Recenzja: „Marcin Luter. Człowiek między Bogiem a diabłem” Heiko A. Obermana
Po biografię Lutra autorstwa Heiko Obermana zdecydowałem się sięgnąć nie bez powodu1. Z jednej strony, zapoznawszy się z klasyczną biografią Rolanda Baintona, chciałem zaznajomić się z zupełnie innym spojrzeniem na postać wittenberskiego Reformatora2. Z drugiej strony, do sięgnięcia po nią zachęciła mnie sylwetka autora i jego inne publikacje, zwłaszcza że rozpoznaję w nim wybitnego uczonego o lekkim piórze, elokwentnie przedstawiającego źródła reformacji i skutecznie sprzeciwiającego się powszechnym mitom na jej temat3.
Różnice między biografiami Baintona a Obermana są dostrzegalne już od samego początku, a są tym widoczniejsze, im bardziej zbliżamy się do końca lektury. Podczas gdy pierwszy nieco bardziej trzyma się chronologii zdarzeń, drugi podchodzi do niej znacznie swobodniej, używając dat i wydarzeń do nakreślenia obecnych w życiu Lutra motywów i cech jego charakteru.
Nie oznacza to jednak, że dzieło Obermana nie posiada żadnej uporządkowanej struktury. Książka dzieli się bowiem na trzy części. Można odnieść wrażenie, że pierwsza część, a więc Upragniona Reformacja, ma przygotować czytelnika i stworzyć scenerię dla akcji, która ma rozwinąć się później – składają się na nią opis sceny politycznej ówczesnej Rzeszy Niemieckiej, następnie kontekst średniowiecza, z którego reformacja w sposób naturalny wyrasta, a z którym po części zrywa, a w końcu młodość Lutra, która ukształtowała osobowość człowieka mogącego rozpocząć swoje przyszłe dzieło. Druga część – Przełom reformatorski – przedstawia najpierw osobistą drogę augustiańskiego mnicha do odkrycia na nowo ewangelii o łaskawym Bogu i usprawiedliwieniu z wiary, a potem niejako pod lupą przygląda się owemu odkryciu, datowanemu przez samego Lutra na lata 1518-1519, aby następnie przejść do zarysowania reperkusji, które spotkały zakonnika ze strony zjednoczonych sił papiestwa i Cesarstwa. Trzecia, a zarazem ostatnia część – Zagrożona Reformacja – porusza takie problemy jak stosunek Lutra do renesansowego humanizmu i kwestii wolnej woli, trudności związane z jednością w obozie reformacyjnym, wynikające głównie z odmiennej nauki o sakramentach, refleksja na temat nauki o Kościele i jego historii, życie małżeńskie i rodzinne Reformatora, a całość dopełnia rzut okiem na osobowość Marcina Lutra.
Klamrą spinającą biografię, a więc motywem pojawiającym się i na początku, i na końcu, są ostatnie chwile tytułowego bohatera i jego odejście z tego świata. Istnieje jednak motyw głęboko przenikający całą opowieść, a jest nim duchowa walka z tytułowym diabłem, w której nie sposób się ostać bez dramatycznej ucieczki pod ochronę Bożą. W ujęciu Obermana życie Lutra jest zatem zmaganiem się z ludzkim losem coram Deo i coram diabolo, rozpiętym pomiędzy życiem a śmiercią, pomiędzy niebem a piekłem.
W tym kontekście – jak sądzę – zamiast dokonania szczegółowego streszczenia, warto wspomnieć o elementach najbardziej zaskakujących, a przy tym wyróżniających biografię spośród innych. Spore wrażenie robi oryginalny dobór tekstów źródłowych, dostępnych w języku polskim. Fascynują chociażby okazyjnie występują teksty wierszy lub piosenek Lutrowego autorstwa. Niektóre z nich dotyczą doświadczeń nękania diabelskiego czy skutków czarnoksięstwa w rodzinie Lutrów, w ramach których szatan był słyszalny, a efekty czarów namacalne. Marcin Luter jawi się nam zatem jako człowiek zakorzeniony mentalnie w średniowieczu, a przy tym zdecydowanie daleki od oświeceniowej demitologizacji diabła. W przeciwieństwie do człowiek współczesnego wierzy w istnienie i aktywność szatana równie mocno jak w istnienie i aktywność Boga. Zdaje się, że uwzględnienie tego typu tekstów nie było przypadkowe – w rozdziale drugim pierwszej części Oberman zwraca się przeciwko tym, którzy chcieliby widzieć w reformacji luterańskiej ruch, do którego postulatów należy radykalne odcięcie się od dziedzictwa wieków średnich w imię proroczo zapowiadanej nowoczesności. Wręcz przeciwnie, Luter okazuje się być postacią, nad którą nieustannie wisi widmo zbliżającego się końca dziejów, tak że reformacja i kontrreformacja mają być w jego ujęciu nie preludium do złotej ery ludzkiego rozumu, lecz wigilią Bożego Sądu Ostatecznego. W tych okolicznościach można się więc spodziewać się nie tylko wielkiej odnowy Kościoła, ale i najsilniejszych ataków zjednoczonych mocy piekieł, świadomych tego, że ich czas dobiega końca.
Obermańska walka z mitami na temat słynnego mnicha bez wątpienia zasługuje na uwagę. Autor najpierw daje pstryczka w nos wszystkim tym, którzy chcą w nim widzieć przede wszystkim dumnego patriotę i bohatera narodu niemieckiego, a potem wyraża sceptycyzm względem redukcjonistycznych prób psychologizacji osoby Lutra, choćby tych, zgodnie z którymi źródła osobowości Reformatora doszukuje się w karach cielesnych, wymierzanych mu przez gniewnego i surowego ojca Hansa. Zauważa także, iż sam augustianin nie kwapił się do tego, aby nazywać się Reformatorem – przydomek ten przypisali mu dopiero jego zwolennicy. Zdając sobie sprawę ze złożoności rzeczywistości, autor unika błędu uproszczonej kategoryzacji. Kiedy zestawia Lutra z Erazmem, uznając ich perspektywy za indywidualne, nie stara się umieścić żadnej z postaci po stronie średniowiecza lub nowożytności, po stronie tego, co przestarzałe lub tego, co postępowe. Z drugiej strony biografia nie jest jedynie czysto obiektywnym opisem, ale zawiera w sobie również elementy opinii Obermana, zwłaszcza gdy spekuluje na temat tego, jak XVI-wieczny Wittenberczyk wypowiadałby się o XX-wiecznych problemach – widać to szczególnie przy omówieniu stosunku Lutra do fundamentalizmu w postaci biblicyzmu albo przy refleksji na temat tego, czy odnalazłby się we współczesnym świecie.
Zdaje się, że największą zaletą książki jest fakt, że na jej kartach możemy spotkać się nie ze statycznym obrazem Lutra jako doniosłej postaci historycznej, lecz z próbą stworzenia dynamicznego szkicu prawdziwego człowieka, który tętni życiem, emocjami i autentycznością. Po pierwsze, Luter zmienia się, dojrzewa i wyciąga wnioski z przeszłych doświadczeń. Po drugie, nie jest beznamiętną maszyną, z natury przeznaczoną do automatycznego wykonywania wielkich dzieł, ale strwożonym introwertykiem, porwanym przez Boga do czynienia rzeczy, których nie chce czynić, ale do których czynienia – pomimo strachu przed światem i diabłem, którzy są mu wrodzy – czuje się zobowiązany, popełniając jednak błędy na skutek wybuchowego temperamentu. Po trzecie, nie jest moralnie doskonałym herosem, ale jednocześnie świętym i grzesznikiem, po prostu człowiekiem, który z jednej strony pragnie wykonać powierzoną mu z góry misję odnowy Kościoła w duchu ewangelii, a z drugiej niestroniącym od tego, co na dole, choćby od poślubienia żony, posiadania dzieci i przeżywania na wskroś ludzkiej codzienności. Całe to spektrum jest dla nas dostrzegalne, jak mi się wydaje, dzięki plastyczności i obrazowości, a kiedy potrzeba, również poetyckości autorskiego języka.
Konkludując, książkę poleciłbym każdemu, kto chciałby zapoznać się z wizerunkiem Marcina Lutra jako człowieka z krwi i kości. Idealnym byłoby sięgnięcie po nią już po lekturze biografii Baintona – jeśli oprzemy się na jego faktograficznym szkielecie, Oberman może pomóc nam przyodziać go w ciało i tchnąć w niego życie.
Recenzowana książka: Heiko A. Oberman, Marcin Luter. Człowiek między Bogiem a diabłem, Gdańsk 1996.