Niewiele dni pozostało do rozpoczęcia nowego roku akademickiego. Dla wielu młodych ludzi, w tym i chrześcijan, oznacza to przeprowadzkę do zupełnie nowego miasta. Wiąże się z nią wiele zmian: trzeba dostosować się do nowego rozkładu dnia i tygodnia, odnaleźć się w nowym środowisku, często też wziąć dużo większą odpowiedzialność za samego siebie niż kiedykolwiek wcześniej. Dla części świeżych studentów taka przeprowadzka jest też szansą na wyzwolenie się (przynajmniej w jakimś stopniu) spod kontroli rodziców i zasad, których przestrzegania oni wymagali. Bywa, że i osoby wychowane w rodzinach chrześcijańskich po wyjeździe na studia rozstają się z Kościołem; skoro nie muszą już grać roli porządnych dzieci przed ciociami i wujkami ze zboru, w nowym miejscu zaczynają szukać prawdziwych siebie1.

Jeśli jednak zależy ci, by po przeprowadzce nie porzucić wiary w Chrystusa, lecz raczej ją pogłębiać, zwłaszcza w obliczu wszelkich nowych wyzwań, mam dziś do ciebie jeden apel: znajdź sobie zbór!

Jeśli nawet potrzeba regularnego czytania Bożego Słowa i przychodzenia do Boga w modlitwie jest dla chrześcijan ewangelikalnych czymś oczywistym (o ile rzeczywiście jest!), z jakiegoś powodu uczestniczenia w życiu Kościoła lokalnego często nie postrzega się dzisiaj jako konieczności. Ujawnia się to między innymi wtedy, gdy młody chrześcijanin, wyjeżdżając do nowego miasta, odkłada bycie aktywną częścią wspólnoty chrześcijańskiej na trzeci plan. W zalewie nowych obowiązków z jednej strony oraz rozrywek z drugiej nie pozostaje zbyt dużo miejsca na nabożeństwa czy grupy domowe; i tak oto troski tego wieku, zwodnicze uroki bogactwa i pożądanie innych spraw wkraczają i zagłuszają Słowo, tak że nie wydaje plonu (Mk 4:19)2. W nieco bardziej optymistycznym (choć wciąż dalekim od biblijnego wzoru) scenariuszu wierzący student nieregularnie pojawia się na różnych nabożeństwach lub innych spotkaniach, odwiedzając to jedną wspólnotę, to inną, krążąc między nimi jak wolny elektron i nigdzie nie zagrzewając miejsca. Zapytany o to, z jakiego jest zboru, wymienia wspólnotę w swojej rodzinnej miejscowości; być może wciąż formalnie jest jej członkiem, choć przecież odwiedza ją nie częściej niż co kilka tygodni, nie bierze już udziału w jej codziennym funkcjonowaniu, a inni członkowie zboru nie mają właściwie pojęcia, co dzieje się w jego życiu.

Jednak w Nowym Testamencie aktywna przynależność do Kościoła lokalnego jest jednym z podstawowych i niezbędnych elementów życia chrześcijanina. Patrząc na pierwszych uczniów Jezusa, którzy pozostali po Jego odejściu do nieba, widzimy, że spotykali się ze sobą tak często, jak to było możliwe. Po zesłaniu Ducha Świętego ci, którzy przyjęli Ewangelię i zostali ochrzczeni, trwali w nauce apostołów, we wspólnocie, razem łamali chleb i nie ustawali w modlitwie. (…) Codziennie też jednomyślnie gromadzili się w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z wielką radością i w prostocie serca (Dz 2:42,46). O podobnych spotkaniach lokalnych wspólnot uczniów Jezusa czytamy potem w Dziejach Apostolskich 13 i 20, a także w 1 Liście do Koryntian 11-14. Co więcej, w Liście do Hebrajczyków czytamy: Nie opuszczajmy (…) wspólnych spotkań, co jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodawajmy sobie otuchy, i to tym bardziej, im wyraźniej widać, że zbliża się ten Dzień (Hbr 10:25). Jak widać, problem opuszczania zgromadzeń chrześcijańskich pojawił się na długo przed epoką indywidualizmu i internetowych kościołów.

Wspólne spotkania zboru są tak ważne, ponieważ w ich trakcie najpełniej odkrywamy, co to znaczy być Kościołem; doświadczamy tego, co obiecał nam Jezus, kiedy powiedział: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż po kres tego wieku (Mt 28:20). Biblia zawiera wiele obietnic, że gdy gromadzimy się jako Boży lud, doświadczamy na ziemi – częściowo, ale prawdziwie – rzeczywistości nieba. Na przykład w Ewangelii Mateusza Jezus zapewnia też: Gdzie dwaj lub trzej gromadzą się w moje imię, tam jestem pośród nich (Mt 18:20). Choć Jezus, będąc Bogiem, jest wszechobecny, i możemy spotkać się z Nim za każdym razem, kiedy przychodzimy do Niego w osobistej modlitwie, najwyraźniej jest jakiś bardziej szczególny rodzaj doświadczania Jego obecności – w ramach wspólnoty3.

To właśnie w ramach zboru powinniśmy rozwijać się w posłuszeństwie wszystkim wezwaniom Nowego Testamentu, które dotyczą relacji między braćmi i siostrami w Chrystusie: Kochajcie się wzajemnie; kochajcie jedni drugich tak, jak Ja was ukochałem (J 13:34); Dążmy zatem do tego, co służy pokojowi i wzajemnemu zbudowaniu (Rz 14:19); Z całą mądrością nauczajcie i napominajcie jedni drugich (Kol 3:16); Okazujcie jedni drugim wyrozumiałość, gotowi wybaczyć sobie nawzajem (Kol 3:13); Cierpliwie znoście jedni drugich w miłości (Ef 4:2); Wyznawajcie zatem grzechy jedni drugim i módlcie się o siebie nawzajem (Jk 5:16) – to wszystko tylko mała część z nich. Wszystkie te fragmenty mówią nie o byciu przyjaźnie nastawionym do okazjonalnie spotykanych ludzi, lecz o więziach we wspólnocie – takich więziach, w których, ponieważ są trwałe, okazywanie sobie nawzajem wyrozumiałości, cierpliwe znoszenie jednych przez drugich i gotowość do wybaczania rzeczywiście mogą być wyzwaniem. Jednocześnie to właśnie w takich trwałych więziach pojawia się przestrzeń na wzajemne wyznawanie grzechów i trwanie w modlitwie za siebie nawzajem.

Dlatego w mieście, do którego się przeprowadzasz, oprócz osobistego spędzania czasu z Bogiem w Jego Słowie i modlitwie, potraktuj poważnie to wszystko, co Biblia mówi o życiu we wspólnocie – i znajdź sobie zbór!

To niekoniecznie oznacza, że w pierwszym tygodniu funkcjonowania w nowym miejscu powinieneś natychmiast zostać członkiem pierwszego zboru, do jakiego trafisz4. Sam oficjalnie opuściłem swoją poprzednią wspólnotę dopiero po trzech latach studiowania w Trójmieście, ponieważ przez większą część tego czasu mogłem odwiedzać ją w weekendy, regularnie biorąc udział w nabożeństwach i spotkaniach młodzieżowych. Możliwość dalszego uczestniczenia w życiu zboru, z którego pochodzisz, jest jednym z głównych czynników, które powinieneś wziąć pod uwagę. Jeśli nie przeprowadzasz się aż tak daleko od miejsca, w którym się ten zbór spotyka, decyzja o tymczasowym pozostaniu jego częścią może być bardziej uzasadniona niż w sytuacji, gdy przenosisz się na drugi koniec kraju, z powodu czego będziesz wracał do rodzinnego domu raz na miesiąc lub rzadziej.

Co więcej, wyboru społeczności chrześcijańskiej, w której życie się zaangażujesz, nie powinno się podejmować pochopnie (lub bez modlitwy). Powinno zależeć ci na opartym na Biblii nauczaniu oraz zdrowym funkcjonowaniu przywództwa i relacji w zborze. To zrozumiałe, że będziesz potrzebować trochę czasu, aby poznać Kościoły, które funkcjonują w nowym dla ciebie miejscu.

Nie odkładaj jednak decyzji w nieskończoność. Jeśli zbór, do którego trafiłeś, możesz uznać za zdrową, biblijną wspólnotę głoszącą Ewangelię, włącz się w jego życie. Bierz udział w spotkaniach. Staraj się rozwijać relacje. Weź na siebie jakąś służbę, choćby jedną z tych pozornie “mniej ważnych”. Jeśli w zborze funkcjonuje formalne członkostwo, poważnie rozważ możliwość, żeby się o nie postarać. Możesz zechcieć jeszcze przez jakiś czas pozostać oficjalnie związany ze swoim rodzinnym Kościołem, jednak nie jest dobrze zbyt długo pozostawać jego częścią tylko na papierze. Wielu młodych chrześcijan nie związuje się ze zborami w miejscach, w których studiują, kierując się myślą, że przecież są tam tylko na chwilę. Choćby jednak ta chwila trwała tylko trzy lata, nic nie stoi przecież na przeszkodzie, by po zakończeniu tego okresu, po przeprowadzce z powrotem do rodzinnej miejscowości (o ile w ogóle się na nią zdecydujesz), przenieść się z powrotem do swojego pierwszego zboru. Przynależność do Kościoła lokalnego to przecież nie małżeństwo – nie związuje cię na całe życie. Biorąc pod uwagę, że duża część studentów po zakończeniu nauki pozostaje w dużym mieście, decyzja o oficjalnej przeprowadzce do zboru w nowym miejscu z reguły będzie lepsza niż decyzja o pozostaniu w rodzinnej wspólnocie przez kolejne kilka lat.

Niezależnie od tego, jak potoczy się twoje życie po zakończeniu studiów, kilka lat (trzy, pięć lub jeszcze więcej) w nowym mieście to czas wystarczająco długi, by – jak to było z ludźmi podobnymi do ziarna pośród ciernitroski tego wieku, zwodnicze uroki bogactwa i pożądanie innych spraw wkroczyły i zagłuszyły Słowo, tak że nie wyda plonu; może to jednak być również czas, w którym okażesz się jednym z tych, co słuchają Słowa, są mu posłuszni i wydają plon, jedni trzydziestokrotny, drudzy sześćdziesięciokrotny, a jeszcze inni stokrotny (Mk 4:20). Aktywne uczestniczenie w życiu Kościoła lokalnego jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na to, w której z tych grup się znajdziesz.


  1. W tym kontekście polecam ostatni tekst Filipa Sylwestrowicza: Nie szukaj siebie.
  2. Fragmenty Pisma Świętego za: Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza. Przekład z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego, Ewangeliczny Instytut Biblijny, Poznań 2016.
  3. W zacytowanym fragmencie Jezus wiąże tę szczególną obecność z autorytetem zboru do wykluczania tych, którzy nie chcą porzucić swojego grzechu, oraz z mocą wspólnej modlitwy.
  4. O ile zbór ten praktykuje formalne członkostwo.
  • 38 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Wikariusz Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów EXE w Gdańsku. Absolwent teologii na Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie oraz amerykanistyki na Uniwersytecie Gdańskim. Pasjonat wszystkiego, co związane z Bożym Słowem oraz historią Bożego ludu. Prowadzi służbę Akademickich Spotkań Biblijnych w Trójmieście. Autor bloga "Coram Deo".