Świętość (nie) jest przestarzała

Świętość nie zawsze kojarzy się pozytywnie. Mówi się czasem z przekąsem: “nie bądź taki święty” lub “nie bądź świętszy od papieża”, utożsamiając świętość z przesadną i kłopotliwą dla otoczenia gorliwością. Bywa ona też wiązana z obłudą i pobożnością na pokaz, czemu dajemy wyraz mówiąc, że ktoś jest “świętoszkiem”. Świętość może też kojarzyć się z niezrozumiałymi wyrzeczeniami, które krępują naszą wolność i pozbawiają nas przyjemności. Nawet jeżeli na hasło “świętość” nie przychodzi nam od razu na myśl “Legenda o świętym Aleksym” lub ascetyczne praktyki Szymona Słupnika, to prawdopodobnie myślimy o bardziej przyziemnych ograniczeniach, takich jak nieoglądanie pewnych programów w telewizji, niechodzenie na niektóre imprezy i wstrzemięźliwość seksualna przed ślubem.

Świętość nie wydaje się więc być najlepszą reklamą dla współczesnego chrześcijaństwa. Któż chciałby poddawać się niezrozumiałym ograniczeniom w tym pełnym możliwości świecie? Jawi się ona jako dokładne przeciwieństwo dobrej zabawy, antyteza przyjemności i radości z życia. Należy do staromodnego świata religii, który pewnie dla niejednej osoby oznacza nietolerancję, odrzucanie innych i sztywny formalizm.

A jednak świętość jest jedną z tych rzeczy, które są w chrześcijaństwie najpiękniejsze i najbardziej pociągające! Jeżeli chcemy przekazać wiarę kolejnemu pokoleniu dorastającemu już w XXI wieku, to bynajmniej nie powinniśmy wstydliwie chować świętości w kąt, ale raczej postawić ją w naszych kościołach na honorowym miejscu. Tylko chrześcijaństwo obsesyjnie wręcz zafascynowane Bożą świętością może mieć coś wartościowego do zaoferowania współczesnemu światu.

W świętości nie chodzi (głównie) o nas

Żeby zrozumieć znaczenie świętości, należy przede wszystkim dostrzec, że wcale nie chodzi w niej przede wszystkim o nas. Świętość to nie jest określenie na kierowanie się w życiu staroświeckimi wartościami. Nie jest też synonimem religijnej dewocji, ani inną nazwą życia pełnego wyrzeczeń. Świętość nie jest również tożsama z tradycyjnym nabożeństwem, majestatycznymi katedrami i podniosłą liturgią. W pierwszej kolejności jest ona cechą samego Boga. Określa ona go do tego stopnia, że czasem jest on nazywany po prostu Świętym (Hi 6:10) lub Świętym Izraelskim (Iz 41:20, 43:14). Podobnie i imię Boże, które wyraża jego prawdziwą istotę, jest święte (Kpł 20:3, 22:2.32, Ez 20:39, Łk 1:49). Świętość ludzi jest odbiciem i naśladowaniem Bożej świętości. Pismo Święte wielokrotnie wzywa nas: “świętymi bądźcie, bo ja jestem święty!” (1 P 1:16, Kpł 11:44). Nawet najdoskonalsza świętość człowieka nie może się jednak równać z pierwowzorem, którym jest świętość samego Boga: “nikt nie jest tak święty, jak Pan (…)” (1 Sam 2:2)1.

Czym więc jest Boża świętość? Często spotykam się z definiowaniem jej jako oddzielenia od grzechu2. Jednak taka definicja sprowadza świętość do roli negacji. Znaczyłaby tyle, że Bóg nie ma nic wspólnego z zepsuciem i upadkiem. Świętość jest jednak przede wszystkim pozytywną cechą naszego Pana. Świętość jest cechą Boga, która czyni go zbawcą. Kiedy Izraelici zostali ocaleni przed wojskiem faraona, zaśpiewali: “Któż jest jak Ty, wśród bogów, Panie? Któż jest jak Ty, wzniosły w świętości? Straszliwy w chwalebnych czynach, sprawco cudów” (Wj 15:11). Świętość jest też tym, co sprawia, że możemy polegać na Bożych obietnicach. Jego słowo jest święte i nie może zostać złamane (Ps 105:42, Ps 22:4-5). Świętość sprawia wreszcie, że Bóg odbiera ludzką nieprawość jako zniewagę (Am 2:7). Świętość oznacza Bożą absolutną doskonałość, dobroć i majestat. Jest tym, co sprawia, że on jest sobą.

Jak bardzo XXI wiek nie różniłby się od przeszłości, to człowiek niezmiennie potrzebuje świętego Boga. Tylko on może zapewnić stałość w pełnej zmian rzeczywistości. Tylko na nim można niezmiennie polegać bez względu na okoliczności. Tylko święty Bóg może nas wyzwolić od zła i niesprawiedliwości, ponieważ sam w żadnym stopniu nie jest nimi skażony. Tylko on może zaprowadzić sprawiedliwość, bo nie ma nic wspólnego z niesprawiedliwością. Bez świętości nie byłoby ewangelii ani zbawienia.

Świętość dotyka naszego życia

Chociaż Boża świętość jest źródłem naszej nadziei zbawienia, to jednocześnie jest ona dla grzesznika śmiertelnie niebezpieczna. Kiedy prorok Izajasz stanął przed Bożym tronem w niebie, to natychmiast uświadomił sobie, że nie jest godzien przebywać w obecności Świętego (Iz 6:6). Gdy apostoł Piotr rozpoznał w Jezusie boskiego posłannika, od razu przerażony zdał sobie sprawę ze swojej grzeszności (Łk 5:8). Nie ma nic bardziej budzącego grozę niż oblicze Boga dla upadłego człowieka. A jednak obie te historie mówią o Bożym przebaczeniu. Bóg posłał anioła, żeby oczyścił proroka Izajasza i uczynił go godnym sprawowania powierzonej mu misji. Jezus nie odtrącił Piotra, ale przeciwnie: uczynił go swoim apostołem. 

Chrześcijaństwo jest opowieścią o tym, jak święty Bóg przyjmuje nieświętych ludzi. Nikt z nas nie jest święty sam w sobie. Nie jesteśmy doskonale prawdomówni jak Bóg. Nie zawsze można polegać na naszych obietnicach. Często jesteśmy niesprawiedliwi wobec innych. Żywimy urazy, postępujemy samolubnie i wykorzystujemy potknięcia innych dla swoich korzyści. Kiedy to sobie uświadomimy, to świętość Boga powinna nas napełniać niewysłowioną grozą! Stanięcie przed doskonałym Panem nieba i ziemi byłoby dla nas zagładą. A jednak on wyciąga ku nam swą rękę. Pozwala nam stanąć przed swoim obliczem i sam oczyszcza nas z naszej nieprawości. Z powodu swojej świętości Bóg nie mógłby znieść obecności grzesznych ludzi, ale z powodu tej samej świętości postanowił nas wybawić z tej niedoli.

Świętość na miarę XXI wieku

Dopiero w tej perspektywie tradycyjna chrześcijańska moralność oraz historyczne formy nabożeństwa nabierają sensu. Powszechne sądy na temat moralności są zmienne w czasie. Zmiany te bywają pozytywne lub negatywne. Z jednej strony w kulturze zachodniej powszechnie potępia się dziś niewolnictwo, które w przeszłości było szeroko akceptowane. Z drugiej strony coraz powszechniejszym przyzwoleniem cieszy się swoboda obyczajów, która z pewnością wzbudziłaby zgorszenie u naszych przodków. Chrześcijaństwo nie wzywa jednak do moralnego tradycjonalizmu, który za punkt honoru stawia sobie życie normami dnia wczorajszego. Wzywa raczej do upodabniania się do świętego Boga, którego charakter objawia nam Pismo Święte. Stąd wezwanie do świętości jest wezwaniem do podążania za niezmiennie aktualnymi normami moralnymi, które z równą siłą potępiają okrucieństwa handlu niewolnikami w XVIII i XIX wieku, jak współczesną niemoralność seksualną. Jako Boże dzieci jesteśmy powołani do bycia takimi jak nasz Ojciec, niezależnie od tego, co akurat znajduje uznanie w oczach współczesnego nam świata.

Niezmienna pozostaje też potrzeba spotkania świętego Boga. Dookoła nas zmieniają się kulturowe preferencje, gusta muzyczne i moda. Jednak niezmienne pozostaje doświadczenie wspólnoty chrześcijańskiej, która przychodzi razem przed oblicze Trójjedynego Boga. Dlatego jakkolwiek forma nabożeństwa pozostaje w pewnym stopniu zależna od współczesnej kultury, to jednak musi satysfakcjonująco wyrażać jego niezmienną istotę. Podobnie jak wszyscy nasi przodkowie potrzebujemy skonfrontować się z Bożą świętością, uznać swoją grzeszność, doświadczyć przebaczenia, zostać pokrzepieni przez Pana za pomocą jego Słowa i sakramentów oraz posłani, żeby żyć dla jego chwały.

Świętość nie jest przestarzałym balastem utrudniającym chrześcijaństwu przetrwanie w XXI wieku, ale niezwykle aktualną odpowiedzią na potrzeby współczesnego człowieka. Jedynie przemieniające doświadczenie spotkania ze świętym Bogiem może pozwolić upadłemu człowiekowi znaleźć prawdziwy pokój. Z tego doświadczenia powinny wypływać zasady, którymi kierujemy się na co dzień. W nim też powinno być zakorzenione życie kościoła.


  1. Teologia protestancka okresu ortodoksji (XVII-XVIII w.) rozróżniała pierwotną i absolutną świętość, która jest właściwa Bożej naturze oraz pochodzącą od niej względną świętość człowieka. Edward Leigh pisał używając arystoteliańskich kategorii, że w Bogu świętość jest substancjalna, podczas gdy u człowieka jest przypadłością. Cf. Richard Muller, “Post Reformation Reformed Dogmatics”, t. 3 “The Divine Essence and Attributes”, Grand Rapids 2003, ss. 498-499.
  2. Zwykle taka definicja poparta jest odwołaniem do etymologii hebrajskiego słowa qodesz. Problemy z próbami zdefiniowania hebrajskiego pojęcia świętości na podstawie etymologii wyczerpująco przedstawił David Clines w prezentacji “Alleged Basic Meanings of the Hebrew Verb qdš ‘be holy’: An Exercise in Comparative Hebrew Lexicography“. Etymologia w ogóle nie powinna być podstawą do określania znaczenia słów, które determinuje nie ich historia, ale sposób używania. Ponadto nie da się wywieść słowa qodesz od żadnego rdzenia oznaczającego oddzielenie.
  • 81 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Doktorant biblistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim. Absolwent biblistyki na Uniwersytecie w Cambridge, teologii w Canadian Reformed Theological Seminary i hebraistyki w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim. Miłośnik dobrej książki i dobrej kawy. Członek Kościoła Ewangelicko-Prezbiteriańskiego.