Pięć powodów, dla których jestem protestantem
Znów nadszedł ten czas w roku, kiedy drzewa przybierają żółte i czerwone barwy, kawiarnie serwują pumpkin spice latte, popkulura epatuje nas duchami, Polacy udają się na groby, a protestanci uparcie wracają myślami do pewnego niemieckiego mnicha, który pięćset lat temu przybił 95 tez do drzwi kościoła Wszystkich Świętych w Wittenberdze. Z okazji tegorocznej pamiątki reformacji chciałbym pochylić się nad tym, co to znaczy być protestantem dzisiaj. Szesnastowieczna reformacja była ruchem odnowy zachodniego Kościoła w świetle Pisma Świętego. Można powiedzieć, że ruch ten odniósł jedynie częściowy sukces. Nie udało się zreformować całego Kościoła zachodniego, ale w części Europy udało się stworzyć zreformowane Kościoły narodowe.
Pięćset lat, które upłynęły od reformacji, bardzo zmieniło krajobraz religijny Europy. Sekularyzacja znacznie umniejszyła społeczne znaczenie zarówno Kościoła Rzymskokatolickiego, jak i Kościołów protestanckich. Migracje oraz wysiłki misyjne rozkrzewiły różne wyznania poza ich historycznymi regionami pochodzenia. Powstały nowe, transkonfesyjne formy duchowości, takie jak ewangelikalizm i ruch charyzmatyczny. Nowe prądy społeczne i intelektualne postawiły przed teologią chrześcijańską wiele nowych wyzwań, których skutkiem są podziały przebiegające w poprzek dawnych konfesji. Myślę jednak, że klasyczna myśl reformacyjna wciąż ma nam wiele do zaoferowania. W tym tekście chciałbym zatem przedstawić pięć powodów, dla których jestem protestantem.
1. Wspaniałość Bożej łaski
Protestantyzm w wyjątkowy sposób podkreśla wielkość, znaczenie i wspaniałość Bożej łaski. Apostoł Paweł napisał do efezjan:
Łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę. Nie od was więc to pochodzi, lecz jest darem Boga. Nie z powodu uczynków, aby się nikt nie chlubił. Przez Niego bowiem zostaliśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, które Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali. (Ef 2:8–10)1
Teologia protestancka bardzo poważnie traktuje nauczanie apostoła, że zbawienie jest darem Boga, który nie jest w żaden sposób uwarunkowany naszymi uczynkami. Na zbawienie nie da się w żaden sposób zasłużyć, nie jest nagrodą za nasze dobre uczynki, ani nie możemy w żaden sposób przygotować się na jego przyjęcie. Dobra Nowina jest skierowana do nas — grzesznych, niedoskonałych, ciągle upadających ludzi, którzy nie są godni wspaniałego daru zbawienia, a jednak Bóg w swojej niezwykłej łaskawości i dobroci obiecuje go wszystkim, którzy odpowiedzą na jego wezwanie ufną wiarą.
2. Słowo Boże ponad ludzkim
Wbrew częstemu mniemaniu, protestanci nie odrzucili tradycji Kościoła. Wprost przeciwnie, ożywione zainteresowanie pisarzami wczesnochrześcijańskimi było jednym ze źródeł programu szesnastowiecznych reformatorów. Tradycja jest ważna i ma swoją rolę w życiu Kościoła. Mądrość poprzednich pokoleń powinna kierować naszym rozumieniem prawd wiary. Jednak tradycja musi być podporządkowana Bożemu Objawieniu. Słowo Boże musi zawsze mieć rozstrzygający głos ponad ludzkim.
Podobnie protestantyzm nie odrzuca urzędu nauczycielskiego w Kościele. Jego negacja prowadziłaby do całkowitego chaosu, tymczasem Bóg, jak pisze Paweł, nie jest Bogiem nieładu, lecz pokoju (1 Kor 14:33). Dlatego Pan Jezus powołuje w swoim Kościele starszych, pastorów i nauczycieli. Znów jednak ich autorytet jest podporządkowany autorytetowi Słowa Bożego. Bóg zawsze musi mieć ostateczne słowo.
3. Ekumeniczna eklezjologia
Protestantyzm nie utożsamia jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła, który wyznajemy w credo, z konkretną strukturą organizacyjną. Kościół Chrystusa stanowią wszyscy, którzy wyznają wiarę apostołów, głoszą Ewangelię oraz zachowują ustanowione przez Pana Jezusa obrzędy chrztu i Wieczerzy Pańskiej. Myślę, że takie rozumienie jedności Kościoła jest w podobnym duchu do tego, który przedstawia apostoł Paweł w Liście do Efezjan:
Jedno jest Ciało i jeden Duch, jak też jedna jest nadzieja, do której zostaliście powołani. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkimi, działa przez wszystkich i we wszystkich. (Ef 4:4–6)
Oczywiście istnienie podziałów chrześcijaństwa nie jest pozbawione znaczenia. Poszczególne wyznania chrześcijańskie różnią się w nieraz bardzo istotnych kwestiach. Nie jest więc obojętne, kto ma rację, a kto się myli. W naszych poszukiwaniach teologicznych powinniśmy dążyć do prawdy, a w relacjach między konfesjami do jedności budowanej na prawdzie. Jednak instytucjonalna jedność nie jest w teologii protestanckiej warunkiem koniecznym dla zaistnienia duchowej jedności. Pomimo istniejących podziałów, możemy widzieć w chrześcijanach innych wyznań braci i siostry, którzy wraz z nami współtworzą Ciało Chrystusa.
4. Pokora poznawcza
Do cech wyróżniających protestantyzm należy także świadomość omylności swoich konfesji. Nie należy jej mylić z brakiem przekonania o ich prawdziwości. Należę do Kościoła związanego z reformowanym nurtem protestantyzmu, ponieważ w moim przekonaniu jego nauczanie wiernie wyraża to, co odnajduję na kartach Pisma Świętego. Ale, chociaż mam przekonanie o prawdziwości tej teologii, to dopuszczam myśl, że mogę się mylić. Nasza interpretacja Pisma Świętego zawsze pozostaje projektem otwartym, ponieważ… jesteśmy ludźmi.
Nie mam przez to na myśli otwartości na redefiniowanie prawdy wiary uznawanych przez cały Kościół powszechny, takich jak Trójca Święta, Wcielenie czy niezbędność Bożej łaski do zbawienia. Nie sugeruję też w żadnym razie, że powinniśmy zmieniać chrześcijańską naukę moralną, bo otaczająca nas kultura zaczęła inaczej myśleć o ludzkiej seksualności. Chrześcijaństwo nie może zmieniać swojego nauczania w dowolny sposób i pozostać chrześcijaństwem. Otwartość na korektę teologii nie jest otwartością na wywrócenie jej do góry nogami.
Jednak każda ludzka interpretacja Bożego Objawienia jest w pewnym stopniu prowizoryczna. Kiedy powróci Chrystus, nie będzie już dłużej Kościołów reformowanych, prezbiteriańskich, baptystycznych, chrystusowych czy luterańskich. Zapewne okaże się, że wszyscy w jakiejś mierze się myliliśmy, a w jakiejś mieliśmy rację.
5. Pewność zbawienia
Inną z wyróżniających cech teologii protestanckiej jest nauczanie, że każdy wierzący może mieć pewność swojego zbawienia. Głębokie przekonanie, że gdybym teraz umarł, to przeszedłbym do lepszej rzeczywistości z Chrystusem. Apostoł Paweł pisze do filipian: Chciałbym umrzeć i być z Chrystusem, bo to znacznie lepsze, pozostać zaś w ciele jest bardziej potrzebne ze względu na was (Flp 1:23–24). Szczepan w chwili śmierci widzi Jezusa, czekającego na niego po prawicy Boga (Dz 7:56). Taka pewność zbawienia nie jest jednak zarezerwowana tylko dla apostołów i męczenników. Pan Jezus nauczał: Zapewniam, zapewniam was, że kto słucha Mojego słowa i wierzy Temu, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na potępienie, ale przeszedł ze śmierci do życia (J 5:24, por. 3:15–16, 6:47.51).
Oczywiście karykaturą protestanckiej pewności zbawienia byłoby przedstawienie jej jako „biletu do nieba”, po którego otrzymaniu nie ma znaczenia, jak będzie wyglądało nasze dalsze życie. Są w Piśmie Świętym liczne fragmenty, które wzywają do wytrwania w wierze, oraz ostrzegające, że nie wszyscy, którzy nazywają się chrześcijanami, będą zbawieni (np. Ez 18:24–26; Mt 7:21–23; Kol 1:21–23; Flp 2:12–13; Hbr 6:4–6, 10:26–28; 2 P 2:20–22). Poszczególne tradycje teologiczne w ramach protestantyzmu w różny sposób tłumaczą te teksty. Moja własna, reformowana, zazwyczaj wprowadza rozróżnienie pomiędzy prawdziwą, żywą wiarą, której zawsze towarzyszy wytrwanie, a powierzchowną, zewnętrzną relacją z Jezusem, którą do czasu mają hipokryci. Inne nurty w teologii protestanckiej często podkreślają, że jedynym, co może nas odłączyć od Chrystusa, jest świadome odrzucenie wiary. Wszystkie główne nurty w teologii reformacji zgadzają się jednak, że każdy chrześcijanin może mieć pewność swojej zbawczej relacji z Jezusem. Pięknie wyraża tę myśl Katechizm heidelberski:
Pytanie 1: W czym znajdujesz jedyną pociechę w życiu i wobec śmierci?
Odp.: W tym, że ciałem i duszą należę — zarówno teraz, gdy żyję, jak i wtedy, gdy umrę — nie do siebie, ale do Jezusa Chrystusa, mego wiernego Zbawiciela. To On swą drogą krwią dał całkowite zadośćuczynienie za moje grzechy, wyzwolił mnie z mocy diabła, to On strzeże mnie tak dobrze, że nawet włos z głowy mi nie spadnie bez woli Ojca niebiańskiego, co więcej — wszystko musi służyć mojemu dobru. Dlatego — przez Ducha Świętego – daje mi On pewność życia wiecznego i pozwala, abym od tej chwili z całego serca pragnął żyć dla Niego2.