Katolicy i sceptycy – nietypowi sojusznicy na apologetycznym polu bitwy (cz. 4/4)

Aby przeczytać poprzednią część z serii, kliknij tutaj.


Quo vadis, catholice – do Rzymu, czy do niewiary?

Przywołani przeze mnie współcześni apologeci, a więc Peters, Armstrong, Horn, Beaumont i Keating stanowią tylko wybrane exempla z szerszego grona ambasadorów wiary katolickiej, których argumenty w budzący trwogę sposób przypominają argumenty przeciwko autorytetowi Biblii, które formułuje niewierzący Ehrman. Nie należy zapominać też o historycznych korzeniach takiej argumentacji, które sięgają czasów reformacji. Jak starałem się wykazać, bezpośrednie lub przynajmniej pośrednie sprzeciwianie się wiarygodności Pisma Świętego na poziomie jego tekstu, kanonu oraz interpretacji charakteryzuje zarówno niejednego katolickiego apologetę, jak i sceptyka. Ten pierwszy mógłby jednak kontrargumentować, iż jego celem nie jest doprowadzenie nikogo do zwątpienia w samo Pismo, ale wyłącznie do zwątpienia w wystarczalność Pisma. Rzeczywiście – intencją katolika jest raczej atak na niezależność Biblii, tak aby protestant szukał ratunku przed trudnościami związanymi z jej tekstem, kanonem i interpretacją u stóp katolickiego Magisterium. Jaki może być jednak realny efekt tych działań, gdy poszukujący uświadomi sobie, że zawierzenie Urzędowi Nauczycielskiemu wcale nie rozwiązuje przedstawionych problemów?

W sprawie tekstu biblijnego należy wspomnieć, że Kościół Rzymski nigdy nie wydał żadnego dokumentu, w którym nieomylnie orzekłby o tym, które z różniących się lekcji Starego czy Nowego Testamentu są częścią tekstu oryginalnego. W 1546 r. Sobór w Trydencie uznał łacińską Wulgatę za autentyczne i normatywne tłumaczenie, ostrzegając ponadto, by nikt nie ważył się ani nie ośmielał, pod żadnym pozorem, go odrzucać 1. Stanowisko Rzymu względem tekstów w językach oryginalnych stopniowo ulegało przeobrażeniu, zwłaszcza dzięki encyklikom papieskim Providentissimus Deus Leona XIII oraz Divino afflante Spiritu Piusa XII, wydanym kolejno w 1893 i 1943 r. W pierwszej z nich papież podtrzymał uprzywilejowany status Wulgaty, ale zastrzegł też, że nie można zaniedbywać starszych manuskryptów starożytnych, natomiast w drugiej inny papież polecił wyjaśniać znaczenie Pisma na podstawie tekstów oryginalnych i to z nich dokonywać nowych tłumaczeń2. Biblia Tysiąclecia to przekład zaaprobowany przez Komisję Episkopatu Polski jako oficjalny przekład Kościoła Rzymskiego w Polsce, którego poleca się używać w liturgii – został stworzony na podstawie oryginalnego tekstu krytycznego, na którym opierają się też protestanckie przekłady3. Krótko mówiąc, sytuacja katolików i protestantów jest dziś w zasadzie taka sama, gdyż obie strony cenią sobie teksty oryginalne jako ostateczny punkt odniesienia dla nowych tłumaczeń, a stało się tak na skutek rozwoju studiów biblijnych, nie zaś dzięki rzekomej pewności, którą ma gwarantować Urząd Nauczycielski.

Z kolei w kwestii kanonu biblijnego pierwszym oficjalnym, a zarazem dogmatycznym i ostatecznym orzeczeniem Kościoła Rzymskiego w tej sprawie było dopiero to wydane podczas czwartej sesji Soboru Trydenckiego w 1546 r. za pontyfikatu papieża Pawła III4. Taki sam kanon został ogłoszony przez Sobór Florencki w 1442 r., ale oświadczenie ojców soborowych nie było definicją dogmatyczną5. Sprowadzając katolickie zarzuty ad absurdum można zapytać – czy w obliczu tych faktów chrześcijanie przez ponad 1500 lat byli pozbawieni kanonu, który możemy określić jako pewny? Katolicka perspektywa jako domagająca się nieomylnej decyzji Magisterium jako jedynej instancji, która może zapewnić nas o właściwym kanonie stawia pod znakiem zapytania pewność Ludu Bożego Starego Przymierza co do posiadanych przez niego ksiąg Starego Testamentu, gdyż idea nieomylnego Urzędu Nauczycielskiego była obca Żydom żyjącym przed erą Kościoła6. Ponadto postulat katolików, głoszący że autorytet kanonu Pisma pozostaje niepewny, dopóki nie uzyska zewnętrznego potwierdzenia ze strony nieomylnego Kościoła może zostać skierowany przeciwko nim, bowiem od autorytetu samego Kościoła Rzymskiego również można zażądać zewnętrznego uwierzytelnienia, choćby na podstawie kryteriów historycznych, ale te mogą zostać poddane w wątpliwość poprzez ten sam mechanizm, który zadeklarowani sceptycy i nieostrożni apologeci Rzymu stosują wobec kanonu7.

Magisterium nie stanowi też nieocenionej pomocy jako interpretator Słowa Bożego. Kościół Rzymski nie wydał nigdy żadnego oficjalnego komentarza biblijnego, w którym zawarłby wiążące wiernych interpretacje. Co więcej, nawet według katolickich badaczy Urząd Nauczycielski zinterpretował autorytatywnie od zera do mniej niż dwudziestu fragmentów Biblii8. Oznacza to, iż przytłaczająca większość jej tekstu została pozostawiona do prywatnej interpretacji omylnym uczonym i pasterzom Kościoła, stąd zakłada się najwyraźniej, że ogromna część Pisma nie jest na tyle niejasna, by nie mogli jej poprawnie zrozumieć. Wygląda na to, że katolicy, choć potępiają klarowność Pisma w teorii, hołdują jej w praktyce. Na dodatek odwołanie się do nieomylnego interpretatora Pisma nie jest w stanie wyeliminować ryzyka ludzkiego błędu, gdyż nawet publikowane przez Urząd Nauczycielski nieomylne dokumenty – a nie wszystkie takie są, ponieważ mówi się też o wiążących, aczkolwiek omylnych dokumentach – wymagają interpretacji9. Cytując Keatinga, o ironio, również tutaj tekst nie jest w stanie wyjaśnić się sam 10. Co gorsza, choć apologeci Rzymu chętnie wskazują na problem z jednością wśród protestantów co do interpretacji źródeł wiary, to ich wspólnota nie jest od niego wolna – i to pomimo posiadania rzekomo nieomylnego Magisterium. Eric D. Svendsen w książce Evangelical Answers wskazuje na trzynaście przykładowych obszarów niezgody w łonie katolicyzmu11.

Dokładnemu wyłożeniu, w jaki sposób Magisterium zawodzi, próbując stać się odpowiedzią na powyższe dylematy, należałoby poświęcić osobny artykuł, jeśli nie serię artykułów. Widzimy więc, że liczni apologeci katoliccy kreują lub przynajmniej zauważają, a następnie hiperbolizują pewne problemy z zakresu biblistyki z intencją uderzenia w wystarczalność Biblii, w efekcie podkopując jednak jej autorytet. Bez przeszkód można w takim razie zapytać – dokąd doprowadzi poszukującego tego rodzaju argumentacja, jeżeli obrońca katolicyzmu skłoni go do zadania sobie kłopotliwych pytań co do tekstu, kanonu i interpretacji Biblii, ale nie będzie w stanie uzasadnić, że jego rzekomo nieomylny Urząd Nauczycielski może zaoferować mu satysfakcjonujące odpowiedzi? Czy pójdzie on drogą w kierunku Rzymu, czy raczej w kierunku niewiary? Odpowiedź wydaje narzucać się sama. Istotnie, katolicy i sceptycy to nietypowi sojusznicy na apologetycznym polu bitwy.


Aby przeczytać pierwszą część z serii, kliknij tutaj.


  1. Sobór Trydencki, Przyjęcie wydania Biblii zwanej Wulgatą oraz o sposobie interpretacji Pisma Świętego, w: Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 4, red. A. Baron, H. Pietras, Kraków 2004, s. 213.
  2. R. E. Brown, T. A. Collins, Orzeczenia Kościoła, w: Katolicki Komentarz Biblijny, red. R. E. Brown, J. A. Fitzmyer, R. E. Murphy, Warszawa 2018, s. 1824.
  3. Biblia Tysiąclecia; Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. V, Poznań 2000.
  4. Sobór Trydencki, Przyjęcie Ksiąg świętych i Tradycji apostolskich, w: Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 4, s. 210-213; Y. Congar, Tradycja i tradycje, t. 1, Warszawa-Poznań 2018, s. 68.
  5. Sobór Florencki, Bulla unii z Koptami, w: Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 3, red. A. Baron, H. Pietras, Kraków 2003, s. 584-587; J. Homerski, Traktat II. Kanon ksiąg świętych, w: Wstęp ogólny do Pisma Świętego, red. J. Szlaga, Poznań 2008, s. 89.
  6. J. R. White, The Roman Catholic Controversy, Minneapolis 1996, s. 94-95.
  7. M. Kruger, Canon Revisited: Establishing the Origins and Authority of the New Testament Books, Wheaton 2012, s. 47.
  8. R. E. Brown, 101 Questions and Answers on the Bible, New York, Mahwah 1990, s. 25; Tenże, The Critical Meaning of the Bible, New York, Ramsey 1981, s. 40; F. C. Fuller, The Interpretation of Holy Scripture, w: A Catholic Commentary on Holy Scripture, red. D. B. Orchard, London 1953, s. 59.
  9. E. D. Svendsen, Upon This Slippery Rock: Countering Roman Catholic Claims to Authority, New York 2002, s. 22-26.
  10. K. Keating, Catholicism and Fundamentalism: The Attack on “Romanism” by “Bible Christians”, San Francisco 1988, s. 141; przekład własny z języka angielskiego.
  11. E. D. Svendsen, Evangelical Answers: A Critique of Current Roman Catholic Apologists, Lindenhurst 1999, s. 122.
  • 29 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwent filologii klasycznej oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, a także absolwent teologii na Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym i w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, kontynuujący edukację w ramach Szkoły Doktorskiej. Wikariusz w I Zborze Kościoła Chrześcijan Baptystów w Warszawie, zainteresowany szczególnie biblistyką, patrystyką i apologetyką protestancką. Uważa, że tylko konsekwentne życie w świetle paradoksu chwały krzyża jest godne przeżycia.