— Muszę znaleźć siebie. 

— Wszystko, czego potrzebuję, mam w sobie. 

— Bądź sobą. 

— Żyj w zgodzie ze sobą.

— Kieruj się swoim sercem.

Tego rodzaju hasła można napotkać na każdym kroku. Przeczytamy je w wywiadach z celebrytami. Znajdziemy je w poradnikach samorozwoju. Są powtarzane w telewizji śniadaniowej. Slogany te wyrażają pewną nośną narrację współczesności, zgodnie z którą każdy człowiek ma w sobie wszelkie niezbędne zasoby, które pozwalają mu nadać swojemu życiu cel i sens. Prawdziwe spełnienie można osiągnąć tylko wtedy, kiedy będzie się słuchało swojego wewnętrznego głosu, żyło w zgodzie ze swoim prawdziwym „ja”. Zgodnie z tą narracją nasze marzenia i uczucia są drogowskazami, które pozwalają nam odnaleźć drogę do samorealizacji. Największym grzechem jest wyparcie się swojego wewnętrznego „ja”. Hipokryzja polegająca na udawaniu kogoś, kim się nie jest. Z drugiej strony, jeżeli pozwolimy innym mówić nam, co mamy robić i jak żyć, to będziemy nieautentyczni, a co za tym idzie, nieszczęśliwi. Zewnętrzne względem nas normy są zatem często przedstawiane jako coś, co stoi na drodze do samorealizacji i musi zostać przezwyciężone. Tradycyjna religia pełna hipokryzji i pustego formalizmu. Konserwatywna etyka seksualna stojąca na drodze prawdziwej miłości. Staroświeckie instytucje, które nie nadążają za duchem czasów. 

Nowoczesne opowieści często są zatem historiami o wyzwoleniu się ze sztywnego gorsetu tradycyjnych zasad lub opresyjnej religii. Bohaterowie wychowani w konserwatywnym świecie dostrzegają jego hipokryzję i odnajdują drogę do wolności, którą jest życie w zgodzie ze swoim wewnętrznym „ja”. Unorthodox opowiada nam o Żydówce, która porzuca ortodoksyjną wspólnotę i szuka wolności w Berlinie. Stowarzyszenie Umarłych Poetów ukazuje nam tradycyjną szkołę, która tłamsi marzenia swoich uczniów i nie pozwala im być sobą. Billy Elliott porusza nas historią chłopca, który wbrew stereotypom płciowym chce pobierać lekcje baletu. Trop odnalezienia swojego prawdziwego „ja” odnajdziemy w większości filmów animowanych Disneya.

Tym, co czyni tego rodzaju opowieści atrakcyjnymi, jest fakt, że tradycyjne wspólnoty bywają opresyjne. Konserwatywni ludzie bywają hipokrytami. Normy społeczne bywają arbitralne i tłamszące ludzką wolność. Trudno na przykład nie kibicować ludziom, którzy po latach spędzonych w sekcie religijnej wyzwalają się spod jej wpływu. Mało kto chyba dziś zaprzeczy, że kiedy Uniwersytet Boba Jonesa w 2000 r. w końcu zniósł zakaz związków między studentami o różnym kolorze skóry, to był to krok w kierunku sprawiedliwiej urządzonego świata.

Pojawia się jednak pytanie: kto decyduje, które normy są potrzebne, a które opresyjne? Czemu niektóre ograniczenia ludzkiej wolności są dobre, a inne godne potępienia? Narracja prawdziwego „ja” nakazuje nam szukać odpowiedzi w sobie. Należy zawsze podążać za głosem serca, które pomoże nam rozpoznać słuszną drogę. Z perspektywy chrześcijańskiej jest to jednak przekonanie głęboko nieprawdziwe. 

Pierwszym, pewnie najbardziej oczywistym, problemem z kierowaniem się głosem wewnętrznego „ja” jest chrześcijańska nauka o upadku ludzkości. Jako chrześcijanie wierzymy, że nasza ludzka natura jest dogłębnie skażona złem. Słuchanie głosu naszego serca jest zatem bardzo niebezpieczne, bo — jak pisze prorok Jeremiasz: 

Zdradliwe jest serce, bardziej niż wszystko inne, nieuleczalnie chore, kto zdoła je poznać? (Jr 17:91)

Problemem ludzkości nie jest to, że zbyt często nie postępujemy w zgodzie ze swoim wewnętrznym „ja”, ale właśnie to, że nazbyt często słuchamy jego zdradzieckiego głosu! Nasze prawdziwe „ja” mówi nam, że przysięga ślubna nie ma znaczenia, bo już jej lub jego nie kocham. Każe postawić siebie na pierwszym miejscu, a co za tym idzie, nie podejmować niewygodnych obowiązków. Wzywa do podążania za marzeniami, kosztem zobowiązań wobec innych.

Jest też jednak drugi problem, może nieco mniej oczywisty. Chrześcijaństwo naucza, że jesteśmy istotami stworzonymi. Jak pyta retorycznie ap. Paweł: 

Albo co masz, czego nie otrzymałeś? (1 Kor 4:7)

Nasz Stwórca jest dobry i pragnie naszego szczęścia. Chce, żebyśmy byli spełnieni i mogli żyć w prawdziwej wolności. Droga do prawdziwego szczęścia nie polega jednak na wyzwoleniu autonomicznego „ja”, tak żeby mogło podejmować niezawisłe decyzje. Droga do spełnionego życia wiedzie raczej przez rozpoznanie zewnętrznego źródła norm — naszego Stwórcy, który lepiej niż my sami wie, co jest dla nas dobre. Ponieważ jesteśmy Bożym stworzeniem, Bóg wie najlepiej, jak możemy zrealizować potencjał, który nam dał.

Chrześcijaństwo nie jest bezkrytyczną afirmacją tradycji i zasad. Są one dobre o tyle, o ile odzwierciedlają Boży plan dla ludzi. Mówiąc tradycyjnym językiem teologii: Boże Prawo. Do pewnego stopnia może być ono wydedukowane — nawet po upadku — ze wspólnych wszystkim ludziom intuicji moralnych (Rz 2:14–15). Większość ludzi na przykład intuicyjnie wie, że wierność małżeńska jest czymś dobrym (nawet jeżeli niekoniecznie mają ochotę jej dochowywać), a odebranie życia drugiemu człowiekowi złym (nawet jeżeli czasem ulegają tej pokusie). Ponieważ jednak natura ludzka jest upadła, to nasza moralna intuicja jest zawodna. Upadły człowiek potrzebuje jasnego przewodnictwa, które dostarcza nam Boże Objawienie spisane w postaci Pisma Świętego. 

Jednak nawet przywrócenie nam właściwego punktu odniesienia, którym są Boże zasady dostępne nam w najczystszej postaci w Piśmie Świętym, samo w sobie nie rozwiązuje naszego problemu. Na drodze do życia zgodnie z zamysłem naszego Stwórcy staje bowiem nasze wewnętrzne „ja”, które wcale nie pragnie być posłuszne Bogu. Otaczająca nas kultura nie musi nas specjalnie zachęcać do słuchania swojego serca. Tę sztukę opanowaliśmy aż nazbyt dobrze. Ostatecznie jedynym, kto może nas wyzwolić spod panowania naszego przewrotnego serca, jest Jezus Chrystus, który oferuje nam pojednanie z Bogiem i wewnętrzną przemianę naszej złej natury.  

Zatem nie szukaj siebie! Jeżeli poświęcisz życie dążeniu do autentyczności i pogoni za głosem swojego serca, to na końcu czeka cię gorzkie rozczarowanie. Drogą do prawdziwie spełnionego życia jest pójście za głosem Chrystusa. 


  1. Wszystkie cytaty biblijne podaję za: Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza, Poznań 2016.
  • 80 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Doktorant biblistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim. Absolwent biblistyki na Uniwersytecie w Cambridge, teologii w Canadian Reformed Theological Seminary i hebraistyki w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim. Miłośnik dobrej książki i dobrej kawy. Członek Kościoła Ewangelicko-Prezbiteriańskiego.