianych przez nas tematów, warto zwrócić uwagę, że uczniowie Jezusa otrzymują później obietnicę – Ojciec i Syn będą w nich obecni poprzez Ducha Świętego, którym zostaną napełnieni. Można więc powiedzieć, że długo zanim sobory chrześcijańskie sformułowały dogmaty o Trójcy Świętej, uczniowie Jezusa na własnej skórze mogli doświadczyć działania Trójjedynego Boga.
Bóg ma więc Syna. Ów Syn, jako odblask Bożej chwały i odbicie Jego Istoty (Hbr 1:3), jest dokładnym odwzorowaniem tego, kim jest Ojciec, do tego stopnia, że kto zobaczył Jego, zobaczył też Ojca (J 14:9). Ojciec jest wieczny (Ps 90:2) – tak samo Syn (Hbr 1:10-12). Ojciec jest wszechmocny (Jr 32:27) – Syn również (Mt 28:18). Ojciec wypełnia niebo i ziemię (Jr 23:24) – podobnie jak Syn, który jest z nami zawsze i wszędzie (Mt 28:20). To podobieństwo jest czymś znacznie więcej niż wspólne cechy ziemskich ojców i synów. Bóg Ojciec i Syn Boży, będąc dwiema różnymi osobami (to ważne – Jezus nie modlił się do samego siebie!), pozostają jedną istotą – jednym Bogiem (J 10:30). Choć nauka ta, na pozór nielogiczna, nie zawiera w sobie żadnej sprzeczności, to z całą pewnością ludzki umysł nigdy nie będzie w stanie pojąć całej jej głębi. Ale czy nie tego właśnie powinniśmy spodziewać się po Bogu? Jak zauważył C. S. Lewis, wielu ludzi nosi w sercu przekonanie, że Bóg nie może być po prostu osobą; musi być kimś więcej.2 Jeśli jednak przyjmiemy, że jest On rodzajem tajemniczej mocy lub kosmicznej energii, w rzeczywistości czynimy z Niego coś mniej niż osobę. Dopiero chrześcijańska nauka o Trójcy Świętej odpowiada na tę ludzką intuicję o ponadosobowości Boga w sposób zadowalający. Co więcej, bez doktryny o Trójcy nie moglibyśmy mówić o Bogu, który jest miłością. Mógłby On stać się miłością w momencie stworzenia człowieka, ale nie mógłby tak naprawdę być nią wcześniej. Jeśli jednak Ojciec, Syn i Duch Święty są istniejącą od wieków wspólnotą kochających się osób, miłość jest wieczna. Ta odwieczna Boża miłość jest również wzorem, który możemy odbijać we własnym życiu: tworząc wspólnoty cechujące się zarówno jednością, jak i różnorodnością – jak małżeństwo, rodzina czy Kościół – odzwierciedlamy naturę samego Boga.
Skupmy się jednak na Synu. Credo nadaje Mu tytuł Chrystusa. Jest to grecki odpowiednik hebrajskiego Mesjasza, czyli Pomazańca albo Namaszczonego. Od tego właśnie terminu wywodzi się słowo chrześcijanie (po grecku: christianoi, czyli Chrystusowi – naśladowcy Chrystusa; Dz 11:26; 26:28; 1 P 4:16), określające wszystkich, którzy uwierzyli, że Jezus z Nazaretu jest zapowiadanym przez Boga Wybawcą, który miał zaprowadzić Królestwo Niebios. W Starym Testamencie namaszczenie olejem towarzyszyło ustanawianiu królów (1 Sm 10:1), kapłanów (Kpł 8:12) i proroków (1 Krl 19:16). Jezus jest Tym, który – jako Namaszczony – wypełnia te trzy role w sposób doskonały. Jako król stoczył śmiertelny bój i zwyciężył grzech, śmierć i Szatana, powstając z grobu, by ustanowić swoje pełne chwały Królestwo; do tego Królestwa powołuje ludzi z każdego narodu na świecie, wzywając ich, by całe swoje życie poddali Jego władzy. Jako kapłan złożył ze swojego ciała doskonałą, najczystszą ofiarę za nasze grzechy, by uśmierzyć Boży gniew, a teraz nieustannie wstawia się za nami u swojego Ojca. Jako prorok przyszedł, by objawić nam naturę Ojca i przekazać nam Jego wolę; to dzięki Niemu, Chrystusowi, otrzymaliśmy wszystko, co jest potrzebne do życia i pobożności (2 P 1:3).
Chociaż to właśnie wierzący otrzymują wszystkie błogosławieństwa płynące z dzieła Chrystusa, nie powinniśmy myśleć, że Jego władza ogranicza się tylko do Kościoła. Jezus jest Panem – ogłaszali pierwsi chrześcijanie (Rz 10:9; Flp 2:11). Słowa te nie są jedynie zgodą na to, by nauka Jezusa kierowała naszym własnym życiem, lecz wyrazem przekonania, że otrzymał On wszelką władzę na niebie i na ziemi (Mt 28:18)! Boży plan dotyczący historii nie zmierza więc do tego, że Jezus zgromadzi garstkę ludzi, którzy zgodzą się poddać Jego panowaniu, i zabierze ich z tego zepsutego świata, lecz raczej do tego, że w imieniu Ojca usunie wszystkie zwierzchności, każdą władzę i moc, ponieważ musi królować, aż położy wszystkich wrogów pod swoje stopy. A jako ostatni wróg usunięta zostanie śmierć (1 Kor 15:25-26). Dopóki się to nie wydarzy, pozostaje aktualna możliwość zawarcia pokoju, którą Chrystus oferuje swoim zbuntowanym poddanym. Dlatego jako Kościół zachęcamy wszystkich: Złóżcie hołd Synowi, by się nie rozgniewał, a wy, abyście przez to nie zgubili drogi! Gdyż Jego gniew wywołać nietrudno, szczęście zaś sprzyja tym wszystkim, którzy w Nim szukają schronienia (Ps 2:12).
Ten artykuł ukazał się również w miesięczniku “Słowo Prawdy” 2021, nr 3.