Upadająca cywilizacja i wieczna nadzieja
Dwa dni temu oglądaliśmy szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol. Sceny te wyglądały jak wycięte z dobrego kina apokaliptycznego. Takie rzeczy oczywiście się zdarzają w różnych częściach świata – w Gwatemali, Tadżykistanie, krajach dawnego bloku sowieckiego, ale w Stanach Zjednoczonych? Jeszcze niedawno wydawało się to nie do pomyślenia. Tak samo zresztą jak wiele innych rzeczy, które dziś wydają się być normą w naszej kulturze. Czyżbyśmy byli świadkami tego, jak ginie bezpowrotnie zachodnia cywilizacja zbudowana na wartościach judeo-chrześcijańskich?
Urodziłem się w 1990 roku. To znaczy, że swoje dzieciństwo spędziłem karmiąc się amerykańskimi bajkami. W czasach nastoletnich doszło do tego słuchanie amerykańskiej muzyki i oglądanie amerykańskich filmów oraz jeżdżenie na obozy, które prowadzili Amerykanie. W dorosłe lata wszedłem śledząc amerykańską politykę, słuchając amerykańskich kaznodziejów i czytając amerykańskie książki teologiczne. Jeszcze kilka lat temu ten kraj kojarzył mi się z pożądaną nowoczesnością, ostoją wolności, demokracji i protestanckimi kaplicami stojącymi przy każdym skrzyżowaniu. Od kilku lat jest jednak inaczej.
Moje pokolenie wychowywało się w czasach pragnienia doścignięcia zachodu i jak się okazuje z dzisiejszej perspektywy, dość szybko, bo w ciągu kilkunastu lat, osiągnęliśmy to. Od niedługiego czasu zaczęto nas uważać za kraj zachodni. Nie musimy już z zazdrością patrzeć w ekrany telewizorów i komputerów, bo sami mamy podobną muzykę, modę, styl życia, gadżety, elektronikę i coraz lepsze samochody oraz nowoczesne mieszkania i domy. Nie jest to oczywiście dokładnie to samo, co możemy obserwować za Oceanem Atlantyckim, ale mam wrażenie, że od jakiegoś czasu zniknął nasz kompleks mniejszości, gdy porównujemy się z krajami, które jeszcze kilka lat temu nam imponowały.
Jednocześnie kultura, za którą tak goniliśmy, zaczęła się rozpadać i topić, a teraz i my tego doświadczamy i być może zatoniemy razem z nią. Świat kultury wolności opartej na zasadach judeochrześcijańskich ginie w zaskakująco szybkim tempie. To, co przez wieki było budowane w krajach anglosaskich, a za czym tęskniliśmy w Europie środkowo-wschodniej, jest zabijane przez ich własne dzieci. Aksjomaty i fundamenty, które przez lata były nienaruszalne i tak oczywiste, że nie było sensu nad nimi dyskutować, dzisiaj leżą porzucone odłogiem i przez wielu są uważane za średniowieczne zabobony. Doświadczamy rzeczy, które kilka lat temu były nie do pomyślenia, a dziś są normalnością, którą wszyscy powinni uznać i się do niej dostosować. Oto kilka przykładów z ostatnich miesięcy z polskiego i zagranicznego podwórka:
– Słynny z sierpniowych starć z policją mężczyzna imieniem Margot, który wygląda jak mężczyzna, zachowuje się jak mężczyzna i chodzi po ulicy za rękę z dwiema dziewczynami, jednocześnie mówi, że identyfikuje się jako kobieta i jest przez zdecydowaną większość mediów faktycznie nazywany kobietą, a niedostosowanie się do tego traktowane jest jako zniewaga i coś bardzo niegrzecznego. Wydawało mi się, że cywilizacja zachodu poważała zarówno męskość, jak i kobiecość, rozumiała różnice między płciami i potrafiła je docenić, rozumiejąc jednocześnie różne role, możliwości i talenty obu płci. Oczywiście jest to uogólnienie i zdarzało się wiele uchybień w tej kwestii, można wyliczać w nieskończoność przypadki seksizmu i szowinizmu, ale w porównaniu z innymi cywilizacjami mimo wszystko wyglądało to nieźle. Mam wrażenie, że dziś promuje się człowieka bezpłciowego, bez tożsamości, bez konkretnej roli i większego znaczenia, który sam decyduje o tym kim jest, choćby było to do niedawna uważane za zupełny absurd i wszyscy inni muszą się temu podporządkować.
– Jesienią rozpoczęły się ogromne protesty na ulicach setek polskich miejscowości, ponieważ Trybunał Konstytucyjny uznał, że jeśli kobieta nosi w swoim łonie chore dziecko, to nie może go zabić poprzez aborcję, gdyż jest to niezgodne z konstytucją. Niby nic kontrowersyjnego, a jednak miliony Polaków i Polek sądzą dziś inaczej. Przez wiele lat aborcja w naszym kraju była wstydem i hańbą, dziś jest promowana i ukazywana jako coś dobrego. Mało tego, ewangelicznie wierzący chrześcijanie przyłączali się do tych protestów, a jedna z warszawskich kobiet-pastorów stwierdziła, że Boże serce jest smutne, gdy Jego córkom odmawia się prawa wyboru. Mam wrażenie, że część ewangelicznego chrześcijaństwa zaczęła się wstydzić Bożych standardów moralności w zamian promując źle rozumianą wolność. Kultura Judeo-chrześcijańska promowała wartość życia ludzkiego, powszechnej edukacji i dobrej opieki medycznej niezależnie od pochodzenia człowieka, bo uważano, że człowiek jest Bożym dziełem stworzonym na Jego obraz i podobieństwo. Gdy wyrzuciliśmy Boga z naszego życia, człowiek stał się jedynie mieszaniną białka, tłuszczu, wody i innych składników organicznych, który wziął się z kosmicznego przypadku i kończy się wraz z tym, gdy przestanie bić mu serce, a zatem życia ludzkie również straciły jakąkolwiek unikatowość i boską wartość. Znowu można by powiedzieć o patologiach, takich jak np. kolonializm, niewolnictwo i nazizm, które również urodziły się wśród ludzi wyrosłych na judeochrześcijańskich przekonaniach, jednak dla wielu ludzi jasnym było to, że należy te idee porzucić i zmienić, gdyż w rzeczywistości są one zupełnie niezgodne z wartościami Boga, o którym mówi Stary i Nowy Testament.
– Dziś ciężko jest pójść na spacer w centrum Warszawy i nie zobaczyć tęczowej flagi wywieszonej na balkonie, w oknie czy witrynie sklepowej. Nie są one jeszcze tak popularne jak w wielu innych krajach, ale mam wrażenie, że dość szybko przestały budzić jakiekolwiek emocje w przechodniach. Stały się po prostu elementem „wystroju” stolicy. Są one wyrazem poparcia dla homoseksualnego stylu życia, a ruch związany z tą symboliką nie ukrywa już tego, że dąży do legalizacji i unormowania prawnego dla związków osób tej samej płci. Jeżeli się nie mylę, to cywilizacja zachodnia jest pierwszą znaną nam, w której już uznaje się związek homoseksualny za małżeństwo takie samo jak związek kobiety i mężczyzny. Oczywiście w wielu cywilizacjach w historii homoseksualizm nie budził szoku lub był czymś dopuszczalnym, jednak jesteśmy pierwszymi, którzy chcą zatrzeć granicę pomiędzy związkami hetero- i homoseksualnymi.
– W cywilizacji judeo-chrześcijańskiej istotną rolę pełnią przywódcy religijni. Sojusz tronu z ołtarzem uważam za coś niewłaściwego i niedobrego, ale zaangażowanie kościoła w społeczeństwo jest czymś pożądanym i słusznym. Kościół miał się odznaczać wiernością Bogu i Jego wartościom z których wynika m.in. troska o drugiego człowieka i bycie przykładem życia dla innych. Dziś chrześcijaństwo w zachodniej cywilizacji jest bardzo zdywersyfikowane. Od ponad wieku rosną w siłę ruchy liberalne porzucające wiarę w zmartwychwstanie Jezusa, stając się tym samym jednym z wielu poglądów filozoficzno-religijnych. Konsekwentnie porzucają one biblijną prawdę i moralność promując nowe interpretacje Pisma Świętego. Jednocześnie coraz głośniej słyszy się o haniebnych upadkach i zachowaniu duchowieństwa. Tragiczne przypadki pedofilii w środowisku Rzymskokatolickim, upadki moralne związane z seksualnością w ewangelicznym chrześcijaństwie, pogoń za pieniędzmi, władzą i splendorem w częściach każdego z tych środowisk. Takie rzeczy zawsze się zdarzały jednak nie były tak szeroko omawiane w mediach i nie produkowano o nich filmów oglądanych przez miliony. Dobrze, że tak się dzieje, bo należy to jasno piętnować, a to co jest przekroczeniem prawa w przypadku duchownym penalizować wyjątkowo mocno. Jednocześnie te przypadki przekładają się na obraz całego chrześcijaństwa jako bandy hipokrytów, za którymi nie warto podążać. Kościół przestaje być światłem nadziei i solą ziemi, a staje się taki jak świat, który go otacza.
– Kultura zachodu kojarzy się jednoznacznie z demokracją, tym, że każdy może decydować o wyborze tych, którzy ustanawiają prawo i sprawują władzę. Mniejszość powinna uznać wygraną większości, a większość nie zapominać o mniejszości. I oto kilka dni temu oglądaliśmy jak tłum ludzi wdziera się do symbolu demokracji – Kapitolu, lekceważąc stróżów prawa, wybijając okna, dewastując znaleziony sprzęt i blokując obrady senatu. O ile zawsze istniały w naszym społeczeństwie ruchy pragnące obalić władzę lub zaprowadzić ją siłą, to zawsze pozostawały one na marginesie życia politycznego i nigdy tak jasno nie opowiadały się po stronie ewangelicznego chrześcijaństwa. Niektórzy w tłumie trzymali flagi z napisem Jesus is my saviour (ang. Jezus jest moim zbawicielem) i Christians for Trump (ang. Chrześcijanie za Trumpem). Jestem przekonany, że większość z nich identyfikuje się z chrześcijaństwem, a jednocześnie pełni nienawiści i wulgarności poszli próbować obalić legalnie wybraną władzę, zatwierdzoną przez sąd najwyższy i wiceprezydenta, który znajduje się po innej stronie politycznej barykady niż zwycięska partia. Wydaje mi się, że rozumiem złożoność tego problemu i przeprowadzonych wyborów, które wzbudzały wiele emocji, a sam proces wyborczy prowadził do kontrowersji, ale w tym przypadku nie ma to większego znaczenia. Co mają wspólnego „chrześcijanie” szturmujący Kapitol z biblijnym chrześcijaństwem? Nic. Co ciekawe całe to zajście jest podsycane przez ustępującego prezydenta, który cały czas mówi o tym, że najważniejsza jest prawda i trzeba uważać na fakenewsy, a jednocześnie coraz więcej dawnych sprzymierzeńców się od niego odwraca, gdyż mówi on … nieprawdę i rozpowszechnia fakenewsy. Dla wielu Donald Trump był twarzą „starej, dobrej, chrześcijańskiej Ameryki”, podczas gdy teraz on sam i jego „szturmowcy” stają się smutną karykaturą chrześcijaństwa.
Cywilizacja zachodu za którą tak goniliśmy tonie na naszych oczach. Do wymienionych przeze mnie przykładów można by dodać wiele innych istotnych czynników związanych z ekonomią czy sposobem uprawiania polityki wewnętrznej i zagranicznej. Wielu historyków i socjologów twierdzi, że po ludzku cywilizacja zachodnia nie jest już do uratowania. Obyśmy nie utonęli razem z nią! Co powstanie w jej miejsce? Nie wiem. Czy będzie to jakiś nowy byt, czy też swoje wpływy będzie rozwijać cywilizacja dalekiego lub bliskiego wschodu na naszych terenach? Przekonamy się! Może to tylko chwilowa „zadyszka” i za jakiś czas przyjdzie opamiętanie i powrót do korzeni, a może Bóg ześle przebudzenie i pociągnie masy ludzi do siebie. Jak czynił to już wielokrotni w historii świata i samego Zachodu. To byłoby wspaniałe! Niezależnie od tego co się wydarzy, chcę głosić i trwać w przesłaniu Ewangelii, będę modlił się i działał na rzecz poszanowania i promowania wartości biblijnych związanych z wartością życia, rodziny, wolności religijnej i osobistej oraz możliwości decydowania o sobie i swojej własności dla każdego człowieka przy poszanowaniu innych.
Choć upada świat, który znałem i który mi się podobał, nie drżę ze strachu. Staram się to obserwować z boku i nie angażować się przesadnie emocjonalnie. Oglądanie tego upadku jest dla mnie smutne, ale pouczające. Moja najważniejsza tożsamość wcale nie jest związana z zachodem, czy z Polską, ale z Królestwem Bożym. Moja stolica nie jest w Warszawie czy Waszyngtonie, ale jest nią Niebiańska Jerozolima. Temu Królestwu nic nie grozi, ono ma wspaniałego, sprawiedliwego i prawego króla, który wciąż zaprasza do tego, by zostać obywatelem jego kraju. Cywilizacja Królestwa Bożego jest ponad wszelką inną cywilizacją, a jego obywatelstwo jest ponadterytorialne. Kultury tego świata, choćby były zbudowane na najlepszych wartościach, zawsze upadają. Nam przychodzi oglądanie jednego z takich upadków. Jak dobrze, że mogę należeć do czegoś większego, wspanialszego i nienaruszalnego!
Apostoł Paweł powiedział stojąc na Areopagu: „[Bóg] Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas” (Dz 17:26-27). Być może okres trwania „narodu zachodniego” dobiega końca, a jego granice mają być zupełnie usunięte, tak jak działo się to z wieloma innymi cywilizacjami i narodami w historii. Obyśmy jednak nie zatracili tego, po co Bóg ustanowił tę kulturę – aby ludzie szukali Boga, bo nie jest On daleko od każdego z nas. Czy już go znalazłeś? Ja tak, ten król nazywa się Jezus Chrystus, jest władcą, który nazywa swoich poddanych przyjaciółmi i chętnie im służy. Rozpoczął swoje władanie od oddania życia za swoich poddanych na krzyżu, po czym zmartwychwstał i po 40 dniach wstąpił do nieba. Zostawił nam solidną konstytucję swojego Królestwa zawartą na kartach Pisma Świętego. Jego Królestwo nie ma końca i kiedyś w pełni połączy On swoje niebiańskie mieszkanie z naszą ziemską rzeczywistością. Stworzy nowe niebo i nową ziemie – niezniszczalną kulturę i cywilizację pełną radości i szczęścia dla wszystkich, którzy go znaleźli w swojej ziemskiej wędrówce przez życie.