Księga Hioba i złudzenia K. E. Hagina
Trzymam przed sobą książkę Kennetha E. Hagina pt. “Chorych uzdrawiajcie”. Zmarły w 2003 roku autor uznawany jest przez wielu za ojca Ruchu Wiary, a wyrażane przez niego koncepcje żyją na całym świecie w licznych bestsellerach.
Twórczość Hagina wywarła znaczny wpływ również na polskie środowiska ewangelikalne, a to z powodu licznie kolportowanych broszur i książeczek w czasach głębokich deficytów na rynku literatury chrześcijańskiej.
Postanowiłem sprawdzić w jaki sposób Kenneth E. Hagin poradził sobie z Księgą Hioba. W moim przekonaniu jest ona bowiem nie tylko wymownym oskarżycielem Ruchu Wiary, ale i jej niegasnącym wyrzutem sumienia. Przywołana pozycja książkowa ma około dwustu stron i traktuje wyłącznie o chorobach ciała, ale pomimo to Hiob zasłużył w niej – jeśli niczego nie przeoczyłem – wyłącznie na niewielką wzmiankę, zajmującą raptem trzy czwarte strony. Brak zdrowych proporcji nie powinien jednak dziwić, któż chciałby rozpisywać się na temat historii, która nijak nie daje się wtłoczyć w schemat proponowanej teologii?
Rozważmy zatem jądro argumentacji Kennetha E. Hagina:
Bóg nie korzysta z chorób i niemocy, aby dawać nauczkę swoim dzieciom. Niektórzy zripostują: “Ale Bóg przecież zesłał chorobę na Hioba”. Nie, nie zrobił tego. To był uczynek diabła. “Tak, ale Bóg pozwolił na to szatanowi”. To prawda, lecz Bóg tego nie zlecił. Bóg pozwoli ci obrobić stację benzynową, ale nie nakaże ci tego zrobić. Biblia jasno tłumaczy dlaczego choroba dotknęła Hioba. Mężczyzna powiedział: “Bo to, czego się bałem, nawiedziło mnie, a to, przed czym drżałem, przyszło na mnie” (3,25). Widzimy zatem, że sam przez swój lęk otworzył drzwi diabłu.
W jaki sposób ojciec Ruchu Wiary radzi sobie zatem z historią Hioba? Popularnym stwierdzeniem, którego niesłabnące echo słychać z wielu kazalnic na świecie: to nie był Bóg, to nie on zesłał chorobę na Hioba – to był uczynek diabła. Odwieczny problem cierpienia Hioba znajduje zatem swoje oczywiste wyjaśnienie, a dotychczasowe próby poradzenia sobie z tą historią przez chrześcijańską teologię przypisać należy najwyraźniej deficytom ponadnaturalnego objawienia. Sformułowanie “to nie Bóg” jest właściwie najlepszym streszczeniem filozofii cierpienia Ruchu Wiary. W jaki sposób obronić Boga przed wszystkimi, którzy mają do Niego pretensje? W jaki sposób zamknąć usta kolejnego Hioba, rzucającego w niebo: dlaczego mi to zrobiłeś, Boże? Po prostu oznajmić: to nie Bóg! Co na ten temat mówi jednak sama Księga Hioba?
Pan wziął
Po pierwsze, Hiob jednoznacznie odczytuje swoje nieszczęścia jako dzieło Boże, nie wahając się przy tym przed czynieniem publicznych deklaracji. Co więcej, natchniony autor Księgi Hioba przesądza, iż owe deklaracje były pozbawione nie tylko znamion grzechu, ale i niestosownej wypowiedzi.
- “Wtedy Job powstał, rozdarł szaty i ogolił głowę; potem padł na ziemię i oddał pokłon, i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki mojej i nagi stąd odejdę. Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione. W tym wszystkim nie zgrzeszył Job i nie wypowiedział nic niestosownego przeciwko Panu.” (1,20-22)
- “I rzekła doń jego żona: Czy jeszcze trwasz w swojej pobożności? Złorzecz Bogu i umrzyj! Odpowiedział jej: Mówisz, jak mówią kobiety nierozumne. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego? W tym wszystkim nie zgrzeszył Job swymi usty.” (2,9-10)
Hiob jednoznacznie identyfikuje nieszczęścia, które na niego spadły z działaniem Bożym. Mówi: “Pan dał, Pan wziął”, a nie “Pan dał, szatan wziął”. W następstwie choroby oznajmia: “dobre przyjmujemy od Boga, dlaczego nie mielibyśmy od Boga przyjmować i złego?” A więc rzuca w powietrze wyraźną deklarację: “To Bóg! To od Boga” Co powinno wydarzyć się w takim momencie, gdyby przyjąć za słuszne nauczanie Kennetha E. Hagina? Natchniony autor Księgi Hioba powinien oznajmić: “tym samym zbluźnił Hiob przeciwko Bogu”, albo “powiedział Hiob nieprawdę na temat Boga”, albo też “wypowiedział Hiob słowa dalece niestosowne przeciwko Bogu”. Jaką straszliwą pomyłkę popełniłby Hiob, gdyby przypisał Bogu działanie szatana, wolne w rzeczywistości od jakichkolwiek wpływów Bożych! Nie trudno zauważyć, że jego słowa byłyby kłamstwem o Bogu i przeciwko Bogu, zatem bez cienia wątpliwości przynależałyby do zakresu grzechu. Jednak Pismo Święte zaznacza, iż Hiob nie tylko nie zgrzeszył swoimi ustami, ale i “nie wypowiedział nic niestosownego przeciwko Panu” (1,22). Cóż za niezwykła fraza – “nic niestosownego”! Przekład Tysiąclecia oddaje ją słowami: “nie przypisał Bogu nieprawości”. Z kolei hebrajskie słowa pozwalają tłumaczyć ten tekst jako: “nie uczynił Bogu pustych i bezpodstawnych zarzutów”. A więc, gdyby Hiob powiedział “Pan wziął” o sytuacji, w której to wyłącznie “szatan wziął”, to musielibyśmy napotkać na całkowicie odmienne podsumowanie – musielibyśmy przeczytać, że Hiob powiedział coś niestosownego przeciwko Panu, przypisał Mu nieprawość oraz uczynił puste i bezpodstawne zarzuty!
Strzały Wszechmocnego
Po drugie, Hiob jest konsekwentny w wyrażaniu przekonania, że to, co go spotkało jest efektem działania Bożego.
- “Strzały Wszechmocnego tkwią we mnie, mój duch pije ich jad” (6,4)
- “Czemu mnie wziąłeś na cel, tak że sam sobie stałem się ciężarem?” (7,20)
- Bóg “uderza na mnie w nawałnicy i mnoży moje rany bez przyczyny” (9,17)
- “Nie ma między nami rozjemcy, który mógłby na nas obu położyć swoją rękę. Niech tylko zdejmie ze mnie swoją rózgę i niech mnie nie straszy jego groza” (9,34)
- “Powiem Bogu: Nie potępiaj mnie! Objaw mi dlaczego ze mną spór wiedziesz!” (10,2)
- “Tak czy owak On mnie zabije, już nie mam nadziei; jednak swojej sprawy będę przed nim bronił” (13,15)
- “Oddal swą rękę ode mnie, a twoja groza niech mnie nie trwoży!” (13,21)
- “Bóg wydał mnie przewrotnym i wtrącił mnie w ręce bezbożnych. Żyłem spokojnie, lecz On skruszył mnie, a pochwyciwszy za kark, zdruzgotał mnie i postawił mnie sobie za cel. Dookoła mnie świszczą jego pociski, drą bezlitośnie moje nerki, wylewa się na ziemię moja żółć. Zadaje mi cios za ciosem, naciera na mnie jak wojownik.” (16,11-14)
- “Wiedzcie, że to Bóg niesprawiedliwie obszedł się ze mną i omotał mnie swoją siecią.” (19,6)
- “Zmiłujcie się, zmiłujcie się nade mną, wy, przyjaciele moi, bo ręka Boża mnie dotknęła!” (19,21)
- “Jako żyje Bóg, który mnie pozbawił prawa, i wszechmocny, który moją duszę napełnił goryczą.” (27,2)
Nie ma wątpliwości, że Hiob prowadzi dialog z Bogiem, a nie z szatanem. Nie widzi w swoim życiu zmagań dwóch równorzędnych mocy, z których to właśnie ta zła uzyskała chwilową przewagę. Zamiast tego wydaje się być przekonany, że cięciwa diabelskiego łuku cierpienia została wprawiona w ruch przez rękę Wszechmocnego Boga.
Nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job
Po trzecie, jeżeli Hiob mylił się, niesłusznie widząc w Bogu przyczynę swojej sytuacji, to nie sposób zrozumieć, dlaczego Bóg nie wyprowadził go z błędu. Jeśli Kenneth E. Hagin miałby rację, to wystarczyłoby, aby Bóg słysząc skargę Hioba, zawołał: “Hej, Hiobie, nie rozumiesz – nie spieraj się ze mną, gdyż to nie ja! Nie sugeruj, że jestem niesprawiedliwy, gdyż to nie ja!” Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Bóg nie skarcił Hioba za przypisywanie mu cudzego działania. Wręcz przeciwnie! Zwracając się do przyjaciół Hioba, Bóg oznajmia: “nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job”! (42,7) A więc Hiob nie popełnił elementarnego błędu, polegającego na przypisywaniu Bogu działania, za które pełną odpowiedzialność ponosił zupełnie ktoś inny. W przeciwnym razie, na mocy jakich racji Bóg mógłby stwierdzić, że Hiob mówił o nim prawdę?
Pan zsyłający nieszczęścia
Po czwarte, załóżmy jednak, że Hiob się mylił, a Bóg z jakichś przyczyn nie wyprowadził go z błędu. Załóżmy, że to nie Pan Bóg zesłał nieszczęścia na Hioba, a właśnie szatan. Spójrzmy zatem na werset, który zazwyczaj zbywany jest przez nauczycieli Ruchu Wiary milczeniem, mimo że powinien być rozstrzygający!
- “Wtedy przyszli do niego wszyscy jego bracia, wszystkie jego siostry i wszyscy jego dawni znajomi, i jedli z nim chleb w jego domu. I wyrażając mu swoje współczucie, pocieszali go z powodu wszystkich nieszczęść, które Pan zesłał na niego. I dał mu każdy z nich po jednym srebrniku i po jednym złotym pierścieniu.” (42,11)
Oto natchniony autor Księgi Hioba używa sformułowania, które pozostaje w zgodzie z całym przesłaniem tej księgi. Sformułowania pozostającego jednocześnie skandalem dla uszu ukształtowanych przez twierdzenia Ruchu Wiary: “Pan zesłał nieszczęścia na Hioba”. Tak, szatan dotknął Hioba chorobą, ale najwyraźniej był jedynie wykonawcą ostatecznej woli Bożej. To Pan stał za tym wszystkim, ze swoim planem i cudownym zamiarem (38,2). Można zatem twierdzić z entuzjazmem, że Bóg nigdy nie czyni takich rzeczy. Że wszystkie nieszczęścia świata pochodzą wyłącznie z woli szatana, a Boże działanie sprowadza się właściwie do długotrwałego trudu ich usuwania. Można twierdzić, że to szatan zsyła choroby, wypadki i katastrofy, a Bóg – jak godna podziwu Straż Pożarna – przybywa wszędzie tam, skąd otrzyma zgłoszenie o pomoc. Jednak kiedy przedstawimy te wszystkie twierdzenia, to ten jeden werset wystąpi naprzeciwko nam jak młot kruszący skałę, wołając: “Pan zesłał nieszczęścia na Joba. Pan to uczynił!”
Czy Hiob otworzył drzwi diabłu?
Jak to się stało zatem, że Hiob zachorował? Kiedy przeczytałem wyjaśnienie Kennetha E. Hagina, a później odkryłem, że powielane jest w niezliczonej liczbie książek, nauczań i artykułów, nie mogłem w to uwierzyć. Jak to możliwe, że autor używa sformułowania “Biblia jasno naucza”, skoro prezentuje odpowiedź, której na próżno tam szukać? Przypomnijmy, zdaniem Kennetha E. Hagina, Biblia jasno tłumaczy dlaczego choroba dotknęła Hioba. Mężczyzna powiedział: “Bo to, czego się bałem, nawiedziło mnie, a to, przed czym drżałem, przyszło na mnie” (3,25). Widzimy zatem, że sam przez swój lęk otworzył drzwi diabłu.
Czyżby? W żadnym miejscu Księgi Hioba, ani też w żadnym urywku Pisma Świętego, nie znajdujemy jakiegokolwiek dowodu na to, że choroba Hioba była wynikiem otwarcia przez niego drzwi dla diabła. Ruch Wiary gorliwie kolportuje kłamstwo, w myśl którego Hiob jest sam sobie winien, bowiem wskutek pielęgnowanego przez siebie strachu otworzył się na zło. Konsekwencją tej optyki jest przyjęcie, że cierpienie w życiu wierzącego człowieka stanowi zawsze następstwo grzechów i zaniedbań, skutkujących otwarciem drzwi dla działania diabła. Oto jedno z najsubtelniejszych kłamstw tej dowolnej reinterpretacji Księgi Hioba i próby przepisania jej na nowo. Można dostrzec wiele zaskakujących wydarzeń w pierwszym rozdziale Księgi Hioba, ale żeby zobaczyć Hioba otwierającego drzwi dla diabła, należy przenieść się do innej, alternatywnej historii, gdyż w tej z pewnością tego nie ma! Otóż, czy nam się to podoba czy nie, jedynym, który otwiera drzwi dla diabła w tej historii jest Bóg.
- “Oto wszystko, co ma, jest w twojej mocy, tylko jego nie dotykaj!” (1,12)
- “Oto jest w twojej mocy, tylko jego życie zachowaj.” (2,6)
Świadectwo Pisma Świętego jest klarowne i jednoznaczne – to nie Hiob i jego lęk otworzył drzwi dla diabła. Bóg to zrobił. To nie Hiob oddał się w moc diabła, to Bóg go oddał w moc diabła. Nie dlatego, że Hiob potrzebował nauczki – jak prześmiewczo sugeruje K. E. Hagin – ale dlatego, że był “nienaganny”. Nie dlatego, że nie bał się Boga, ale dlatego, że był “bogobojny”. Nie dlatego, że otworzył się na zło, ale dlatego, że “stronił od zła”! Stwierdzenie, że Hiob z powodu grzechu niewiary i lęku otworzył drzwi dla diabła jest jawnym i oczywistym nadużyciem, skoro Pismo Święte twierdzi, że został wskazany przez Boga właśnie z powodu swojej wyjątkowej pobożności.
Załóżmy jednak przez moment, że Kenneth E. Hagin ma rację. Załóżmy, że Hiob – mimo swojej pobożności, nienaganności i stronienia od zła – rzeczywiście wskutek grzesznego lęku otwiera drzwi dla działania diabła. Nie sposób nie zapytać: gdzie był wtedy Bóg? Czy Stróż Izraela zasnął? Czy widząc jak Hiob nieświadomie otwiera drzwi przed diabłem Bóg po prostu uszanował jego decyzję, będąc niczym ojciec pozwalający dziecku pojeździć rowerkiem po autostradzie, aby przypadkiem nie naruszyć jego wolnej woli? Czy Bóg zachował się jak troskliwy tata, który nie wytrąca butelki z ręki syna mającego ochotę napić się Domestosu, aby nie ograniczyć jego fundamentalnego prawa do wolności?
Kenneth E. Hagin stwierdza: “Bóg na to przyzwolił!” Ale dlaczego? Dlaczego? Skoro w swojej wszechmocy mógł nie pozwolić, to dlaczego pozwolił? Gdzie podział się Stróż Hioba? Gdzie był Wszechmocny Opiekun, kiedy hordy przeciwników niszczyły wszystko, co miało dla Hioba jakiekolwiek znaczenie? Gdzie był obóz warowny, który Pan rozbija wokół tych którzy się go boją, a więc ten, który powinien być rozbity wokół bogobojnego Hioba? Cóż, postawienie tezy, że Hiob w swojej głupocie i słabości otworzył drzwi dla diabła, a ten wszedł do jego życia jak do siebie, jest śmiertelną zniewagą dla naszego Stróża i Opiekuna.
Trzy kluczowe prawdy wynikające z Księgi Hioba
Po pierwsze, diabeł nigdy nie jest samodzielną, samotną i niezależną przyczyną wydarzeń w naszym życiu. Bóg nią jest. Nawet kiedy szatan chodzi jak lew ryczący wokół naszego życia, Bóg jest tym, który trzyma go na smyczy, precyzyjnie definiując granice diabelskiej aktywności. Diabeł jest władcą tego świata, ale Bóg jest Władcą władców tego świata. Naiwnością jest twierdzić, że diabeł czyni wszystko, co zechce, skoro Pismo Święte jednoznacznie stwierdza, że to “Pan czyni wszystko, co zechce, na niebie i na ziemi, w morzach i we wszystkich głębinach” (Ps 115,3; 135,6). Wbrew brzemiennym w skutki uproszczeniom Ruchu Wiary, za dłonią szatana dotykającą ciała Hioba, musimy dostrzec zdecydowaną i precyzyjną dłoń Wszechmocnego Boga. Musimy usłyszeć na powrót wołanie wiernego Hioba, który składa ufną deklarację wiary słowami: “w ręku Pana jest życie wszelkiego stworzenia i duch wszystkich ludzi.” (12,10) Pamiętajmy, Hiob mówił prawdę o Bogu. Nawet przez moment życie Hioba nie znalazło się więc w rękach szatana. Nie było nawet jednej sekundy, w której nić jego życia przesuwałaby się między palcami diabła. W ręku Pana jest życie wszelkiego stworzenia, jak twierdzi Hiob. Wraz z apostołem Jakubem możemy zawołać zatem: “jeżeli Pan zechce, będziemy żyli i zrobimy to lub owo”. (Jak 4,16) Jeżeli Pan zechce, a więc nie jeżeli diabeł zechce. Również nie wtedy jeśli ja zechcę. Jeżeli Pan zechce. Istnieje tylko jeden wywyższony Tron we wszechświecie i jest to Tron naszego Boga.
Po drugie, cierpienia, choroby i tragedie, które uderzają w życie chrześcijanina mogą być pośrednią lub bezpośrednią konsekwencją określonych uchybień i zaniedbań, ale nie muszą. Nie ma prostego związku przyczynowo-skutkowego między naszymi duchowymi słabościami a spotykającymi nas nieszczęściami. Jeżeli Bóg miałby karać nas za nasze uchybienia za pomocą doczesnych nieszczęść, to wszyscy bylibyśmy po tysiąckroć martwi. W przypadku Hioba, tragiczne wydarzenia nie były skutkiem jego bezbożności, ale pobożności. Nie były konsekwencją igrania ze złem, ale raczej konsekwencją stronienia od zła. Kto ośmieli się zatem zaszeregować wszystkich cierpiących wierzących do kategorii “samych sobie winnych”? Kto ośmieli się powiedzieć, że z pewnością sami w jakiś sposób otworzyli drzwi diabłu? Kto ośmieli się oskarżyć posłuszną i wierną owcę o oddalenie się od stada i zdradę pasterza?
Po trzecie, choć pytanie o sens hiobowego cierpienia pozostaje wiecznie aktualne, warto pokusić się o próbę sformułowania odpowiedzi. Wydaje się, że kiedy Bóg pozwala zabrać szatanowi fragment naszego życia, to tylko po to, aby ukazać piękno wiary, która ceni Boga wyżej niż utracone błogosławieństwa. Myślę, że nikt bardziej niż Bóg nie potrafi cieszyć się i rozkoszować wiarą, która widzi w Bogu najcenniejszy Skarb. Dlaczego w tej konkretnej sytuacji Bóg pozwala szatanowi dotknąć życia i ciała Hioba? Spójrzmy na ponadczasowe wyzwanie, które rzucił szatan stojąc przed Bogiem:
- “Czy za darmo jest Job tak bogobojny? Czy Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką wraz z jego domem i wszystkim, co ma? Błogosławiłeś sprawie jego rąk i jego dobytek rozmnożył się w kraju. Lecz wyciągnij tylko rękę i dotknij tego, co ma; czy nie będzie ci w oczy złorzeczył?” (1,9-11)
Innymi słowy, szatan powiedział do Boga tak: “Hiob? On nie służy ci, Boże, dlatego, że jesteś tego warty lub dlatego, że jesteś najpiękniejszą i ostateczną rzeczywistością, ani też dlatego, że na to zasługujesz. On służy ci z powodu twoich darów, z powodu wygodnych warunków, którymi go zewsząd otoczyłeś. Ale zabierz tylko swoje dary, a zobaczysz, ile jesteś warty dla Hioba. Zabierz swoje błogosławieństwo, a zobaczysz człowieka, który cię znienawidzi i będzie ci w oczy złorzeczył.” To tak jakby ktoś powiedział mężczyźnie: “Twoja żona? Ona jest z Tobą tylko dlatego, że masz pieniądze! Nie jest z Tobą ze względu na ciebie, ale wyłącznie ze względu na Twój portfel! Odetnij przepływ gotówki, a zobaczysz ją jutro z innym mężczyzną.”
Fascynuje mnie moment, w którym to wszystko się wydarzyło. Bóg słysząc słowa diabła, spogląda na swojego wiernego sługę i doskonale wie, co jest w jego sercu. Postanawia jednak nie zatrzymywać tej wiedzy dla siebie, ale otworzyć serce Hioba przed całym wszechświatem. Dlaczego? Dla swojej chwały i dla wiecznej radości Hioba! To jest to, co Bóg zawsze czyni ze swoimi ludźmi – stawia ich na scenie wszechświata, otwiera serca i umysły przed wszystkimi mocami, a później mówi: “spójrzcie, ile warta jest dla nich Boża chwała!” Bóg – poprzez historię Hioba – postanowił pokazać światu serce, które służy Bogu i uwielbia Boga ponad wszystko, nie ze względu na otrzymywane dary i doczesną przychylność niebios, ale ze względu na samą naturę Boga i Jego nieskończoną chwałę. W jaki sposób Bóg może odsłonić przed całym wszechświatem, przed ludźmi wszystkich wieków, milionami aniołów i zastępami sił ciemności, serce, które czcząc Boga, ceni Go ponad własne dobro i bezpieczeństwo, a nawet ponad doczesne szczęście? Istnieje wyłącznie jeden sposób. Może odebrać mu wszystko, oprócz możliwości złorzeczenia Bogu. Bóg odebrał Hiobowi wszystko, ale zostawił mu usta, które mogły złorzeczyć i przeklinać. A kiedy to uczynił, w historii Hioba – jak w lustrze – odbiło się piękno wiary człowieka, który wszystko tracąc woła: “Niech imię Pańskie będzie błogosławione!” “Pan dał, Pan wziął – niech imię Pańskie będzie błogosławione!” Cóż za deklaracja, cóż za wierność, cóż za wytrwałość!
To jest dla mnie sednem historii Hioba. Gdy nie wiesz dlaczego, gdy wszystko tracisz, gdy doradcy mówią ci “złorzecz Bogu i umrzyj”, gdy przyjaciele oskarżają cię o ukryte grzechy, gdy horyzont życia spowija ciężki mrok, a ty w rozpaczy, tarzając się w prochu, zalewając się łzami, drąc szaty i włosy z ogromu bólu, wołasz ku niebu: “niech imię Pańskie będzie błogosławione!” Cóż za wielki, chwalebny, niepowtarzalny moment manifestacji tego, kim Bóg naprawdę jest, czyli Wartością wyższą niż utracone wartości i Skarbem cenniejszym niż utracone dobra. Cóż za tryumf Boga nad wszystkim, co chciało go poniżyć i sprowadzić do roli supermarketu, który zmienia się dokładnie wtedy, gdy ktoś zaoferuje lepsze produkty. Cóż za zwycięstwo chwały Bożej nad kłamstwami diabła, który rzucił Bogu w twarz: “nie jesteś warty posłuszeństwa i czci sam w sobie, gdyż nikt nie będzie cię czcił w oderwaniu od twoich doczesnych błogosławieństw”. Cóż za zwycięstwo słabego człowieka dzięki podtrzymującej łasce Bożej!
Oto kilka powodów, dla których cierpiał Hiob. Bóg użył szatana, aby poniżyć szatana. Bóg zasmucił Hioba, aby go wiecznie rozradować. Bóg wykorzystał zamiar diabła, pragnącego unicestwić wiarę Hioba, aby zrealizować swój zamiar i odsłonić piękno tej wiary przed wszechświatem. Bóg pozwolił złu deptać po Jego ogrodach, ale tylko w tym celu, aby wydeptało ścieżki dla nadchodzących szwadronów dobra. Wielką prawdą chrześcijańskiej teologii jest konieczność przyjęcia, że dobro jest ostatecznym panem zła, a plany diabła są zawsze ograniczone przez ostateczność Bożych planów. Nawet, gdy opętani nienawiścią ludzie z własnej woli krzyżowali Bożego Syna, to wraz z każdym przybijanym gwoździem realizował się odwieczny Boży zamiar. On jest przyczyną wydarzeń w naszym życiu. On porusza dłonie, które poruszają naszym życiem. Z Niego i ku Niemu jest wszystko.
Boża suwerenność w cierpieniu
To rzeczywistość, której Ruch Wiary nie dostrzega i której nie akceptuje. Tak jak Kościół w XVI wieku potrzebował odkryć na powrót prawdę o usprawiedliwieniu Bożym, tak dzisiaj potrzebujemy odkryć na powrót prawdę o suwerenności Bożej. W tamtych czasach odsunięto na bok Bożą suwerenność w zbawieniu, mówiąc, że wszystko zależy od wysiłków człowieka. W naszych czasach odsunięto na bok Bożą suwerenność w cierpieniu, mówiąc, że wszystko zależy od diabła. W obu przypadkach Bóg – jako źródło wszechmocnej i panującej mocy we wszechświecie – został zdeprecjonowany i zakwestionowany. Czas powrócić jednak do biblijnych fundamentów!
Drogi czytelniku, dobrze byłoby zakończyć ten tekst wezwaniem do autorefleksji. Czy w twoim cierpieniu odsłoniło się serce, które ceni Boga ponad wszystko, co utraciłeś? Czy w twoim niezrozumieniu odsłoniło się poszukujące zrozumienia zaufanie, a w twojej rozpaczy, czy odsłoniła się ufna nadzieja? Czy w twoich pytaniach odsłoniło się posłuszeństwo, a w twoim bólu niegasnąca cześć dla Wszechmocnego?
*Niniejszy tekst – przed uzupełnieniem i edycją – stanowił w wersji pierwotnej zapis kazania wygłoszonego w dniu 21.08.2016 r. w Polkowicach.