Przebite ręce… za Ciebie… z miłości.

Jakiś czas temu natknęłam się na słowa Elisabeth Elliot, które od kilku tygodni są przedmiotem moich intensywnych przemyśleń i refleksji:

Zostaw wszystko w rękach, które zostały za Ciebie przebite.

Gdybym miała pokusić się o interpretację tych słów, zinterpretowałabym je mniej więcej tak: zaufaj Bogu we wszystkim – On okazując Ci miłość w najdoskonalszy sposób, udowodnił, że można Mu naprawdę zaufać w każdej sprawie i dziedzinie życia. 

 Zaufanie w najprostszych słowach można zdefiniować jako pewność, że ktoś nie oszuka i nie zrobi niczego złego. Ufamy bliski i przyjaciołom, natomiast nie darzymy zaufaniem każdego jednego napotkanego człowieka. Musimy najpierw mieć jakieś podstawy, aby zaufać, kogoś poznać lub mieć porękę innej osoby. Jeśli jednak ktoś ratuje nam życie, okazuje wielki dowód miłość, w sposób naturalny zaczynamy mu ufać. Jest wiele przyczyn, dla których nie potrafimy zaufać Bogu. Jedną z nich jest niedocenianie miłości, którą okazał nam Chrystus przez swoją śmierć. Jednak, aby coś cenić, trzeba najpierw znać tego wartość.

Jezus Chrystus chodząc po ziemi powiedział: nie ma większej miłości, jak gdy kto życie daje za przyjaciół swoich. I On to zrobił. Umarł na krzyżu, aby uwolnić mnie od moich grzechów, od oskarżeń diabła, od wyrzutów sumienia, od tego wszystkiego, z czym sama nie potrafię sobie poradzić. Umarł, aby mnie zbawić – aby dać mi nowe życie, bym stała się nowym stworzeniem, w którym żyje natura Chrystusa; aby w moim życiu, tu na ziemi, mogła się objawić Jego łaska. Mogłabym pisać i pisać o tym jak wiele, ba – wszystko – zawdzięczam Bożej łasce, której drzwi otwarły się dla mnie wraz ze śmiercią Chrystusa. A jednak ciągle odkrywam też coś nowego. (Zachęcam do lektury ciekawej książki Johna Pipera: „50 powodów, dla których umarł Jezus”)  Stale uczę się dostrzegać dowody Jego łaski w moim życiu, te wszystkie „małe” błogosławieństwa i radości, codzienne dowody troski i miłości. To wszystko jest z Jego łaski, niczym nieuzasadnionej przychylności. Ta łaska pozwala mi też zwracać się do Niego z wszystkim i oddawać każdą sprawę w Jego ręce. Mając więc wielkiego arcykapłana (…) Jezusa, Syna Bożego (…) przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze. (Heb 4:14,16) Czyż są pewniejsze ręce od tych, które pozwoliły się przebić, by drzwi łaski mogły zostać dla mnie otwarte? Czy te ręce mogą zawieść?

Czasami boimy się ufać, bo zastanawiamy się, czy Bóg uczyni nas szczęśliwymi.

Tim Keller1 stwierdził, że największym kłamstwem diabła jest wmówienie człowiekowi, że posłuszeństwo Bogu nie idzie w parze z jego szczęściem. Te małe kłamstwo jest posunięciem strategicznym. Człowiek z natury pragnie i dąży do tego, by być szczęśliwym. Kiedy zaczyna wierzyć, że Bóg jest przeciwny jego naturalnemu pragnieniu, odwraca się od Niego, zaczyna szukać szczęścia na własną rękę i dąży do zaspokojenia swoich pragnień oraz uciszenia tęsknot. Jest przekonany o tym, że to właśnie realizacja własnej recepty na szczęście przyniesie mu spełnienie. Zapominając o Bogu coraz bardziej koncentruje się na sobie i nie wie, że w ten sposób oddala się od źródła szczęścia.

Nawet ci, którzy chcą zawsze pamiętać o Bogu, często mają problem, by w pełni oddać Mu swoje życie i pozwolić, aby On kierował nim w każdej dziedzinie. Często u podstaw takiej postawy kryje się strach: „Pozwoliłabym Bogu kierować moim życiem, ale czy wtedy na pewno będę szczęśliwa?” Lekarstwem na ten strach znów jest miłość, jaką okazał nam Chrystus, zgłębianie jej i rozkoszowanie się nią. Kiedy zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo Jezus mnie ukochał, kiedy Jego miłość jest radością mojego życia, znika też strach przed tym, że Boża wola dla mojego życia nie będzie pokrywała się z moim szczęściem. Jak to się dzieje? Ciekawie opisał to Charles Spurgeon:

„Rozkoszuj się Panem, a da ci, czego życzy sobie serce Twoje!” Ps 37,4

Rozkoszowanie się Bogiem ma przemieniającą moc i podnosi człowieka ponad niewłaściwe pragnienia jego upadłej natury. Rozkoszowanie się Bogiem jest nie tylko samo w sobie cudowne, ale uszlachetnia całą duszę, zmieniając pragnienia serca, tak, że Pan może bezpiecznie obiecać ich spełnienie. Czy rozkosz, która tak kształtuje nasze pragnienia, że wreszcie stają się podobne do pragnień Boga, nie jest wspaniała? 

Nasz brak rozsądku polega na tym, że pragniemy czegoś i od razu zaczynamy działać, by to osiągnąć. Nie działamy w sposób Boży – nie rozpoczynamy od szukania Go, a potem nie czekamy, by wszystko inne zostało nam dodane (Mt 6,33) (…) Lepiej jest zadowolić się Bogiem, niż chodzić wokoło, martwiąc się i tęskniąc za okruchami czasu i sensu.2

Kiedy rozkoszujemy się Bogiem, On zmienia nas na swój obraz i przemienia nasz sposób myślenia oraz nasze pragnienia tak, by stały się takie, jak Jego plany względem nas.

Jest jeszcze jeden problem, który trafnie zdiagnozował C. S. Lewis: Niekoniecznie chodzi o to, że wątpimy w to, czy Boża wola jest rzeczywiście dla nas najlepsza, ale zastanawiamy się jak bolesnym może okazać się to najlepsze. 

Kiedyś jeden z moich profesorów stwierdził, że dla dziecka najważniejsze jest, by czuło i widziało wzajemną miłość rodziców. To daje mu poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Ta miłość jest fundamentem jego świata, oparciem i źródłem radości. Czyż dziecko nie czuje się najlepiej, kiedy może wślizgnąć się między mamę i tatę? Kiedy leżąc między nimi może cieszyć się ich bliskością? Czyż wtedy nie jest najbardziej szczęśliwe?

Dlaczego o tym piszę? Ja również często zmagam się z lękiem przed doliną cierpienia, przez która biegnie doskonała Boża droga dla mojego życia. I choć wiele razy już się przekonałam, o tym, że Boża wola jest rzeczywiście dla mnie najlepsza, co jakiś czas właśnie strach przed bólem staje na przeszkodzie pełnego zaufania Bogu… jednak tak, jak małe dziecko odnajduję oparcie w miłości rodziców, ja odnajduje je w wielkich i niezmiennych Bożych prawdach: niezwykłej relacji Chrystusa i Boga Ojca, w Bożej suwerenności oraz wspaniałym planie, w którym wszystko dzieje się ku uwielbieniu chwalebnej łaski Bożej. Przypominam sobie postawę Jezusa, który podczas swojej wędrówki po ziemi cały czas wskazywała na Ojca, mówił o Ojcu, a jego celem było uwielbienie Ojca. Nawet w najtrudniejszych momentach priorytetem Chrystusa było wypełnienie woli Ojca i oddanie Mu chwały: Teraz dusza moja jest zatrwożona, i cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie teraz od tej godziny? Przecież dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze uwielbij imię swoje! (Jan 12:23-28). Jezus swoim życiem pokazywał, że celem życia na ziemi jest uwielbienie Boga, a Bóg chce się uwielbić w naszym życiu przez okazanie swojej cudownej łaski. Łaska przejawia się nie tylko we wszelkich pomyślnościach i błogosławieństwach, ale też we wszelkich problemach, słabościach, upadkach, błędach, które Bóg obraca w dobro ku swojej chwale. Jezus nie kwestionuje Bożego planu, nie sprzeciwia się Bożej woli, choć prowadzi ona przez cierpienie: Ojcze oddal ode mnie ten kielich, ale nie moje, lecz twoja wola niech się stanie. Wie, że właśnie przez Jego cierpienia zostanie uwielbiony Bóg, że Jego męka przyniesie owoc dla Bożej chwały: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarno pszeniczne nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje (Jan 12:24).  On chodząc po ziemi dał nam przykład, a teraz żyjąc w nas może nas uzdolnić właśnie do takiego życia, którego priorytetem będzie przynoszenie Bogu chwały w każdej sytuacji. Wtedy całkowicie zmieni  się nasza perspektywa postrzegania otaczającej rzeczywistości.  Wtedy zamiast pytać: “Co uczyni mnie szczęśliwym?” będziemy się zastanawiać: „Co przyniesie Bogu chwałę?”. Przestaniemy gonić za swoim własnym szczęście, a skupimy się na tym, by niezależnie od okoliczności, codziennie w każdej sytuacji przynosić Bogu chwałę. Wtedy zupełnie inaczej zaczniemy postrzegać cierpienie – stanie się ono elementem suwerennego Bożego planu, ku uwielbieniu chwalebnej łaski jego, którą nas obdarzył w Jezusie Chrystusie.

 Kiedy więc pojawia się strach przed cierpieniem przypominam sobie te wszystkie wspaniałe prawdy w myśl słów: Niech wspaniałość Bożego planu co do rzeczy największych zawsze wypełnia Cię ufnością w zakresie wspaniałości Bożego planu w rzeczach z pozoru najmniejszych. Wtedy znika strach, wtedy spokojnie mogę wszystko oddać w najpewniejsze ręce i pozwolić, aby to one kierowały moim życiem.

Przypisy:

1. Tim Keller, A Theology of Singleness: https://vimeo.com/88162694

2. Charles Spurgeon,  Klejnoty Bożych Obietnic, Biblioteka „Świadomego Chrześcijaństwa”, Toruń 2015; str. 327

  • 44 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Opolskim. Zachwycona Chrystusem, zafascynowana pięknem dostrzeganym w codzienności, ukrytym w tajemnicy ludzkiego życia oraz odkrywanym w Prawdzie objawionej ludziom przez Boga. Zainteresowana historią, językoznawstwem oraz szeroko pojętą tematyka związaną z dzieckiem, jego rozwojem i chrześcijańskim wychowaniem.