Czy jest w tobie miejsce dla Bożego Słowa?
Gdy Jezus rozpoczął swoją ziemską służbę, zaczął ogłaszać: Opamiętajcie się, bo zbliżyło się Królestwo Niebios (Mt 4:17).1 Nadchodził więc czas, gdy Bóg miał objąć panowanie nad światem w szczególny sposób: zaprowadzić pokój i sprawiedliwość, osądzić wszystkich, którzy odrzucą Jego panowanie, oraz dać radość i wolność wszystkim cierpiącym sprawiedliwym. Fakt, że Królestwo jest u drzwi, był podstawą wezwania do działania. Izrael musiał się przygotować. Żydzi, jako ludzie wybrani przez Boga, mieli zmienić swoje życie, by przygotować się na nadchodzącą rzeczywistość. To właśnie było sedno nauczania Jezusa, wokół którego budował On całą swoją służbę. Jezus głosił Ewangelię — dobrą nowinę — o Królestwie.
Jednocześnie jednak w czterech Ewangeliach widzimy, że Jego zwiastowanie spotykało się z bardzo różnymi reakcjami. Nagromadzenie nie do końca pozytywnych — lub wprost negatywnych — postaw widzimy na przykład w jedenastym i dwunastym rozdziale Ewangelii Mateusza. Oto Jan Chrzciciel zdaje się być niepewny, czy Jezus rzeczywiście jest obiecanym Mesjaszem, skoro on sam — tzn. Jan — tkwi w więzieniu (11:2-6). Galilejskie miasta Betsaida, Chorazyn i Kafarnaum nie chcą się opamiętać (11:20-24). Wielu prostych ludzi przyjmuje Słowo o Królestwie, ale wielcy i mądrzy tego świata w większości je odrzucają (11:25-26). Faryzeusze sprzeciwiają się Jezusowi (12:1-14). Idą za Nim liczne tłumy (12:15), ale ciężko stwierdzić, jak duża ich część rzeczywiście doświadczyła przemiany serca; niektórzy dochodzą do wniosku, że Jezus musi być Synem Dawida (12:23), ale inni twierdzą, że wypędza demony mocą Beelzebula (12:24). W końcu, Jego własna rodzina zdaje się mieć wątpliwości co do Jego zdrowia psychicznego (12:46; por. Mk 3:21).
To wszystko skłania do pewnych pytań: jeśli Królestwo nadchodzi, jeśli jest to dobre nauczanie, dające życie, i jeśli Ten, który je głosi, jest obiecanym Mesjaszem — dlaczego reakcje są tak różne? Dlaczego nie wszyscy przyjmują Słowo o Królestwie? Skąd tak wielki opór?
Nauczanie Jezusa w rozdziale trzynastym Ewangelii Mateusza odpowiada właśnie na tego rodzaju pytania. Przypowieści, które Jezus tutaj głosi, objawiają tajemnice Królestwa Niebios (13:11). Prawdy, które przekazuje, są kluczowe dla zrozumienia, czym jest Królestwo Boże i jak działa.
W niniejszym tekście zajmę się przypowieścią o siewcy. Chciałbym, abyśmy dobrze ją zrozumieli, określili, czego uczy ona na temat Królestwa, a także spróbowali zbadać, w jakiej relacji do tego Królestwa sami się znajdujemy — każdy z osobna.
Jakie jest przesłanie przypowieści o siewcy?
Część ziarna pada więc przy drodze. Chodzi tutaj o ścieżkę z ubitej ziemi, która mogła biec przez środek pola albo wokół niego. Ziarno, które na nią trafia, jest jak podane na talerzu dla ptaków szukających pożywienia — i od razu zostaje przez nie wyjedzone.
Inne ziarna padają na miejsce skaliste. W wielu miejscach Galilei cienka warstwa gleby pokrywa skały wapienne znajdujące się płytko pod powierzchnią. Nie chodzi tu więc o ziemię wymieszaną z kamieniami, ale o taką, której jest bardzo mało. Mimo że ziarno szybko kiełkuje, płytkość gleby prowadzi do jego tak samo szybkiej śmierci; kiełki mają słaby korzeń, więc usychają w słońcu.
Jeszcze inne ziarna padają między ciernie. Tutaj problemem nie są ptaki ani mała ilość gleby, lecz to, że te cierniste chwasty zabierają zbożu światło i substancje odżywcze. Nawet jeśli ziarnu udało się wykiełkować, a młode roślinki przez jakiś czas utrzymały się przy życiu, zostają w końcu zaduszone przez konkurencję.
Czwarta część ziarna pada na glebę żyzną i wydaje plon — lub, inaczej mówiąc, owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny lub nawet stokrotny. Na tym Jezus kończy swoją przypowieść. Podsumowuje ją słowami: Kto ma uszy, niech słucha, lub, jak ujmuje to przekład literacki EIB: Kto ma uszy, niech rozważy moje słowa.2
W tym momencie do Jezusa podchodzą uczniowie i pytają Go, dlaczego naucza ludzi nie wprost, lecz w przypowieściach (Mt 13:10-17). Być może siedzą razem z Nim w łodzi i pytają Go po cichu; może mieli okazję dopytać Jezusa dopiero później, ale ewangelista Mateusz umieścił tę wymianę zdań tutaj ze względów kompozycyjnych. Ponieważ ta część tekstu nie jest tym razem przedmiotem naszego zainteresowania, przechodzimy dalej, do momentu, w którym Jezus zaczyna wyjaśniać swoim uczniom znaczenie opowiedzianej przed chwilą przypowieści.
Co przypowieść o siewcy mówi o Królestwie Bożym?
Okazuje się więc, że ziarno obrazuje tutaj głoszone Słowo Boże — Słowo o Królestwie. Pada ono na bardzo różny grunt. Każdy rodzaj ziemi ukazuje nam inną kategorię ludzi, inny rodzaj reakcji, inną postawę w stosunku do głoszonego Słowa — i związane z tym inne rezultaty.
Ludzie z pierwszej kategorii słuchają, ale nie rozumieją. To niezrozumienie nie wynika jednak z ich niewystarczających możliwości intelektualnych. W Mt 11:25 Jezus mówi, że Ojciec objawia Ewangelię niemowlętom — innymi słowy, jak mówi przekład literacki EIB, ludziom o dziecięcej prostocie — a zakrywa ją przed mądrymi i roztropnymi.3 Chodzi więc nie tyle o inteligencję lub wiedzę, lecz o niechęć do zrozumienia. Cały fragment Mt 13:1-23 wzywa tych, którzy słyszą, aby posłuchali (w. 9,12-13,16-17): aby rozważyli i wzięli sobie do serca. Ci, którzy nie rozumieją, nie rozumieją dlatego, że zrozumieć nie chcą. Dlatego zły, czyli Szatan, porywa z ich serca Słowo, które zostało w nich zasiane. Biblia w różnych miejscach pokazuje, że człowiek, który zamyka się na Ewangelię, jest zdany nie tylko na pragnienia swojego własnego zepsutego serca, ale także na aktywne działanie Szatana, który zwodzi, miesza i zaślepia (zob. 2 Kor 4:3-4; 2 Tes 2:8-11).
Następnie mamy tych, którzy są jak ziarno na skałach: kiedy słuchają Słowa, przyjmują je szybko i z radością, mają w sobie dużo entuzjazmu. Jednak ich wiara jest płytka i powierzchowna, nie zakorzenia się w ich sercu. Gdy nadchodzi ucisk lub prześladowanie — jakaś zewnętrzna presja, pod wpływem której trzeba zdecydować, komu lub czemu jest się wiernym — ludzie ci odchodzą od Chrystusa.
Dalej widzimy ludzi, którzy słuchają Słowa i być może poświęcają mu swoją uwagę — nie są w tym powierzchowni i nietrwali jak poprzedni — ale inne rzeczy walczą o ich czas, energię i skupienie, i w końcu wygrywają z Ewangelią. Zwróćmy uwagę, jak Jezus określa tę konkurencję dla Słowa. Po pierwsze, mówi o trosce tego wieku — ponieważ wszelkie nasze zmartwienia dotyczą tylko obecnego czasu; nie są wieczne. Wieczne jest Słowo, a jednak w wielu przegrywa walkę o uwagę z tymi tymczasowymi troskami. Po drugie, czytamy o oszustwie bogactwa — bogactwo bowiem obiecuje prestiż, wysoki status społeczny, przyjemność, a także gwarancję bezpieczeństwa… jednak jest nietrwałe, można utracić je na wiele sposobów, a ostatecznie nie zabierzemy go do grobu.
W końcu mamy jednak tych, których obrazuje żyzna ziemia: tacy ludzie słuchają Słowa, rozumieją je, przyjmują, a ono pracuje w nich i wydaje owoc. Jest to owoc różnej wielkości. Zwróćmy jednak uwagę: choćby nawet na żyzną glebę padło jedynie dwadzieścia pięć procent ziarna, i choćby wydało ono plon tylko trzydziestokrotny, wciąż byłby to plon dziesięć razy większy niż to ziarno, które się zmarnowało.
Co przypowieść o siewcy mówi nam więc o Królestwie? Otóż Królestwo jest głoszone — i domaga się odpowiedzi, reakcji ze strony człowieka. Ale trafia na bardzo różne postawy. Ziarno ląduje na różnym gruncie. Nie zawsze wydaje plon; w wielu przypadkach pozostaje bezowocne. Ale nie jest to wina ani ziarna, ani siewcy. To, czy w tobie Królestwo rozgości się i wyda owoc przemienionego życia, zależy od twojej postawy w stosunku do Słowa, które słyszysz. Tak było w czasach Jezusa i tak jest również teraz, kiedy On otrzymał wszelką władzę na niebie i na ziemi, a Ewangelia o Królestwie jest głoszona po całym świecie.
Jaką glebą jest twoje serce?
Prawdopodobnie większość osób czytających ten tekst określa się jako chrześcijanie. Zostaliśmy ochrzczeni, wyznajemy wiarę w Chrystusa, najpewniej należymy też do jakiejś wspólnoty. Czy oznacza to, że serce każdego z nas jest żyzną ziemią? Nie sądzę. Po pierwsze dlatego, że przynależność do Kościoła, jakkolwiek ważna, ostatecznie nie gwarantuje nikomu zbawienia. Nawet wśród apostołów znalazł się jeden, w którym ciernie zadusiły Słowo głoszone przez samego Jezusa. Po drugie, należy zauważyć, że Jezus opisuje tutaj ogólne typy postaw wobec Słowa, a więc może być i tak, że nasze życie częściowo charakteryzuje czwarta postawa, a częściowo któraś z pierwszych trzech.
Jaki masz stosunek do Słowa Bożego? Zwróć uwagę, że o ile jest tylko jedna droga do zbawienia — zaufanie Jezusowi — to istnieje wiele różnych dróg prowadzących do potępienia. Niewiele ci da pocieszanie się, że nie należysz do zasianych na gruncie skalistym, jeżeli jesteś pełen cierni. Jak więc przyjmujesz Słowo, kiedy je słyszysz lub czytasz?
Być może twoje serce jest twarde, jak droga, o której czytamy na początku przypowieści. Słowo dociera do ciebie, ale wchodzi jednym uchem, a drugim ucieka. Nie pozwalasz mu zapuścić korzeni — nie pozwalasz, żeby wywarło na ciebie jakikolwiek wpływ. Szatan zrobi wszystko, żeby zabrać to Słowo z twojego serca. Może mu się to udać przez stworzenie w tobie nieuwagi na to, co do ciebie dociera; przez kierowanie skupienia na inne bodźce albo przez skłanianie cię do tego, żebyś każdej soboty siedział przed komputerem do trzeciej w nocy, tak że będziesz następnego dnia przysypiał na nabożeństwie. Może mu się to udać przez wzbudzanie w tobie wrogości wobec tego, co słyszysz: postawy buntu i niezadowolenia. Szatan może też po prostu rodzić w tobie niechęć do rozumienia Słowa — kiedy tylko usłyszysz coś, co wyda ci się trudne, odrzucisz to i zwrócisz się w stronę czegoś łatwiejszego. Jakiejkolwiek strategii by nie użył, ostatecznie sam będziesz sobie winny — ponieważ to ty pozwoliłeś mu zabrać to Słowo sprzed twoich oczu, tak byś już więcej nie zaprzątał sobie nim głowy. Twoje serce pozostanie twarde.
A może twoje serce jest płytkie. Słyszysz Ewangelię i stwierdzasz: To jest coś! Ekscytujesz się wszystkim, co słyszysz o Jezusie i o Bożej miłości. Być może pobudziły cię do tego nastrojowe pieśni na jakiejś konferencji chrześcijańskiej. Lub może nigdy nie czułeś się akceptowany przez innych, byłeś wyśmiewany i odrzucany, ale w końcu w Kościele odnalazłeś ludzi, którzy przyjmują cię takim, jakim jesteś. Może przemówiło do ciebie coś jeszcze innego. Co ważne, żadna z tych rzeczy nie musi być zła sama w sobie. Bezwarunkowa miłość wobec drugiego człowieka rzeczywiście powinna odróżniać Kościół od świata, a nastrojowa muzyka nie musi mieć nic wspólnego z fałszywą duchowością. Jednak nie są to rzeczy wystarczająco mocne, żeby utrzymać cię przy Jezusie, kiedy przyjdzie ucisk i prześladowanie. Kiedy okaże się, że wyznawanie tej fajnej wiary4 będzie cię kosztować wygodę, relacje, szacunek innych, kiedy trzeba będzie pójść pod prąd — okaże się, że nie dałeś temu Słowu się w tobie zakorzenić; że ono po prostu w tobie marnieje. Nie przemyślałeś nigdy tego, co to tak właściwie znaczy być uczniem Jezusa. Okaże się, że twoje chrześcijaństwo jest płytkie, ponieważ twoje serce jest płytkie.
Może też być tak, że twoje serce jest ciasne. Pociąga cię Ewangelia, interesuje cię to, jaką drogą należy iść, aby odziedziczyć życie wieczne, podobnie jak bogatego młodzieńca, który przyszedł do Jezusa (Mt 19:16). Ale jest tyle rzeczy, które próbują odciągnąć twoją uwagę! Tyle trosk tego wieku, tyle potrzeb! Musisz zająć się tym i tamtym, rodziną, znajomymi, pracą, studiami. Trzeba zapłacić rachunki, zapisać się do lekarza. I oto nagle okazuje się, że po prostu nie masz czasu na to, by pozwolić temu Słowu, aby cię przemieniło. Chciałbyś brać udział w nabożeństwach i innych spotkaniach Kościoła, czytać Biblię, modlić się, ale jest tak wiele rzeczy… i do tego tyle odcinków serialu, których jeszcze nie obejrzałeś, i tyle ciekawostek w internecie, których jeszcze nie zobaczyłeś. Po prostu nie masz czasu! Z drugiej strony możesz ulegać oszustwu bogactwa: jego zwodniczym urokom, iluzji bezpieczeństwa, przez którą mówisz sobie, że masz jeszcze czas, że zajmiesz się tym później. Ale wszystkie te sprawy — troski i bogactwa — przeminą, podczas gdy najbardziej podstawowa potrzeba — potrzeba zbawienia przez wiarę w Słowo — pozostanie. Podobnie jak to było z nastrojową muzyką, żadna z wymienionych powyżej rzeczy nie musi być zła sama w sobie, ale każda może stać się cierniem, który pcha się, ciśnie ze wszystkich stron, próbuje zadusić w twoim życiu czas, kiedy wsłuchasz się w Boże Słowo. I twoje serce będzie ciasne.
Naszym celem powinno być serce żyzne. Takie, które Słowo chętnie przyjmuje; które znajduje czas na to, żeby się nad nim pochylić; które nie zadowala się zdobywaniem wiedzy, ale pragnie przemiany codzienności. Słowo zasiane w takim sercu może wydawać różny plon. W jednych będzie nieco mniejszy, w innych średni, w jeszcze innych olbrzymi. Kluczowe jest to, aby ten owoc się pojawiał, to znaczy aby w twoim życiu była widoczna przemiana na obraz Jezusa — trwała i ciągła.
Być może jesteś w stanie bez problemu przypisać siebie do którejś z czterech kategorii, które wymienia Jezus. A może zasadniczo otwierasz się na działanie Słowa, ale wciąż często zmagasz się z tym, że twoje serce staje się twarde, płytkie lub ciasne. W każdym przypadku drogą do uzyskania żyznego serca — i użyźniania go każdego dnia — jest wpatrywanie się w Chrystusa. On nie przyszedł po to, aby ustanowić Królestwo dla tych, którzy byli wystarczająco dobrzy — bo nikt nie był. Niczyje serce nie było wystarczająco żyzne. Ale On uczynił zapowiadane Królestwo rzeczywistością przez to, że umarł w nasze miejsce, Król za buntowników, aby zapewnić nam do tego Królestwa dostęp. Ponieważ wyrzekł się wszystkiego, dlatego otrzymał wszelką władzę, i my wraz z Nim możemy otrzymać wszystko. Dlatego gdy patrzysz na Chrystusa — z miłości umierającego za twój grzech — zadaj sobie pytanie, zarówno dzisiaj (być może po raz pierwszy), jak i każdego kolejnego dnia: czy Jego miłość jest wystarczająco wielka? Czy ma w twoich oczach wystarczająco dużą wartość, byś postawił się swojej niechęci do zrozumienia, byś poważnie zastanowił się nad naśladowaniem Go, i byś wykarczował w swoim życiu wszystkie ciernie, które próbują cię zadusić — i dał miejsce Jego Słowu, by ono wykonywało w tobie swoją pracę?
- Fragmenty Pisma Świętego, chyba że zaznaczono inaczej, za: Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza. Przekład dosłowny z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego, Ewangeliczny Instytut Biblijny, Poznań 2019.
- Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Przekład z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego, Ewangeliczny Instytut Biblijny, Poznań 2016.
- Tamże.
- W tym kontekście polecam artykuł Filipa Sylwestrowicza: W chrześcijaństwie nie chodzi o fajność.