Credo apostolskie #10: Wierzę w odpuszczenie grzechów
Zbliżając się powoli do końca Credo apostolskiego, rozważamy dzisiaj słowa: Wierzę w (…) grzechów odpuszczenie. Musimy najpierw zwrócić uwagę, że jeśli istotną częścią wiary chrześcijańskiej jest wiara w odpuszczenie grzechów, oznacza to, że zakładamy, iż jesteśmy grzesznikami.
Dzisiaj wielu ludzi wyraża przekonanie, że człowiek jest z natury dobry, albo przynajmniej neutralny – mający w sobie zarówno pierwiastek dobra, jak i zła. W związku z tym za źródło zła w naszym życiu uznaje się czynniki nie do końca zależne od człowieka: na przykład negatywny wpływ cywilizacji, wadliwość systemu, w którym żyjemy, albo ludzką niewiedzę. Jeśli jednak człowiek rzeczywiście rodzi się dobry, musimy zadać sobie dwa ważne pytania: po pierwsze, skąd w takim razie wzięły się te wszystkie czynniki, które sprawiają, że robimy złe rzeczy? Kto stworzył wadliwe systemy i całą resztę? Po drugie, dlaczego obserwujemy, że każdy człowiek w historii świata nie postępuje zgodnie nawet z własnymi zasadami moralnymi, nie mówiąc już o Bożych? Dlaczego w życiu każdego człowieka, jak świat światem, coś idzie nie tak – dlaczego każdy grzeszy? Jeżeli każdy człowiek, bez wyjątku, upada, to irracjonalnie jest twierdzić, że jesteśmy z natury dobrzy. Musimy dojść do wniosku, że jest w człowieku jakaś przyczyna całego tego zła, jakaś skłonność, która popycha go do tego, aby oddalać się od Boga.
Teologia chrześcijańska nazywa tę skłonność grzechem pierworodnym; choć takie określenie nie pojawia się w Biblii, to wyraża biblijną ideę. Grzech pierworodny to po pierwsze wina za grzech popełniony w raju, która spadła na całą ludzkość. Pierwsi ludzie, podając w wątpliwość miłość i mądrość Boga i pragnąc niezależności od Niego, okazali Mu nieposłuszeństwo i upadli w stan grzechu, pociągając za sobą również wszystkich swoich potomków. Adam, pierwszy człowiek, nie zgrzeszył tylko jako jednostka, ale także jako reprezentant nas wszystkich. Dlatego nie rodzimy się z czystą kartą; rodzimy się jako buntownicy przeciwko Bogu. Po drugie, grzech pierworodny oznacza zepsucie i skłonność do zła, które każdy z nas nosi w sercu; skłonność, by swoje pragnienia przekładać ponad wszystkich innych, począwszy od Boga. To zepsucie dotknęło każdej części naszej natury. Z powodu upadku utraciliśmy doskonałą więź, jaka łączyła nas z Bogiem. Bóg, jako sprawiedliwy Sędzia, nie może pozostawić grzechu bez kary. Dlatego spadł na nas Jego gniew, zostaliśmy skazani na życie w świecie pełnym cierpienia i śmierci, a ostatecznym losem, który powinien nas spotkać, jest wieczne potępienie.
Wierzymy jednak nie tylko w grzech, lecz także w jego odpuszczenie. Innymi słowy, nie musi na nas spaść potępienie, na które zasługujemy. Jeśli chodzi o nasze zbawienie, jesteśmy całkowicie zdani na Bożą łaskę, ponieważ inicjatywa, by nam przebaczyć i nas zmienić, leży całkowicie po stronie Boga – jednak dobra wiadomość jest taka, że Bóg tę inicjatywę podjął! W poprzednich artykułach przyglądaliśmy się temu, że zapewnioną przez Boga drogą ratunku jest Jego Syn, Jezus Chrystus. Jezus przyjął ludzką naturę, utożsamiając się z nami wszystkimi, i wziął na siebie nasze grzechy, by ponieść je na krzyż, gdzie spadła na Niego należna nam kara. Następnie powstał z martwych, ogłaszając w ten sposób, że choć został potępiony przez ludzi, jest sprawiedliwy i niewinny w oczach Boga – a więc może usprawiedliwić także tych, za których umarł.
Jak możemy skorzystać z tego, czego dokonał dla nas Jezus? Jak przyjąć ratunek, który dla nas wysłużył? Odpowiedź, która głośno wybrzmiewa na kartach Biblii, brzmi: tylko przez wiarę. Gdyż z łaski jesteście zbawieni, przez wiarę. Nie jest to waszym osiągnięciem, ale darem Boga. Nie stało się to dzięki uczynkom, aby się ktoś nie chlubił, pisze apostoł Paweł (Ef 2:8-91). Jeśli weźmiemy na poważnie to, co Biblia mówi o grzeszności naszego serca i o tym, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdujemy z powodu buntu przeciwko Bogu, szybko zdamy sobie sprawę, że spełnianie dobrych uczynków nie jest w stanie rozwiązać naszego problemu. Nie chodzi tylko o to, że spełniamy ich za mało, a przecież Bóg jest święty i oczekuje doskonałości; my w ogóle – z natury – nie spełniamy uczynków, które Bóg mógłby uznać za dobre. Nawet jeśli na zewnątrz postępujemy dobrze, to nie robimy tego motywowani doskonałą miłością do Boga. W Biblii dobre uczynki nie są walutą, za którą możemy kupić bilet do nieba; są dowodem na to, że już do nieba zmierzamy. Otrzymujemy zbawienie wyłącznie poprzez wiarę w Chrystusa. Wyłącznie poprzez wiarę zostajemy z Chrystusem zjednoczeni i otrzymujemy wszystkie korzyści płynące z tego, co dla nas zrobił. I następnie, również dzięki wierze, zaczynamy spełniać dobre uczynki, na Bożą chwałę i dla dobra innych, ale z całą pewnością nie po to, by zasłużyć na zbawienie.
Zauważmy też, że w usprawiedliwieniu możemy rozróżnić przebaczenie grzechów oraz przypisanie sprawiedliwości. Z jednej strony, dzięki temu, że jestem zjednoczony z Chrystusem, moje grzechy mogły być przypisane Jemu; mogły zostać przeniesione na Jego konto. Syn Boży, którego krew miała nieskończoną wartość, wziął moje grzechy na siebie i zmazał je, dzięki czemu ja mogę otrzymać przebaczenie. Z drugiej strony, dzięki temu, że jestem zjednoczony z Chrystusem, Jego sprawiedliwość mogła zostać przypisana mnie. Musimy to podkreślić – usprawiedliwienie to nie tylko uniewinnienie! Nie polega ono na tym, że Bóg skreśla mój dług i od tej pory mogę gromadzić własne zasługi, żeby osiągnąć zbawienie. Usprawiedliwienie polega na tym, że oprócz tego, że wszystko zostaje mi przebaczone, zostaje mi też przypisana doskonała sprawiedliwość Jezusa Chrystusa. Przez całe życie był On doskonale posłuszny swojemu Ojcu, nigdy nie zgrzeszył, osiągnął to, czego żaden człowiek nigdy nie zdołał osiągnąć, i ponieważ jestem jedno z Nim, Bóg traktuje mnie tak, jakbym to ja okazał takie właśnie posłuszeństwo.
Na koniec warto zdać sobie sprawę, że choć wszystkie nasze grzechy zostają odpuszczone w chwili, gdy uwierzymy w Chrystusa – od samego początku otrzymujemy pełnię przebaczenia oraz Jego sprawiedliwości, nie jesteśmy w stanie ich w jakikolwiek sposób powiększyć przez własne zasługi – to jednak możemy doświadczać tego odpuszczenia wielokrotnie w ciągu naszego życia. Dlatego właśnie autorzy Nowego Testamentu, choć jednogłośnie uczą usprawiedliwienia z samej wiary, jednocześnie wskazują na chrzest jako moment, w którym człowiek zostaje włączony w Chrystusa i otrzymuje przebaczenie grzechów (zobacz np. Dz 22:16; Rz 6:3-4; Kol 2:11-12; 1 P 3:21). Chociaż to nie chrzest dokonuje przemiany naszego serca, to jest on wydarzeniem, które uroczyście tę przemianę przypieczętowuje. Chrzest jest dla nas zawierzeniem się Bogu (1 P 3:21), a z Jego strony zapewnieniem, że rzeczywiście otrzymaliśmy przebaczenie. Tak jak kiedyś nad Jezusem, tak teraz nad nami Bóg jakby ogłasza: Oto moje ukochane dziecko (Mt 3:17). Oczywiście nie dotyczy to tych, którzy przystępują do chrztu kierując się inną motywacją niż szczera wiara w Chrystusa (Dz 8:13-23). Co więcej, zwróćmy uwagę, że swoich uczniów – a więc i nas wszystkich – Jezus nauczył modlitwy, która zawiera prośbę: Odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 6:12). Każdego dnia zdarza nam się postępować w sposób, który nie przystoi uczniom Jezusa. Postępowanie żadnego chrześcijanina nie jest wolne od grzechu. Choć przez te grzechy nie tracimy usprawiedliwienia ani statusu Bożych dzieci, to poważnie wpływają one na naszą więź z Bogiem. Właśnie dlatego powinniśmy codziennie modlić się o odpuszczenie grzechów – abyśmy mogli wciąż na nowo doświadczać pojednania z Bogiem, które stało się naszym udziałem przez wiarę w Jezusa.
Ten artykuł ukazał się również w miesięczniku “Słowo Prawdy” 2021, nr 10.