Subiektywnie o życiu i śmierci
Minęły właśnie trzy lata od momentu, kiedy przyszło mi się zmierzyć ze śmiercią bliskiej i kochanej osoby. Wydaje się, że te trzy lata to wystarczający okres, by nabrać dystansu i spróbować uporządkować myśli. Jednak nadal do oczu napływają łzy, słowa więzną w gardle, a serce ściska skurcz bólu i tęsknoty. Nadal nie potrafię pojąć śmierci, ale próby jej zrozumienia, sprawiły, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, czym jest życia.
Życie, które zgasło przed trzema laty, było zagmatwane. Uczyniło tego człowieka silnym, twardym i trudnym do kochania. Dopiero ciężka choroba zmiękczyła serce, otwierając na łożu śmierci jego oczy i uszy na Boga. Do dziś jednak wdzięczność za to, że odchodził w spokoju, do Tego, który przebaczył mu grzechy, miesza się z żalem, że przez własny upór jego życie na ziemi było trudne i smutne. Te ambiwalentne odczucie odsłaniają przede mną ważne prawdy. Ból, tęsknota i cierpienia otwierają oczy i pomagają zrozumieć, czym jest darowane życie, czy tak naprawdę jest śmierć. Zewsząd docierają do nas bodźce utwierdzające nas w przekonaniu, że tylko wtedy, kiedy pragnienia i wszystkie potrzeby są zaspokojone, marzenia spełnione, a plany – zrealizowane, tylko wtedy żyjemy naprawdę, tylko wtedy możemy być szczęśliwi. Gonimy więc za tym, gonimy by zaspokoić potrzeby i pragnienia, spełnić marzenia, zrealizować plany, by za wszelką cenę być szczęśliwymi. Kiedy jednak bez zapowiedzi, bez zaproszenia i pytania o zgodę wkracza w nasze życie cierpienie, ból, choroba budzimy się ze snu egzystencji. Nagle zaczynamy odczuwać zaduch dotychczasowego życia i zaczynamy delektować się pięknem odkrytej na nowo rzeczywistości niczym orzeźwiającym powietrzem. Choć każdy oddech powoduje przenikliwy ostry ból, to właśnie ten ból sprawia, że czujemy i żyjemy naprawdę. Jak krótkowidz chodzący całe życie we mgle rozmazanych kształtów i pojęć, któremu ktoś nagle dobrał odpowiednie soczewki, zaczynamy widzieć i rozumieć – i choć obraz czasami odbiega od naszych wyobrażeń, zachwycamy się ostrością widzenia. Paradoksalnie nagle zaczynamy rozumieć, że to, co miało zapewnić nam szczęście, w rzeczywistości uśpiło nas na sens prawdziwego życia, wprawiło w stan otumanienia, uniemożliwiający trzeźwe myślenie.
Prawie trzy tygodnie po napisaniu powyższych słów, przeżywam je na nowo, znów zderzając się ze śmiercią. Inna śmiercią – zakończeniem życia, które uwielbiło chwalebną Bożą łaskę. I znów przypomniała mi się głęboka treść utworu “Perfect Wisdom of Our God” Keith and Kristyn Getty:
Doskonała mądrość naszego Boga,
Objawiła się w całym wszechświecie:
Wszystkie rzeczy stworzone zostały Jego ręką,
I trzymane są Jego rozkazem.
On zna tajemnice mórz,
Sekrety gwiazd są Mu znane;
On wytycza drogi planetom,
I wprowadza ziemię w nowy dzień.
Niezrównana mądrość Bożych dróg,
Która znaczy ścieżkę sprawiedliwości;
Jego słowo jest lampą dla moich nóg,
Jego Duch uczy mnie i prowadzi.
I tajemnica krzyża,
Bóg cierpiał za zagubionych,
Więc głupcy mogą zawstydzić mądrych
a cała chwała należy się Chrystusowi!
O obdarz mnie mądrością z góry,
Aby modlić się o pokój i trwać w miłości,
I ucz mnie pokornie otrzymywać
Słońce i deszcz Twojej suwerenności.
Każda nić bólu
Znajduje miejsce w tkaninie Twojej łaski;
Więc podczas prób chcę wyznać:
„Niech się stanie Twoja doskonała wola w Twój doskonały sposób”