Odczarowani chrześcijanie? Kilka refleksji o kosmosie, Srebrnym Krześle i (po)nowoczesności

W ostatnich miesiącach regularnie zmieniałam zdanie co do tego, jak napisać ten tekst. Trudno zwięźle powiedzieć cokolwiek sensownego o wielkich przemianach, które ukształtowały nowoczesny świat, bez popadnięcia w uproszczenia. Tym bardziej trudno jest wejść na metapoziom historii idei i powiedzieć cokolwiek o tym, jak te przemiany bywają opisywane i dlaczego jako chrześcijanie powinniśmy być ich świadomi. Poniższe akapity są więc raczej opowieścią o opowieści, luźną próbą zarysowania problemu, a nie wyczerpującą analizą.

Poniższe refleksje będą krążyły wokół koncepcji „odczarowania świata”, która często pojawia się w dyskusjach dotyczących sekularyzacji. Co to zagadkowe pojęcie właściwie znaczy? Czy jest aktualne? Jak narracje o odczarowaniu wpływają na nas jako chrześcijan i jak możemy się do nich ustosunkować? By odpowiedzieć na te pytania, musimy najpierw cofnąć się o stulecie.

Max Weber i teza o odczarowaniu

W 1917 niemiecki socjolog Max Weber, znany niektórym z nas z tezy o związkach protestantyzmu i kapitalizmu, wygłosił w Monachium wykład pt. Nauka jako zawód i powołanie. Swoje refleksje dotyczące roli współczesnego uczonego zarysował na tle szerszych przemian dotyczących tego, jak wczesnodwudziestowieczny człowiek postrzega swój stosunek do świata. Choć może i ma trudności z jego zrozumieniem, ale:

Gdyby […] tylko chciał, to mógłby w każdej chwili przekonać się, że nie ma żadnych tajemniczych, nieobliczalnych mocy, które by w naszym życiu odgrywały jakąś rolę, ale wszystkie rzeczy można – w zasadzie – opanować przez kalkulację. Oznacza to jednak odczarowanie świata. Nie jesteśmy już jak dzikusy [sic], którzy w takie moce wierzyli i sięgali do magicznych środków, by duchy opanować lub przebłagać – dziś tę rolę spełniają techniczne środki i kalkulacje1.

Weber jako socjolog próbował systematycznie scharakteryzować i zrozumieć konsekwencje wielkich przemian XVIII i XIX wieku  – rewolucje polityczne, industrializację, rozwój kapitalizmu, centralizację władzy, a wreszcie rozwój nauki i technologii. Starał się uchwycić związek tych zmian ze sferą ideową –  nurtowało go więc jak zmienia się postrzeganie świata przez człowieka, który jest świadkiem takich transformacji.

Jego diagnoza była następująca. Świat, niegdyś tajemniczy i postrzegany jako pole ścierania się duchowych sił, często wrogich i nie dających się w pełni ogarnąć ludzkim umysłem, został odczarowany. Stał się zestawem rozwiązywalnych równań matematycznych, korytarzem z ogromną, ale skończoną liczbą drzwi, które stoją dla człowieka otworem. Nie trzeba być w stanie osobiście dotrzeć do wszystkich, by mieć pewność, że możliwe jest poznanie tego, co się za nimi kryje. W konsekwencji, natura przestaje być postrzegana jako nieprzewidywalna. Wiedza to władza, więc jej nieprzerwany postęp zapewnia coraz efektywniejsze panowanie nad przyrodą – bez konieczności obawiania się zemsty wrogich sił. Człowiek zarzuca poszukiwanie Świętego Graala, bo nie wierzy już, że w przedmiotach może być ulokowana jakakolwiek moc. Cytując jedną z moich ulubionych piosenek Skaldów na podstawie tekstu Agnieszki Osieckiej – Oj dana dana, nie ma Szatana, a świat realny jest poznawalny.  Istnienie rzeczywistości duchowej pod materialną powierzchnią nie jest już dla wszystkich normą – normą jest cynizm, w którym rzeczywistość duchowa często wydaje się niezmiernie daleka. Zatraca się także postrzeganie świata jako znaczącej całości – kosmosu poruszanego przez Stwórcę, w którym wszystko, także człowiek, ma swoje miejsce i cel, który powinno realizować.

Fundamentalne zmiany społeczno-gospodarcze szły więc w parze ze zmianami w najbardziej podstawowym i intuicyjnym wymiarze postrzegania świata przez ludzi – czymś, co filozof Charles Taylor nazywa imaginarium.

Imaginarium można, w uproszczeniu, zdefiniować jako pewien kolektywny obraz świata. Chodzi o zestaw podstawowych, pół-uświadomionych założeń, które stanowią „normę” naszego myślenia – to, jak widzimy świat „z automatu”, bez szczególnego zastanowienia, z racji tego, że urodziliśmy się i na co dzień funkcjonujemy w danym społeczeństwie i epoce. Na przykład – kiedy dziś patrzymy w niebo – w przeciwieństwie do średniowiecznego mieszczanina – nie widzimy raczej uporządkowanego kosmosu, złożonego ze sfer zamieszkanych przez niebiańskie byty, poruszanych z zewnątrz przez Pierwszego Poruszyciela. Przeważnie nie myślimy też o wpływie, jaki wywierają na nas ruchy gwiazd, ani o tym, że porządek sfer niebieskich wyznacza także porządek ziemskich hierarchii. Widzimy raczej, w pierwszym odruchu, mniej lub bardziej pustą, niezamieszkaną przestrzeń, która rządzi się abstrakcyjnymi prawami, miejsce tajemnicze, pełne zagrożeń, fascynujące, ale zdecydowanie nie uporządkowaną całość, zamieszkaną przez łańcuch bytów, na którego końcu figurujemy i my.

Sedno koncepcji odczarowania świata tkwiło więc w tym, że ludzie zaczęli postrzegać świat „z automatu” zupełnie inaczej. A co z nami? Od wykładu Webera minęło ponad stulecie – czy „odczarowanie” w ujęciu Webera jest ma się jakkolwiek do naszego doświadczenia dziś? Jakie jest – oczywiście w dużym uproszczeniu – nasze współczesne zachodnie imaginarium?

Z jednej strony, w duchu Webera, mamy wciąż silną intuicję, podsycaną przez popularnonaukowe narracje, że wszystko jest poznawalne zmysłowo, że wszechświat przy włożeniu wystarczającego wysiłku daje się zgłębić, poznać, zważyć, zmierzyć i zrozumieć.

Jednak tutaj mała dygresja – ktoś mógłby powiedzieć, że ta cała dyskusja o imaginarium wcale nie dotyczy chrześcijan, których Bóg zbawia ze świata, i których umysły odnawia. Nie neguję tego – ale jako zbawieni ludzie nie zostajemy od razu wyjęci z naszego kulturowego i społecznego kontekstu. Także i my, jako obywatele XXI wieku, balansujemy na granicy odczarowanego imaginarium, które potrafi wywierać na nas silny, choć często niezauważony wpływ. Bo nie chodzi tu o to, jak precyzyjnie formułujemy nasze wyznania wiary. Chodzi o coś subtelniejszego – o nasze instynktowne reakcje albo nawet o to, z jakimi rodzajami wątpliwości możemy się zmagać.

Na przykład? Kiedy słyszymy o jakimś mało prawdopodobnym, niezwykłym wydarzeniu, rzadko kiedy naszą pierwszą myślą jest „To cud!” bądź „To działanie demoniczne!” (na opowieści o ciskaniu przez Marcina Lutra kałamarzem w diabła reagujemy rozumiejącym uśmiechem). Raczej doszukujemy się „racjonalnych”, logicznych wytłumaczeń. Co za tym idzie, bywa, że odczuwamy dyskomfort wobec tego, że niektóre aspekty Bożego charakteru i działania spowite są tajemnicą – w przeciwieństwie do świata, który daje się zmierzyć i zgłębić. Potrafimy czuć się samotni w wszechświecie, który nieustannie bywa opisywany jako pusty i nieznaczący. Czasem ulegamy wrażeniu, że rzeczywistość widzialna jest jedyną, która istnieje. Wreszcie, może łapiemy się na dekonstruowaniu własnych poglądów – w końcu takich umiejętności uczy „odczarowane” wykształcenie. Przykłady tego rodzaju można mnożyć. Jak pisze Mike Cosper, nie wybraliśmy tego rodzaju myśli i uczuć. To jest po prostu świat idei, w którym żyjemy, tysiące opowiadanych i powtarzanych historii na temat tego, jak działa świat. Zarówno chrześcijanie, jak i niechrześcijanie są odczarowani, ponieważ jesteśmy zanurzeni w świat, który przedstawia materialne postrzeganie rzeczywistości jako ten jedyny prawdopodobny i dojrzały sposób myślenia 2.

Ale wracając do aktualności odczarowania. Myślę, że mimo materialistycznego dziedzictwa, żyjemy już w innej epoce niż Weber. Dynamika „odczarowania” jest inna. Świat nie wydaje się już tak samo poznawalny, a postęp pożądany. Próby zapanowania nad naturą zaprowadziły nas na skraj klimatycznej katastrofy. Naszą codziennością zarządzają elektroniczne systemy i ekspercka wiedza, których zrozumienie jest dla większości z nas niemożliwe, a którym mimo wszystko jesteśmy zmuszeni zaufać, niczym niegdyś magicznym zaklęciom. Pusty, zawiły i indywidualistyczny świat nowoczesności nas przytłacza.

Na takim tle tradycyjne tezy o nieuchronnej sekularyzacji przechodzą kryzys. Wielu teoretyków by powiedziało, że mimo kryzysu zinstytucjonalizowanej religii, wcale nie mamy do czynienia z wycofywaniem się religijności ze świata. Nowe, spersonalizowane formy duchowości kwitną, nawet jeżeli już nie w kościołach, to w społecznościach internetowych. Niezwykłą popularnością cieszy się literatura fantasy, jak i związany z nią przemysł filmowy. Filmowe wersje Władcy Pierścieni mogą poszczycić się znaczącą grupą wiernych fanów, którzy może i narzekają na Pierścienie Władzy Amazona, ale i tak nie przepuściliby okazji, żeby „wrócić do Śródziemia”.

Co więcej, jak zauważa Charles Taylor, wbrew wczesnym tezom o odczarowaniu, wciąż  „irracjonalnie” zachwycamy się światem – czy dziś nie doświadczamy zachwytu nad rozległym a jednocześnie złożonym wszechświatem i licznymi formami życia […]? Czy nie znajdujemy w tym wszystkim piękna?3. Taylor dodaje, że nawet jeśli uznamy świat za pusty i bezcelowy widzimy również, jak niezwykłą rzeczą jest, że z tej potężnej, bezcelowej machiny mogło wyłonić się życie, a później także uczucie, wyobraźnia i myśl4.

Podsumowując więc dotychczasowe refleksje – waz z licznymi przemianami ostatnich wieków świat zmienił się do poznania. To wpłynęło na kształtowanie się naszych myślowych intuicji – imaginarium, w którym jednak, jak widzimy, współistnieje wiele sprzeczności.

Czy coś się stało ze światem?

Opowieść o odczarowaniu i inne jej podobne mają odzwierciedlać to, jak zmienia się postrzeganie rzeczywistości przez ludzi w świetle wielkich przemian. Jednak z czasem same te opowieści potrafią nabrać siły sprawczej. Tak było z „odczarowaniem”, które zaczęło aktywnie kształtować tożsamość nowoczesnego świata.

Co istotne, narracja Webera zakładała, że odczarowanie ukazało świat takim, jakim on jest naprawdę. Odarło złudzenia wcześniejszych epok. Nastąpił postęp. Człowiek wreszcie opuścił dzieciństwo i wkroczył w trudną dorosłość. „Odczarowanie” stało się tym samym potężnym mitem, nową wizją rzeczywistości, a nawet czymś w rodzaju samospełniającego się proroctwa. Z czasem stało się projektem – a jeżeli można na chrześcijańskim portalu użyć takiego pojęcia, zaklęciem. Zaczęło – pod płaszczykiem obiektywnej diagnozy – generować obraz rzeczywistości poznawalnej i ogarnialnej zmysłowo, a jednocześnie pustej i pozbawionej znaczenia. Tym samym przyczyniło się do narastania sceptycyzmu wobec duchowości – i chrześcijaństwa. Po części – na poziomie intelektualnym – projekt ten odniósł sukces. Przekonania o cudach czy historii odkupienia wciąż bywają traktowane z pogardą, jako coś, w co wykształcony, rozsądny człowiek w naszych czasach nie ma już prawa wierzyć.

Żeby trochę lepiej to unaocznić, przenieśmy się na chwilę myślami do Srebrnego Krzesła C.S. Lewisa. Może pamiętamy kapryśną i nieco skłóconą parę bohaterów, którzy wraz z narnijskim Koheletem Błotosmętkiem zostali wysłani przez Aslana na poszukiwanie zaginionego księcia. Długa wędrówka doprowadziła ich do Podziemia, rządzonego przez (kto by się spodziewał) potężną czarownicę. W podziemnej krainie, z której, jak pamiętamy, niewielu powraca, wszystko wydawało się inne. Kuszeni przez czarownicę bohaterowie ulegli wrażeniu, że świat na powierzchni ziemi tak naprawdę nie istnieje – a wszystko, zarówno słońce, gwiazdy, jak i Aslan, są tak naprawdę wytworami ich wyobraźni, projekcjami, które generują na podstawie przedmiotów, które widzą dookoła siebie. Doświadczenie bohaterów można porównać do oddziaływania opowieści o odczarowaniu. Jak komentuje to Justin Bailey, w tej historii „odczarowanie” (…) jest tak naprawdę aktywnym zaklęciem, które powoduje, że bohaterowie zapominają o prawdziwym świecie 5. Sam Lewis komentuje w innym miejscu: Prawie całe nasze wykształcenie było skierowane na uciszenie tego nieśmiałego, upartego wewnętrznego głosu. Prawie wszystkie nasze współczesne filozofie zostały wymyślone, by nas przekonać, że dobro człowieka jest do odnalezienia na tej ziemi6.

Opowieść o „odczarowaniu”, choć niewątpliwie trafnie diagnozowała wiele aspektów tego, jak wielkie zmiany wpłynęły na postrzeganie świata przez ludzi, rościła sobie prawo do ujawniania nagiej prawdy o rzeczywistości. Jako taka powinna zostać przez nas odrzucona z takim samym zapałem, co kuszenie czarownicy przez Błotosmętka.

Zaczaruj mój świat?

Do czego to wszystko zmierza? Nie chodzi w końcu o to, by postulować powrót do jakieś cukierkowej idylli przednowoczesnego świata, w którym lasy zamieszkiwały skrzaty i duchy, przedmioty dysponowały uzdrowieńczą mocą, a słońce kręciło się wokół ziemi. Tym bardziej do świata, w którym średnia życia oscylowała wokół 30 lat, z kanalizacją było niespecjalnie, a kilka oskarżeń potrafiło zaprowadzić kobietę na stos za czary. Tak samo jak odczarowanie było konstruktem, tak też sposób, w jaki przedstawiało wcześniejszy świat był swego rodzaju idealizacją, stworzoną w kontraście do przygnębiającej epoki kominów, fabryk i biurokracji. Nie chodzi więc o zarysowanie jakiejś uproszczonej dychotomii – dobry przednowoczesny/zły nowoczesny świat. Tym bardziej nie o to, byśmy próbowali na siłę odtworzyć w sobie mentalność „przed-odczarowaniową”, tak, jakby przemiany nowoczesności nigdy nie nastąpiły.

Niewątpliwie jednak jest w naszym obrazie świata wiele do odzyskania. Niczym bohaterowie Srebrnego Krzesła, którym udało się wydostać z Podziemia, musimy na nowo przyzwyczaić się do światła słonecznego. Skonfrontować sceptyczne przekonania, które wchłonęliśmy latami żyjąc w „odczarowanej” rzeczywistości. Ujrzeć świat na nowo – jako znaczącą całość, misterne dzieło ręki Stwórcy, w którym także i my mamy swoje miejsce i cel. W którym cykliczność pór przypomina o śmierci i cudzie zmartwychwstania. W którym Bóg jest nieustannie obecny, choć często jego drogi wymykają się naszym analitycznym wysiłkom. W którym nie jesteśmy po prostu odizolowanymi świadomościami, „duchami” uwięzionymi w ciałach. W którym możemy powiedzieć za Psalmistą: Panie, zbadałeś mnie i znasz. Ty wiesz, kiedy siedzę i kiedy wstaję, rozumiesz myśl moją z daleka. Wyznaczasz moją marszrutę i mój spoczynek, jesteś świadom wszystkich moich dróg. Bo choć jeszcze nie mam słowa na języku, ty Panie, już znasz je całe. Ogarniasz mnie z tyłu i z przodu i kładziesz na mnie swoją dłoń. Zbyt cudowna jest dla mnie ta wiedza, zbyt wzniosła – nie mogę jej pojąć (Psalm 139:1-6)7.

Musimy uznać realność zmian nowoczesności, które ukształtowały nasz świat, przyzwyczajenia i nawyki myślowe, jednocześnie nabierając zdrowego sceptycyzmu do wielkich narracji „odczarowaniowych”. Musimy skonfrontować własny, może uśpiony, cynizm i zdać sobie sprawę, że na najgłębszym poziomie rzeczywistość jest wciąż tym, czym była zawsze. Wciąż istnieje świat duchowy. Wciąż wiele spowite jest tajemnicą. Wciąż istnieją siły ciemności i światłości. Wciąż jesteśmy obdarzonym myślą, lecz śmiertelnym stworzeniem.

Dlatego chrześcijaństwo nie jest po prostu skokiem wiary wobec „obiektywnie odczarowanego” i pozbawionego złudzeń świata. Świat sam w sobie nie został odczarowany, z czasem jednak zaczęliśmy go w ten sposób postrzegać. I to nie wydarzyło się z dnia na dzień. Konstrukt ten stworzyły w nas nie tylko procesy historyczne, ale także silne narracje, opowieści i nawyki. Mike Cosper trafnie zauważa – to ludzie odczarowali świat. Albo – formułując to inaczej – to ludzie, nie świat, są pozbawieni złudzeń (disenchanted).

Cosper nawołuje więc, byśmy tworzyli inne narracje – oparte na chrześcijańskiej kontropowieści o Bogu, historii, czasie i człowieku – które powinny manifestować się w naszych codziennych nawykach, w praktyce kościelnej, ale także w chrześcijańskiej twórczości – literaturze i sztuce. Chrześcijaństwo nie jest pokonane tym, że jakaś epoka rości sobie prawo do pełnego poznania i zrównuje wiarę z zabobonem, ani tym, że przyszło nam w takiej epoce żyć i współuczestniczyć w jej mentalności. Chrześcijaństwo, wręcz przeciwnie, triumfuje w tym, że oferuje odpowiedź na wszystkie aspekty ludzkiej egzystencji, zarówno na poczucie pustki nowoczesnego świata, jak i na doświadczenia piękna i „Radości”, które mimo tej pustki pozostają nieodłączną częścią życia i zakorzeniają je w głębszym, duchowym i niestworzonym przez nas porządku.

Opowiadajmy więc, nawet gdy otaczający świat wieje pustką, zarówno sobie, jak i innym, tę Wielką Opowieść chrześcijaństwa – o stworzeniu, wieczności włożonej w nasze serca, o upadku i Wcieleniu, o śmierci i zmartwychwstaniu, o pokonaniu grzechu, życiu w Chrystusie, o sądzie i wieczności z Nim. I otwierajmy oczy uważniej, by ujrzeć to, co C. S. Lewis w Perelandrze nazwał Wielkim Tańcem – mozaikę, w której kosmos splata się w całość zgodnie z wolą kochającego Stwórcy.


  1. Max Weber, Polityka jako zawód i powołanie, Warszawa 1998, s. 122.
  2. Mike Cosper, Recapturing the Wonder. Transcendent Faith in a Disenchanted World, Downers Grove, IL, 2017, s. 10
  3. Charles Taylor, Dilemmas and Connections. Selected Essays, Cambridge, Massachusetts, 2011, s. 295
  4. Charles Taylor, Dilemmas and Connections. Selected Essays, Cambridge, Massachusetts, 2011, s. 296
  5. Justin Bailey, Thinking about Disenchantment: An Assist from C.S. Lewis for Understanding Charles Taylor, https://pjustin.com/thinking-about-disenchantment-an-assist-from-c-s-lewis-for-understanding-charles-taylor/, [dostęp: 30.12.2022].
  6. C.S. Lewis, The Weight of Glory, London 2013, s. 31.
  7. Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza. Przekład dosłowny z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego, z przypisami. Ewangeliczny Instytut Biblijny, Poznań, 2020.
  • 12 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwentka hebraistyki i studentka socjologii w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim. Zainteresowana historią idei, polityką i starożytnym Bliskim Wschodem. W wolnych chwilach czyta, pisze i wędruje po górach. Zbawiona łaską Chrystusa, zaskoczona radością i przekonana o pełnej wystarczalności Jego Słowa w odnoszeniu się do każdego aspektu rzeczywistości.