Między piątkiem a niedzielą

Każda istota ludzka nosi w sobie pragnienie, by żyć. Nieraz ze zdumieniem czytamy wstrząsające historie ludzi, którzy przetrwali w skrajnie trudnych, wprost nieludzkich warunkach. Opowieści o życiu w obozach lub więzieniach, na zesłaniu, w skrajnej nędzy czy wśród prześladowań. Mówi się wtedy o instynkcie przetrwania, ogromnym pragnieniu, by przeżyć za wszelką cenę.

Żyć bez bólu psychicznego i fizycznego – do tego sprowadzają się prawie wszystkie nasze działania, choć często są one podświadome. Gdy więc spotykamy na swej drodze coś, co mogłoby spowodować cierpienie lub co więcej, odebrać życie, instynktownie wycofujemy się, pragniemy tego uniknąć, odczuwamy strach.

Zastanawiałam się nad tym niedawno rozmyślając o Wielkanocy. W minionych dnia w krajach chrześcijańskich mówiło się, mniej lub więcej, o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

Człowiek w Getsemane

Myślałam o tamtej nocy sprzed ponad dwóch tysięcy lat, gdy w samotności ogrodu Getsemane pewien Człowiek staczał modlitewną duchową bitwę. Cierpienie jego duszy było ogromne, pot jego był jak krople krwi. Trwał w śmiertelnym boju, jak określił to ewangelista Łukasz. Agonia duszy poprzedzić miała mękę ciała.

Był Synem Bożym, był Bogiem. Był jednak także człowiekiem, odczuwającym ludzki strach przed cierpieniem i instynktowne pragnienie uniknięcia śmierci. Pismo mówi o Jezusie, że został doświadczony we wszystkim, co składa się na ludzką egzystencję, dlatego jako nasz Arcykapłan może współodczuwać z naszymi słabościami (Hbr 4:14-16). Może współodczuwać z nami, ponieważ doświadczył tych samych słabości ludzkiej natury, z którymi zmagamy się w naszym życiu. Poznał czym jest strach, lęk przed cierpieniem i śmiercią, czym jest odrzucenie. Różnica między Nim, jako człowiekiem, a nami polegała na tym, że On nie musiał tego doświadczać i przechodzić przez to, na co my, jako istoty ludzkie, nie mamy wpływu. On dobrowolnie zgodził się na to cierpienie.

Przyznam szczerze, że mój ograniczony umysł nie potrafi pojąć ogromu oraz wspaniałości tej niezwykłej łaski i miłości. A gdy ludzki rozum nie potrafi czegoś zrozumieć, często, niestety, umniejsza dane zagadnienie. Dlatego tym bardziej warto się nad nim zastanawiać, by nie wpaść w pułapkę umniejszania jego znaczenia, bagatelizowania sensu. Próbuję zrozumieć, dlaczego taka właśnie Historia była lepsza, od jakiejkolwiek innej. Mając świadomość, że prawdopodobnie w pełni zrozumiem to dopiero, gdy nastanie doskonałość, pragnę jednak nieustannie drążyć tunel w skale Prawdy, by odkryć choć odrobinę więcej kryjącej się tam głębi.

„Wyparł się samego siebie”

Apostoł Paweł w liście do Filipian w niezwykle mocnych i poruszających słowach opisuje to, co uczynił Jezus. (Poniżej podaję ten fragment w przekładzie Biblii Poznańskiej):

Postępujcie względem siebie na wzór Chrystusa Jezusa. On to, istniejąc w naturze Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby być na równi z Bogiem, lecz sam siebie poniżył (ogołocił samego siebie – Biblia Tysiąclecia), przyjąwszy naturę sługi. Stał się podobny do ludzi i w zewnętrznej postaci uznany za człowieka. Uniżył samego siebie, stał się posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Flp 2:5-8

Chrystus nie tylko wyparł się swojej boskiej pozycji oraz należnej Mu chwały stając się człowiekiem. Już jako człowiek wyrzekł się wszystkich ludzkich pragnień i praw. Będąc człowiekiem złożył w ofierze ludzki instynkt przetrwania – pragnienie życia bez bólu i cierpienia, i naturalne pragnienie uniknięcia śmierci – w posłuszeństwie podporządkowując go woli Ojca dotyczącej planu zbawienia. Zrezygnował również z uznania ludzi, szacunku i podziwu – tych rzeczy, których wszyscy przecież z natury pragniemy. Współczesny przekład Biblii Króla Jakuba używa tutaj niezwykle mocnych słów „[He] made Himself of no reputation” czyli dosłownie uczynił siebie kimś bez reputacji. Naturalnie rodzi się tutaj pytanie dlaczego to wszystko, jaki jest cel tej niepojętej Historii?

Zapowiedź chwały 

Odpowiedź możemy odnaleźć w liście apostoła Pawła do Efezjan (1:3-6), gdzie w pięknych słowach w skrócie opisany został Plan Łaski i Chwały.

Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios; w nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej,  ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym.

Dzięki hojności zdumiewającej, cudownej łaski, która została nam udzielona w Chrystusie, dostąpiliśmy odpuszczenia grzechów, oczyszczenia z win dzięki Jezusowej krwi; oznajmiono nam tajemnicę Bożej woli, tego, co ma się wydarzyć, gdy nastanie pełnia czasów; dzięki Bożemu wybraniu i powołaniu staliśmy się częścią tego chwalebnego plany, przysposobionymi synami Bożymi, abyśmy się przyczyniali do uwielbienia chwały Jego. 

W dalszym fragmencie (Ef 1:18-23) apostoł Paweł pisał o swojej modlitwie wstawienniczej za efeskich chrześcijan, w której prosił Boga, by oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego, jaką okazał w Chrystusie, gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym(…).

Apostoł narodów pisał o niewzruszonej nadziei, bogactwie chwały oraz potężnej mocy, której mogą doświadczać wierzący. W pierwszej chwili, przeczytawszy te słowa, ktoś mógłby pomyśleć, że wzbudzenie Chrystusa z martwych położyło kres wszystkim utrapieniom i troskom, jeśli nie od razu całego świata, to przynajmniej Jego uczniów. Wiemy jednak aż nazbyt dobrze, że tak wcale nie jest.

Rzeczywistość

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa nie zlikwidowało z powierzchni Ziemi wszelkich chorób, cierpień czy trosk. Chociaż podczas tamtej pamiętnej Wielkanocy (1 Kor 5:7) śmierć została triumfalnie pokonana, od ponad dwóch tysięcy lat zapełniające się coraz bardziej cmentarze dobitnie dowodzą, że w dalszym ciągu zbiera ona swoje żniwo. Doświadczeni, utrapieni lub prześladowani chrześcijanie nieraz więcej wiedzą o smutku niż o wspaniałej chwale, zaś nadzieja zdaje się być w ich życiu bardzo wątłym, ledwie tlącym się płomykiem, który z trudem udaje im się osłaniać ostatkiem sił. Znów naturalnie pojawia się pytanie: dlaczego tak to wygląda? Być może w niejednym omdlałym sercu zakiełkowało zwątpienie, pytając: I gdzież jest ta przyobiecana chwała?

Pomiędzy ukrzyżowaniem a zmartwychwstaniem

Ciekawie napisał o tym Philip Yancey1: „Jak twierdził [Jürgen Moltmann], żyjemy na ziemi w stanie zawieszenia pomiędzy krzyżem a zmartwychwstaniem. Choć otoczeni rozkładem, to mimo wszystko śmiemy oczekiwać na doskonałość, na odnowę całego wszechświata. Nie mamy żadnego dowodu, że to kiedykolwiek się ziści, ponad znak w historii, „przebłysk” w postaci zmartwychwstania Chrystusa. Jeśli jednak zachowamy wiarę w tę niezwykła przyszłość, to ona przekształci naszą teraźniejszość – tak jak nadzieja Moltmanna na zwolnienie z więzienia nadała nowy sens jego codzienności za drutami”.

Zaraz na początku Historii wszechświata miał miejsce Upadek – człowiek zgrzeszył, niszcząc harmonię dziewiczego stworzenia i budując nieprzebyty mur między sobą a Bogiem. Mur, który zniszczyć mogły tylko łaska i miłość objawione w osobie i dziele Jezusa Chrystusa. Tak więc jak śmierć Chrystusa, była swoistym następstwem Upadku, tak Jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią tego, że kiedyś, wraz z  nastaniem pełni czasów, nastąpi Odnowienie całego stworzenia, nastanie doskonałość, już nigdy więcej nieskażona śmiercią, cierpieniem i grzechem. W obecnej chwili znajdujemy się jednak pomiędzy – pomiędzy ukrzyżowaniem a zmartwychwstaniem, upadkiem a odnowieniem.

Pozwolę sobie tutaj zacytować nieco dłuższą, ale niezwykle interesującą wypowiedź George’a Steinera2, która doskonale wpisuje się w tematykę niniejszych rozważań.

Wiemy o Wielkim Piątku, kiedy to według chrześcijan miało miejsce Ukrzyżowanie. Jednak niechrześcijanie, ateiści też o nim wiedzą. To znaczy wiedzą o niesprawiedliwości, o niekończącym się cierpieniu, o stracie i potwornej zagadce końca, które nie tylko mają ogromny wpływ na ludzkość w wymiarze historycznym, ale stanowią tworzywo życia codziennego. Z konieczności wiemy też o bólu, o rozczarowaniach w miłości i o samotności, które są zarówno częścią historii powszechnej, jak i losów poszczególnych ludzi. Wiemy również o Niedzieli. Dla chrześcijan ten dzień oznacza zapowiedź jednocześnie pewną i zagadkową, oczywistą i wykraczającą poza możliwości pojmowania; zapowiedź zmartwychwstania, sprawiedliwości i miłości, która pokonała śmierć (…). Ten dzień nosi wszelkie znamiona nadziei (a nie ma prostszego pojęcia niż to). Do nas jednak należy długa przeprawa przez Sobotę.

Długa przeprawa przez Sobotę

Wiemy o Upadku na początku dziejów, jego skutków doświadczamy na co dzień. W Chrystusie zaś Bóg objawił nam koniec Historii wszechświata – Odnowienie. W Zmartwychwstałym znajduje się bowiem zapowiedź ostatecznego zwycięstwa, chwały, łaski, miłości, pokoju i pełni radości, których pewność możemy mieć dzięki wierze, która jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11:1, w przekładzie Biblii Tysiąclecia). Ostateczny triumf Chrystusa nad śmiercią i grzechem jest pewny, co więcej – jest już dokonany. Teraźniejszość, jak trafnie zauważył Yancey, tylko wypełnia luki.

Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni. Hbr 12:1-3

Przypisy:

1Philip Yancey, Sposób na niewidzialnego Boga, Wydawnictwo Credo, 2010

W: ibid. 

  • 13 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego na wydziale filologii angielskiej i lingwistyki. Zainteresowana historią, literaturą i językoznawstwem, miłośniczka książek i podróży.