Chrześcijanie, polityka i Facebook – tam, gdzie Biblia przestaje mieć znaczenie
Jak dobrze, że już za kilka dni będzie cisza wyborcza! Obserwuję w mediach społecznościowych aktywność polityczną wielu moich znajomych i dochodzę do wniosku, że w kwestii zaangażowania w walkę przedwyborczą chrześcijanie zupełnie przestali się odróżniać od nie-chrześcijan. Ci pierwsi twierdzą, że wierzą w suwerennego Boga, który ma pieczę nad biegiem historii, jednak gdy przychodzi do decydowania o nowym prezydencie lub rządzie, to wielu z nich zachowuje się tak, jakby Bóg pozostawał poza lokalem wyborczym. Ktoś Mu zabrał dowód osobisty, więc oni wybiorą najlepszą opcję, a On ma ją pobłogosławić. Mówiąc (pisząc) poważnie, to sprawa jest istotna, bo wygląda tak jakby sól straciła smak, a światłość zaczęła przygasać w ciemności, zapominając o tym, w co rzekomo wierzy. Przejdźmy zatem do sedna sprawy.
Ze smutkiem oglądam jak w mediach społecznościowych chrześcijanie angażują się w walkę polityczną. Zapewne spotkałeś się z następującym scenariuszem: ktoś napisze, że popiera kandydata „X”, szybko znajdą się inni popierający kandydata „Y”, którzy opatrzą pierwotny komentarz emotikoną „wrrr” lub „hahaha” jako wyraz dezaprobaty lub obśmiania. Następnie ci, którzy mają więcej czasu, zaczną rozpisywać się na temat tego, dlaczego „X” to: zdrajca Polaków/demokracji/tradycji chrześcijańskiej/wartości biblijnych/wolności sumienia/europejskich ideałów (niepotrzebne skreślić). Autor postu ustosunkuje się do komentarza broniąc swojego kandydata słowami: to nie jest osoba idealna, ale w porównaniu z ‘Y’ to przynajmniej jest kulturalny/ wolnościowy/ prochrześcijański/ odważny/ człowiekiem szanującym demokrację/ zablokuje działania rządu/ poprze działania rządu (niepotrzebne skreślić). Podłączają się inni i dyskusja trwa w najlepsze zamieniając się w szambo, w którym nierzadko jedne osoby przypisują drugim coś, czego te zupełnie nie mają na myśli, ale skoro popierają kandydata „X”, to zapewne popierają też jego kolegów, partię, działania jakichś sympatyków, itd. Zaczynają się pomówienia, plotki, negatywne myślenie o sobie i wiele innych grzechów. Szczególnie smutne jest to, gdy swoje poparcie lub dezaprobatę polityczną publicznie wyrażają pastorzy czy inne autorytety chrześcijańskie. Co ciekawe, gdy rozpocznie się jakaś dyskusja na tematy teologiczne i dogmatyczne, czyli takie, które mają wpływ na naszą wieczność i obecne pojmowanie Boga, często te same osoby piszą o tym, że są zniesmaczone tym jak chrześcijanie się kłócą, zamiast szukać jedności, bo przecież „łączy nas wszystkich Jezus”. Zaobserwowałeś podobne zjawiska? A może sam(a) w nich uczestniczysz? Myślę, że w takich sytuacjach szczególnie warto sięgać do Pisma Świętego, aby przypomnieć sobie, co ono mówi o polityce i chrześcijańskich wartościach, wszak wierzymy, że jest ono dla nas ostateczną normą postępowania – również na Facebooku! Poniżej garść subiektywnie wybranych fragmentów z krótkimi komentarzami, które jak wierzę, mogą być bardzo aktualne.
1. Mamy ziemskich panów, mamy również Pana panów i Króla królów
Apostoł Paweł przypomina w 1 Tm 6:15-16: [Jezus Chrystus to] błogosławiony i jedyny władca, Król królów, Pan panów, jedyny, który ma nieśmiertelność, który mieszka w światłości niedostępnej, którego nikt z ludzi nie widział i widzieć nie może; jemu niech będzie cześć i moc wieczna. Amen. Jeśli jesteś chrześcijaninem to pamiętaj komu służysz. Ziemscy władcy przychodzą i odchodzą, Jezus natomiast trwa na wieki. Najwspanialsi przywódcy tego świata gasną i umierają, jednak Jezusowi nic nie jest w stanie zagrozić. Przed nim zegnie się każde kolano, nawet to, które w swej ziemskiej świetności nie klękało przed nikim. Prezydenci i premierzy każdego kraju świata to tacy sami grzesznicy jak ja i ty, za każdy ze swoich grzechów będą musieli odpowiedzieć przed Bogiem, jeśli nie pojednają się z nim za życia przez wiarę w Jezusa. Ponadto dotyczy ich tak jak innych opis o duchowej martwocie i zaślepieniu z Rz 3:10-18 i Ef 2:1-3. Tam naprawdę potrzeba Ewangelii! Czy zatem warto toczyć z wierzącymi boje o niewierzących? Nie twierdzę, że mamy się zupełnie odciąć od polityki, raczej chcę zwrócić uwagę na przykładanie odpowiednich wartości do spraw mających wieczną rangę oraz tych, które są jedynie krótką chwilą w porównaniu z tym co czeka chrześcijan po śmierci. Dobrym miernikiem tego, na czym nam zależy, mogą być następujące pytania:
- W ostatnim tygodniu więcej rozmawiałem z innymi ludźmi o moim kandydacie na prezydenta, czy o moim Królu i władcy?
- W ostatnim tygodniu więcej czasu spędziłem zgłębiając słowa mojego kandydata na prezydenta, czy Słowo mojego Króla?
- W ostatnim tygodniu więcej czasu spędziłem myśląc o tym, jak bardzo się mylą ci, którzy popierają kontrkandydatów, czy o tym jak bardzo potrzebują zbawienia ci, którzy nie poznali jeszcze mojego Króla?
- Chętniej udostępniam na moim profilu informacje o moim kandydacie, czy o moim Królu?
Jeśli w twoich odpowiedziach pojawia się pierwsza opcja, to sprawa jest jasna. Chyba musisz coś poważnego wyznać Królowi.
2. Obywatele głosują, Bóg wybiera
Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione. Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu; a ci, którzy się przeciwstawiają, sami na siebie potępienie ściągają (Rz 13:1-2). Wedle powyższego fragmentu, kto wprowadza prezydenta do pałacu i sadza króla na tronie? Bóg! W monarchii o władzy decyduje urodzenie i intrygi dworu, w demokracji wybierają obywatele, ministrów mianuje premier, ale ostatecznie to Bóg stoi za tym, który sprawuje władzę. Pamiętasz co powiedział Jezus do Piłata? Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie było dane z góry (J 19:11). Bóg ustanawia i strąca władców. Czasami daje mądrych i sprawiedliwych jako wyraz swojego błogosławieństwa, czasami daje głupich i złych jako wyraz swojej kary, zawsze ma w tym jakiś swój plan. Świadomość tego daje mi ogromne poczucie „luzu” w chodzeniu na wybory i codziennym życiu. Wierzę, że Boża suwerenność nie wyłącza mojej odpowiedzialności za własne decyzje i troski o stan kraju i rzeczy, które się w nim dzieją, jednak wiem, że ostatecznie to Bóg realizuje swoje plany. Nie muszę zatem obgryzać paznokci ze stresu, gdy nie wygra mój kandydat, ani zapowiadać rychłego wyjazdu z Polski, czy też wypisywać, że pan „X” nie jest moim prezydentem. Prezydentem zostanie ten, kogo Bóg powoła na to stanowisko, w kraju którego jestem obywatelem i, czy mi się to podoba czy nie, będzie to mój prezydent. Czy będzie to kara Boża, błogosławieństwo, czy też nie będę umiał tego dobrze odczytać, to się okaże. Tymczasem wraz z końcem wieczoru wyborczego, niezależnie od tego jak on się potoczy „spokojnie się ułożę i zasnę, bo Ty sam, Panie, sprawiasz, że bezpiecznie mieszkam” (Ps 4:9).
3. O władzę trzeba się modlić
Przede wszystkim więc napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości. Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem naszym, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2:1-4).
Modlę się o obecnego prezydenta, będę modlił się tak samo o każdego kolejnego, który prędzej czy później przejmie ten urząd, niezależnie od tego czy będzie moim kandydatem. Bóg wie co robi i komu przekazuje władzę, mnie natomiast wzywa do tego, aby wstawiać się za tym człowiekiem. Nakaz jest bardzo konkretny, mamy zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia. Myślę, że błagania i prośby nie dotyczą zmiany tego, który mi się nie podoba, a dziękczynienia i modlitwy nie są w sprawie tego, który był moim faworytem. Paweł napisał to w czasach, gdy Izrael był okupowany przez pogańskich najeźdźców, na czele których stał cesarz uważający siebie samego za boga, który potencjalnie stał za wydanym wyrokiem śmierci na apostoła. Nie sądzę, że ktokolwiek z nas chciałby żyć w takim systemie, mamy nieporównywalnie lepszą sytuację, a mimo to bardzo ciężko wdrożyć nam w życie zalecenia z 1 Tm 2:1-4. Świadomość tego co opisałem w 1 i 2 punkcie tego artykułu bardzo pomaga mi w modlitwie o władze. Mieszkam w Warszawie, więc prezydentem miasta jest Rafał Trzaskowski, a prezydentem kraju Andrzej Duda. Ludzie z dwóch zwaśnionych obozów politycznych, ale o obu modlę się tak samo. Proszę o mądrość w podejmowanych decyzjach, o błogosławieństwo w życiu osobistym, o to by uchwycili się Dobrej Nowiny, by mieli świadomość tego, że odpowiadają przed Bogiem za swoje rządy, aby Bóg się nimi posługiwał dla swojej chwały, o to bym jako obywatel i chrześcijanin wiódł spokojne życie we wszelkiej pobożności i uczciwości. Niech wiedzie się im i nam jak najlepiej!
4. Jak żyć ze sobą nawzajem?
Wobec powyższych wskazań biblijnych dotyczących władzy widzę dla nas, obywateli przejętych wyborami, tylko jedno sensowne rozwiązanie we wzajemnych relacjach, które skierował Apostoł Paweł do zborowników w Efezie: Napominam was tedy ja, więzień w Panu, abyście postępowali, jak przystoi na powołanie wasze, z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości, starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju (Ef 4:1-3). Czy w naszych dyskusjach internetowych dotyczących polityki pamiętamy o tych słowach? Czy kochamy miłością chrześcijańską tak samo braci i siostry głosujących na innych niż nasi kandydaci polityczni, nawet tych, których bardzo nie lubimy? Myślę, że powinniśmy. Nie rozmawiajmy ze sobą jak ludzie, którzy są sobie obcy i pogrążeni w grzechu pychy oraz nienawiści. Raczej niech przejawia się w nas jedność Ducha w spójni pokoju. Nie mówię tu o hippisowskim make love not war w chrześcijańskim wydaniu, ani nie łudzę się, że uda nam się osiągnąć takie relacje, jakie będziemy mieć ze sobą w wieczności. Po prostu zadbajmy o kulturę i łagodność wypowiedzi, szacunek i cierpliwość do rozmówcy i pokorę wobec przeświadczenia o swojej nieomylności. Szkoda byśmy tracili swój “słony smak” w walce o rzeczy, które w wieczności będą kompletnie bez znaczenia. Gdy Kościół zachowuje się jak „świat”, to przestaje być Kościołem, a staje się „światem”. Pamiętajmy o tym co mówi Biblia i kierujmy się wskazaniami naszego Pana, a znacznie mniej frustrujące będzie oczekiwanie na spotkanie w Jego sali tronowej.
PS. Celowo nie dotykałem w powyższym tekście spraw granicy posłuszeństwa władzy, tego czy możemy ją w jakichś przypadkach obalić, oraz tego, czy są kandydaci, na których zagłosowanie byłoby grzechem itp. Nie był to cel tego tekstu, i póki co nie czuję, że mam wystarczająco stabilne poglądy, aby się nimi dzielić.