Dla osoby, która nie obracała się w środowiskach ewangelikalnych chrześcijan, tytuł niniejszego wpisu jest zapewne truizmem. Oczywiście, że chrześcijaństwo jest religią, o czym tutaj dyskutować? A jednak we wspólnotach ewangelikalnych można napotkać pogląd, że prawdziwe chrześcijaństwo nie jest religią. Często przekonanie to znajduje wyraz w sloganach, na przykład: Chrześcijaństwo to nie religia, tylko relacja z Bogiem lub Nienawidzę religii, ale kocham Jezusa. Drugiemu z tych sloganów osiem lat temu świetny tekst na łamach NDJ poświęcił Bartosz Sokół1. W pełni utożsamiam się z wnioskami z artykułu Bartosza i zachęcam do jego lektury. Ponieważ jednak wciąż często zdarza mi się słyszeć, że chrześcijaństwo nie jest religią, pomyślałem, iż warto do tego tematu wrócić. 

Zdefiniujmy pojęcia 

Biblia nie zna pojęcia „religia”. Samo słowo „religia” pojawia się czasem na kartach przekładów Pisma Świętego. Tłumacze sięgają po nie, żeby oddać greckie słowo θρησκεία (threskeia) oznaczające oddawanie czci Bogu lub bogom (zob. Jk 1:26–27; Kol 2:23; Dz 26:5), albo δεισιδαιμονία (deisidaimonia), które może oznaczać pobożność, ale też zabobon (zob. Dz 25:19). Wybór słowa „religia” w takich kontekstach jest jednak anachroniczny. Dla starożytnych kult bogów nie był odrębną sferą życia jasno wyodrębnioną z innych dziedzin takich jak praca, polityka, czy rodzina. Tym bardziej nie postrzegali swojej relacji z bogami jako prywatnej, osobistej i ścisle związanej z życiem wewnętrznym. Nasze współczesne rozumienie pojęcia „religia” jest też głęboko ukształtowane przez chrześcijaństwo, które — zwłaszcza w swojej protestanckiej wersji — kładzie silny nacisk na doktryny i przekonania.  

Z powyższych względów niełatwo sformułować satysfakcjonującą definicję religii. Wszyscy intuicyjnie wiemy, co to pojęcie znaczy i jesteśmy w stanie wskazać przykłady religii, ale precyzyjne określenie znaczenia tego słowa jest poważnym wyzwaniem2. Na potrzeby tego tekstu nie musimy jednak zajmować stanowiska w tej dyskusji. Dywagacje nad akademicką definicją religii możemy pozostawić religioznawcom, znaczenie tego słowa w języku naturalnym dostatecznie dobrze przedstawia definicja, którą znajdziemy w Słowniku języka polskiego

religia: zespół wierzeń dotyczących istnienia Boga lub bogów, pochodzenia i celu życia człowieka, powstania świata oraz w związane z nimi obrzędy, zasady moralne i formy organizacyjne3.

Przeciętny użytkownik języka polskiego, w tym i ja sam, zazwyczaj ma mniej więcej coś takiego na myśli, kiedy mówi o religii. Co więcej, dla większości użytkowników polszczyzny to chrześcijaństwo jest religią wzorcową. Inne zjawiska społeczne nazywamy religiami wtedy, gdy wydają się nam one dostatecznie podobne do chrześcijaństwa, żeby zaliczyć je do tego samego rodzaju. A jednak, jak już wspomniałem, chrześcijanie ewangelikalni często upierają się, że prawdziwe chrześcijaństwo religią nie jest. 

Chrześcijaństwo to nie religia?

Co właściwie mają na myśli osoby, które mówią, że chrześcijaństwo nie jest religią? Z pewnością poszczególne osoby, które powtarzają tę tezę, mają na myśli różne rzeczy. Zauważyłem jednak, że pewne wątki powtarzają się nader często w połączeniu z deklaracją, że chrześcijaństwo nie jest religią.

(1) Pierwszym częstym motywem jest przeciwstawienie martwej religii żywej relacji z Jezusem. Myślę, że kryje się za tym pewna intuicja, która jest bardzo ważna dla ewangelicznych chrześcijan. Zewnętrzna religijność często nie idzie w parze z autentyczną pobożnością. Osobistym doświadczeniem wielu ewangelikalnych protestantów z okresu ich dorastania było uczestniczenie w praktykach religijnych, którym jednak nie towarzyszyło poczucie posiadania osobistej więzi z Bogiem. Wszyscy też na pewno znamy osoby, które regularnie uczęszczają do kościoła, ale nie przekłada się to na życie po chrześcijańsku. Religijność kojarzy się zatem z czymś zewnętrznym, mechanicznym, robionym z poczucia obowiązku i niemającym mocy przemiany życia. Jednocześnie wielu ewangelikalnych chrześcijan doświadczyło głębokiej przemiany życia na skutek poznania Jezusa, które często odbyło się poza ramami wyznaczonymi przez instytucjonalny Kościół. Slogan przeciwstawiający religię i relację z Jezusem można zatem rozumieć jako przeciwstawienie zewnętrznej pobożności (religijności) oraz pobożności zinternalizowanej i autentycznej. 

(2) Innym częstym wątkiem jest chęć podkreślenia zbawienia z łaski w opozycji do ludzkich wysiłków. Znany pastor i autor chrześcijański Timothy Keller pisze:

Otóż istnieje głęboka i fundamentalna różnica między tym, jak inne religie każą nam poszukiwać zbawienia, a drogą przedstawioną w ewangelii Jezusa. Założyciele wszystkich najważniejszych religii nauczali, w jaki sposób można osiągnąć zbawienie. Jeden tylko Jezus twierdził, że to On sam, osobiście, jest drogą do zbawienia. Ta różnica jest tak wielka, że mimo iż chrześcijaństwo można nazywać religią w szerszym tego słowa znaczeniu, w tym rozdziale na potrzeby naszej dyskusji, będziemy używać terminu religia na określenie „zbawienia poprzez wysiłki moralne”, a „zbawienie poprzez łaskę” będziemy nazywać ewangelią.4

Keller jest więc świadomy, że używa słowa religia w zgoła nietypowy sposób. Przyznaje, że chrześcijaństwo można nazwać religią w szerszym (bardziej powszechnym) znaczeniu tego słowa. Jednak żeby podkreślić istotną różnicę między chrześcijaństwem a innymi religiami, decyduje się zdefiniować na swoje potrzeby religię jako zbawienie poprzez wysiłki moralne.

(3) Czasem podkreślanie, że chrześcijaństwo nie jest religią, bywa też sposobem wyrażenia preferencji dla określonego modelu pobożności. Niekiedy ze skostniałą religijnością utożsamia się preferencję dla tradycyjnej formy nabożeństwa, starych hymnów i bardziej podniosłej atmosfery. Przeciwstawia im się formy życia wspólnotowego, które kojarzą się z czymś żywym i autentycznym. Dla niektórych będzie to nieformalny Kościół domowy, dla innych forma nabożeństwa wzorowana na amerykańskich mega-Kościołach. 

(4) Często przewija się też wątek specyficznego rozumienia wolności chrześcijańskiej. Religia kojarzy się z systemem zasad, nakazów, zakazów, reguł. Chrześcijanie, którzy krytykują religię, często podkreślają, że Jezus wchodził w ostre konflikty z ludźmi religijnymi. Jezus atakował wszak pobożnych faryzeuszy, którzy drobiazgowo wypełniali przepisy dotyczące czystości rytualnej, a zapominali o miłości do bliźniego. Według podobnego klucza często interpretuje się też Listy apostoła Pawła. Nie kto inny jak Paweł napisał wszak, że nie jesteśmy pod Prawem, ale pod łaską (Rz 6:14). Prawo w tym kluczu interpretacyjnym bywa utożsamiane z religijnością opartą o nakazy i zakazy, której Chrystus miał jakoby położyć kres, otwierając drogę do autentycznego posłuszeństwa Bogu wypływającego z przemienionego serca. 

O fałszywych alternatywach i ekscentrycznych definicjach

Naszkicowane powyżej przyczyny dla negowania religijnego charakteru chrześcijaństwa są obarczone istotnymi problemami. Przede wszystkim u ich podłoża leżą fałszywe alternatywy: religia jest przeciwstawiona relacji z Bogiem, autentyczność jest przeciwstawiona rytuałowi, a chrześcijańska wolność nakazom i zasadom. Na podobnej zasadzie moglibyśmy przeciwstawić sobie miłość i małżeństwo, albo wiarę w Boga i bycie inteligentnym człowiekiem. Jak trafnie ujmuje to w swoim tekście Bartosz Sokół:

Religia nie jest synonimem hipokryzji, tak samo jak małżeństwo nie jest synonimem zdrady. Możemy znać dziesiątki mężów, którzy sypiają z innymi kobietami łamiąc ślubną przysięgę, ale nie daje nam to żadnego prawa do przesądzenia, że małżeństwo polega na zdradzie. Skoro hasło “nienawidzę religii, ale kocham Jezusa” jest tak atrakcyjne, dlaczego mielibyśmy się dziwić karierze bliźniaczego frazesu, tj. “nienawidzę małżeństwa, ale kocham moją kobietę”? 

Fałszywym dylematom często towarzyszą ekscentryczne definicje religii, które nie przystają do tego, jak tym słowem posługuje się ogół ludzi. O ile zgadzam się z pastorem Kellerem, że chrześcijańska nauka o zbawieniu z łaski odróżnia je od wielu innych religii, to nie mogę już uznać za trafne zredukowania wszystkich religii do wysiłków moralnych. Stawiając sprawę w ten sposób, pastor Keller podkreśla tylko jeden element, który wyróżnia chrześcijaństwo, ignorując jednocześnie wiele cech, które czynią chrześcijaństwo podobnym do islamu, judaizmu czy hinduizmu. Podobnie wiele osób, które przeciwstawiają chrześcijaństwo religii, wydaje się wprost lub implicite zakładać, że religia jest synonimem jedynie zewnętrznej pobożności, pustego rytualizmu czy hipokryzji. Jednak dla wielu osób religijnych ich religia jest pełna sensu, głęboko przeżywana i wyrażająca ich autentyczne myśli oraz uczucia.

Dlaczego warto mówić, że chrześcijaństwo jest (prawdziwą) religią

Można oczywiście przeciwstawienia chrześcijaństwa i religii bronić jako pewnej strategii apologetycznej. Pastor Keller, na przykład, wprost przyznaje, że chrześcijaństwo wpisuje się w szerszą definicję religii. Dla swoich celów jednak posługuje się tym terminem inaczej, chcąc uwypuklić pewną myśl i sprowokować czytelników do refleksji. W podobny sposób można bronić opozycji między religią a relacją z Jezusem; może prawdziwe chrześcijaństwo spełnia ogólną definicję religii, ale korzyścią z przeciwstawiania go religii jest możliwość sprowokowania osób przeżywających swoją religię w sposób bezrefleksyjny i mechaniczny do zastanowienia się, czy naprawdę mają relację z Jezusem. 

Myślę jednak, że są ważne powody, dla których obierając taką strategię komunikacyjną ostatecznie więcej tracimy, niż zyskujemy. Przede wszystkim twierdząc, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z innymi religiami, gubimy pewną istotną prawdę. Chrześcijaństwo odpowiada na pewną uniwersalną ludzką potrzebę. Fenomen ludzkiej religijności mówi nam coś ważnego o nas samych — zostaliśmy stworzeni do relacji z Bogiem. Potrzebujemy religii rozumianej jako kontakt z wyższą rzeczywistością, która nadaje sens naszemu istnieniu. Chrześcijaństwo jest wyjątkowe, bo jest religią prawdziwą, objawioną przez naszego Stwórcę. Ale chrześcijaństwo nie może być zupełnie niepodobne do innych religii, czymś zupełnie innego rodzaju niż one. Jeżeli chrześcijaństwo jest prawdziwą Odpowiedzią, to musi być zarazem wyjątkowe i podobne. Musi być inne od pozostałych religii, ale jednocześnie odpowiadać na te same potrzeby i pytania.  

Moim drugim zarzutem względem tej strategii apologetycznej jest obawa, że długofalowo wspiera ona sekularyzm. Wraz z postępującą sekularyzacją społeczeństwa nasila się też niechęć do religii. Dystansując się od religii można z pewnością pozyskać zainteresowanie niektórych ludzi. Zapewne przekonując, że oferowane przez nas prawdziwe chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego ze sformalizowaną, archaiczną i pełną zasad religią Kościołów historycznych, możemy przekonać niektórych ludzi, żeby jednak zainteresowali się Jezusem i wiarą. Jednak ostatecznie podcinamy w ten sposób gałąź, na której siedzimy, bo chrześcijaństwo po prostu jest religią, która będzie kamieniem zgorszenia dla zeświecczonych osób. Ma swoje doktryny i zasady. Wiara chrześcijańska nie pozostawia miejsca na dowolność interpretacji. Nie dostosowuje się do naszych wewnętrznych odczuć i preferencji. Stawia przed nami wymagania — często niewygodne i kosztowne. Mówi nam, jak mamy żyć. Oczywiście chrześcijaństwa nie można zredukować do zbioru przekonań i zasad postępowania, ale są one jego integralną częścią. Posługując się klasyczną protestancką terminologią można powiedzieć, że chrześcijańskie przesłanie to harmonia Prawa i Ewangelii. Jedno i drugie jest darem Bożym. Ewangelia mówi nam o tym, co Bóg zrobił dla naszego zbawienia. Prawo pokazuje nam, w jaki sposób mamy żyć jako zbawieni ludzie. 

Trzecim powodem, który powinien nas powstrzymać przed przeciwstawianiem religii i relacji z Bogiem, jest to, że takie ujęcie wpisuje się we współczesny indywidualizm. Relacja z Bogiem jest ze swojej natury rzeczy czymś prywatnym i indywidualnym. Oczywiście większość ewangelikalnych chrześcijan — także tych z wigorem odrzucających religię — wierzy w Kościół i zechęca do bycia częścią wspólnoty. Ale jeżeli istotą chrześcijaństwa jest relacja z Bogiem, to trudniej wytłumaczyć, czemu bycie częścią wspólnoty miałoby być niezbędne. Skoro ostatecznie chodzi o osobistą więź z Bogiem, to z pewnością znajdą się osoby, które stwierdzą, że bycie częścią większej wspólnoty w żaden sposób im w budowaniu tej relacji nie pomaga. Mówiąc o chrześcijaństwie jako o prawdziwej religii jesteśmy w stanie lepiej wyrazić jego wielowymiarowy charakter. Tak, chrześcijaństwo to osobista więź z Bogiem, ale do kultywowania tej więzi potrzebujemy systemu wierzeń, ustanowionej przez Boga wspólnoty wierzących (Kościoła), a także Bożych przykazań, które wskazują nam właściwą drogę życia. Mówiąc o chrześcijaństwie jako religii, podkreślamy nie tylko jego wspólnotowy charakter, ale też wspólnotę świętych na przestrzeni wieków. Chrześcijaństwo jako religia ma dwa tysiąclecia dorobku intelektualnego i duchowego. Naszym bogactwem są starożytne symbole wiary, pisma teologów chrześcijańskich począwszy od starożytności, wyznania wiary z czasów reformacji, a także niezliczone przykłady pobożności. To religijni naśladowcy Chrystusa zakładali szpitale, nieśli Ewangelię w nowe miejsca, troszczyli się o ubogich, cierpliwym kopiowaniem zachowywali dorobek zachodniej cywilizacji, tworzyli szkoły czy zabiegali o zniesienie niewolnictwa. 

Oczywiście język jest żywy, a znaczenia słów ewoluują. Przez znaczną część swojej historii chrześcijaństwo obywało się bez terminu „religia”. Powinniśmy jednak dążyć do tego, żeby mówić o chrześcijaństwie językiem, który przystaje do jego charakteru jako prawdziwej Odpowiedzi na uniwersalne ludzkie potrzeby (których wyrazem są inne religie), która obejmuje nie tylko Ewangelię, ale także Prawo, i nie może być przeżywana w oderwaniu od wspólnoty przekraczającej granice przestrzenne i czasowe. Język osobistej relacji z Jezusem — choć prawdziwy — jest nazbyt redukcjonistyczny, żeby udźwignąć to zadanie. 


  1. Bartosz Sokół, “Nienawidzę religii, ale kocham Jezusa” [w:] Należeć do Jezusa. Dostępny w internecie: <http://nalezecdojezusa.pl/bartosz-sokol/nienawidze-religii-ale-kocham-jezusa-czy-to-mozliwe/>
  2. O historii pojęcia „religia” oraz trudnościach z jego zdefiniowaniem, pisze m. in. Brent Nongbri, Before Religion: A History of a Modern Concept, New Haven 2013.
  3. “Religia” [w:] Słownik języka polskiego PWN. Dostępny w internecie: <https://sjp.pwn.pl/sjp/religia;2514825>
  4. Timothy Keller, Bóg. Czy są powody, by wierzyć?, Starogard Gdański 2010, s. 241–242.
  • 80 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Doktorant biblistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim. Absolwent biblistyki na Uniwersytecie w Cambridge, teologii w Canadian Reformed Theological Seminary i hebraistyki w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim. Miłośnik dobrej książki i dobrej kawy. Członek Kościoła Ewangelicko-Prezbiteriańskiego.