A jeśli nic się nie zmieni?

Czas biegnie szybko do przodu. Wydawać by się mogło, że chwilę temu skończył się 2018 rok, a minęły już prawie cztery miesiące od momentu, kiedy życzyliśmy bliskim, by Nowy Rok 2019 był lepszy od poprzedniego i przyniósł wszystko co, najlepsze. Wiele z nas odczytując podobne słowa w smsach od znajomych, natychmiast kierowało myśli w stronę jakiejś sprawy czy obszaru w swoim życiu, w którym z utęsknieniem oczekuje zmiany  i spoglądało na nadchodzący rok z nadzieją, że to on przyniesie spełnienie. Minęły kolejne miesiące, radosne podekscytowanie ustąpiło miejsce zwykłej, szarej codzienności tak podobnej do tej z poprzedniego roku, a która pod koniec grudnia znów na chwilę zamieni się  w pełne nadziei oczekiwanie na lepszy rok 2020. Czy tak musi być zawsze? 

Mam wrażenie, że w kulturze, w której żyjemy, dwa poglądy, świadomie bądź nieświadomie, bardzo mocno warunkują nasze podejście do życia: (1) musimy być w życiu spełnieni, (2) zewnętrzne okoliczności determinują nasze życie. Środki masowego przekazu, social media, kampanie reklamowe próbują nam wmówić, że musimy być spełnieni, a jeżeli tak nie jest, to znaczy, że jakieś zewnętrzne okoliczności stoją nam na przeszkodzie i powinniśmy je jak najszybciej zmienić.  Kiedy przyłapuję się na takim sposobie myślenia zadaję sobie przewrotne pytanie: a co jeśli zmieni się wszystko, co pragnę by się zmieniło i okaże się, że wszystkie moje problemy pozostały? Co jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, a nadal będę doświadczała podobnych trudności, słabości i zmagań? Często wracają do mnie słowa osoby, która zupełnie zmieniła swój styl życia przeprowadzając się na drugą stronę kuli ziemskiej: „Wydawało mi się, że wszystkie moje problemy zostały w mojej ojczyźnie, niestety przyszły za mną na drugi koniec świat, bo okazało się, że tak naprawdę one były we mnie.”

Stwierdzenie „problem jest we mnie” nie jest dziś popularne. Problem jest wszędzie i we wszystkich tylko nie we mnie. Ja muszę „stać się panią swojego losu”, „odkryć swoje ukryte piękno” oraz nie pozwolić, by ktokolwiek i cokolwiek stanęło na drodze mojej samorealizacji i spełnieniu, bo „jestem tego warta”. Pomijając kwestię tego, jak bardzo takie odejście jest egoistyczne, samolubne i egocentryczne oraz korelację między nim, a zjawiskiem roszczeniowego i pretensjonalnego społeczeństwa, trzeba przyznać, że taki sposób myślenia prowadzi do zaprzeczenia biblijnej prawdzie o grzesznej naturze człowieka.

Myśli człowieka i dążenia jego serca są ustawicznie złe. Na te słowa niejedna osoba się wzdryga, gdyż łatwo odnieś je do ludzi wkraczających na kryminalną ścieżkę, przestępców czy oprawców, jednak statystyczny Kowalski nie jest postrzegany w tych kategoriach. Myśląc o złych myślach i złych dążeniach serca często zapominamy o gniewie, uszczypliwości, złośliwości, obmowie, mściwości, pysze, obłudzie, lenistwie, pogardzie czy samolubstwie skrzętnie skrywanych pod maską społecznej ogłady i dobrego wychowania. Większość ludzi pozwalających sobie na wybuchy złości, problem widzi w otoczeniu, które – ich zdaniem – prowokuje ich złość a nie w swojej porywczości. Mściwa osoba o zawistnych myślach usprawiedliwia się doznaną krzywdą, ignorując zupełnie kwestię pielęgnowanej w sercu nienawiści. Można mnożyć przykład, ale schemat myślenia jest zawsze podobne „gdyby nie oni, ja nie miałabym z tym problemu” , „to wszystko z powodu kogoś lub czegoś”. Jednak to w nas jest problem i jego rozwiązaniem nie jest zmiana okoliczności, środowiska w którym się znajdujemy czy zachowania otaczających nas ludzi. Problem jest w nas.

Kilka dni temu cały chrześcijański świat wspominał śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Jednak przesłanie tych świąt nie powinno towarzyszyć nam tylko przez kilka dni w roku. Jezus Chrystus umarł i zmartwychwstał m.in. po to, aby we mnie mogły umierać  złe myśli i dążenia, wszystkie problemy, które wciąż są we mnie; żeby moja egoistyczna ludzka natura stawała się coraz mniejsza, a wzrastał we mnie charakter chrystusowy zmieniający mój sposób myślenia, postrzegania i zachowanie. Kiedy więc pojawiają się myśli pełne żalu i gorycz z powodu niezmieniających się okoliczności oraz frustracja spowodowana brakiem zmian, których oczekujemy, zamiast narzekać i użalać się nad sobą, warto zadać sobie przewrotne pytanie: „A co jeśli problem jest we mnie? A co jeśli zmienią się wszystkie okoliczności i okaże się, że tak naprawdę nic się w moim życiu nie zmieniło?”. Nowe życie w Chrystusie, ustawiczne przemienianie się, by stać się do niego podobnym stanowią jedno z ważniejszych przesłań Wielkanocy. Zamiast narzekać na innych oraz tęsknić za tym, czego nie ma, żyjmy nim na co dzień, a nie tylko od święta.

 

  • 44 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Opolskim. Zachwycona Chrystusem, zafascynowana pięknem dostrzeganym w codzienności, ukrytym w tajemnicy ludzkiego życia oraz odkrywanym w Prawdzie objawionej ludziom przez Boga. Zainteresowana historią, językoznawstwem oraz szeroko pojętą tematyka związaną z dzieckiem, jego rozwojem i chrześcijańskim wychowaniem.