Dwie historie: mała i duża
W styczniu tego roku minęły cztery lata odkąd dołączyłam do redakcji nalezecdojezusa.pl. Przez większą część tego czasu pisanie towarzyszyło mi w poszukiwaniach odpowiedzi na pytania dotyczące kobiecości i roli kobiety oraz w różnych zmaganiach, przeżyciach. Dawało wiele radości, pomagało uporządkować myśli i bardziej zgłębić pewne zagadnienia. Jednak w pewnym momencie zmienił się mój sposób postrzegania wielu spraw. Niech ten tekst będzie podsumowaniem przeszłych czterech lat.
Mała historia
Z różnych względów, z powodu przeróżnych uwarunkowań i okoliczności bardzo długo zmagałam się z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Kiedy dołączałam do grona blogerów NDJu, byłam w trakcie uświadamiania sobie źródeł tego problemu, jego następstw i wpływu, jaki ma na życie. Szukałam pomocy w Bogu i Jego wielkiej miłości okazanej ludziom w Jezusie Chrystusie. Uczyłam się ufać, zaufaniem rozpraszać strach, wiarą uciszać rozedrganie. Polegając na boskich obietnicach dostrzegałam jak daleko trwalszym są fundamentem niż to wszystko, co dotychczas było gwarantem mojego bezpieczeństwa, a w rzeczywistości z powodu swojej zawodności, przyczyną jego braku. Kiedy przemieniana przez miłość odnalezioną w Chrystusie powoli odzyskiwałam poczucie bezpieczeństwa, nagle zderzyłam się z miażdżącymi wyrokami boskiej suwerenności. Dopiero z perspektywy czasu jestem w stanie dostrzec, że to co wydawało się przynosić ruinę, w rzeczywistości budowało trwalszą budowlę.
Duża historia
Szukając bezpieczeństwa oraz zaspokojenia wewnętrznych tęsknot nieświadomie skupiałam się na sobie. Moje chrześcijaństwo było skoncentrowane na mnie, skierowane na moje potrzeby miłości, poczucia bezpieczeństwa, wartości, akceptacji. Ojcowska miłość Boga Ojca nadawała mi wartość, zbawienna ofiara Chrystusa dawała ratunek z grzechów, z tego wszystkiego, z czym sama nie mogłam sobie poradzić – wszystko po to, aby mi pomóc, abym w końcu mogła odnaleźć szczęście. Biblijne obietnice i prawdy Ewangelii miały koncentrować się wokół moich spraw i życiowych zmagań, a mała historia mojego życia urastała do rozmiarów wyznacznika wszechrzeczy.
Zderzenie z Boską suwerennością było niczym orzeźwiające zanurzenie w lodowatej wodzie budzące mnie z marazmu; okolicznościami, które pozwoliły mi odkryć zbawienne słowa Chrystusa: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, weźmie swój krzyż i naśladuje Mnie. Kto bowiem pragnie swoją duszę ocalić, utraci ją, a kto utraci swoją duszę ze względu na Mnie – ocali ją (Ew. Mat 16:24-25, EIB) Zmagania z rozczarowaniem, wątpliwościami, niezliczonymi pytaniami bez odpowiedzi, w końcu wewnętrznymi oskarżeniami zaprowadziły mnie do miejsca, w którym odnalazłam pociechę i ukojenie w dziwnych słowach: Ciągle zmieniające się okoliczności życia kontroluje wierny i niezmienny Bóg. To właśnie w nich, paradoksalnie, odnalazłam poczucie bezpieczeństwa. Nic co się działo ani na moment nie zaskoczyło Boga. Tak, jak powiedział Psalmista: Oczy twoje widziały czyny moje, w księdze twej zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było (Psalm 139:16, BW). On znał moje pragnienie służenia Mu i uwielbienia Go swoim życiem – widocznie w ten sposób mogłam to zrobić najlepiej, widocznie Pan chciał uwielbić siebie przez okazanie mi swojej wielkiej, wspaniałej łaski właśnie w takich, a nie w innych okolicznościach. Mogłam tylko być Mu wierną…
Nie chodzi o to, bym znalazła się w innych okolicznościach, lecz aby był we mnie Chrystus; w tym tkwi sekret. Elizabeth Elliot
Ta praca została dana mi do wykonania. Dlatego jest to prezent. Dlatego jest to przywilej. Dlatego jest to ofiara, jaką mogę złożyć Bogu. Dlatego powinnam wykonywać ją z radością, jeśli wykonuję ją dla Niego. Tutaj, nie gdzieś indziej, mogę nauczyć się Bożej drogi. W tej pracy, nie w jakiejś innej, Bóg oczekuje mojej wierności. Elizabeth Elliot
Władca i uczestnik historii
W ten sposób odkryłam, że Bóg którego postrzegałam tylko jako Ojca, jest przede wszystkim wszechpotężnym Władcą historii, który kieruje nią według swoich mądrych postanowień ku uwielbieniu swojej chwalebnej łaski. Ja natomiast jestem tylko maleńkim elementem wielkiego Bożego planu. Moje życie osadzone w konkretnym czasie i miejscu wplecione jest w wielką historię świata przez którą On realizuje swoje odwieczne zamiary. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, wspaniałość Bożego planu co do rzeczy największych zaczęła wypełniać mnie ufnością w zakresie wspaniałości Bożego planu w rzeczach z pozoru najmniejszych. Pewnie jeszcze nie jedna nawałnica nawiedzi moje życie, jednak chcę przechodzić przez burze ze świadomością, że Pan historii w osobie Jezusa Chrystusa stał się również jej uczestnikiem idącym z ludźmi przez codzienność wieków. Kiedy więc nad horyzontem zbierają się burzowe chmury, przypominają mi się słowa, które na kilka tygodni przed swoją śmiercią wysłała mi Eileen Evans (klik): Lord, remind my friend that You have the power over every storm and You do not leave her to face them alone (Panie, przypominaj mojej przyjaciółce, że Ty masz moc nad każdą burzą i nie zostawisz jej, by musiała stawiać jej czoła sama)
Wiedząc, że moje życie jest w najpewniejszych rękach Autora historii, że On jest ze mną, nie zostawi mnie samą – a Jemu nigdy nic nie wymyka się spod kontroli – nareszcie czuję się bezpieczna. Bez względu na to, co ma nadejść i przez co będę musiała przejść, niech On uwielbi się w moim życiu. Soli Deo gloria.