Czy Bóg łata dziury historii?
Czy narodzenie Syna Bożego oraz Jego śmierć za grzechy dzieci Bożych, było od początku w Bożym planie, czy raczej był to plan awaryjny potrzebny by ratować ludzi, którzy dokonują złych wyborów?
Zdarzało mi się słyszeć następujące rozumowanie, które nazwałbym łataniem dziur: „Bóg stworzył Adama i Ewę, a oni wybrali nieposłuszeństwo, więc On musiał się jakoś ratować, postanowił ich wygnać z Raju, aby nie stali się nieśmiertelni. Później ludzkość się rozrasta, ale jest bardzo zła, więc Bóg zasmucony ich postawą musi znowu jakoś się ratować, zsyła zatem potop, a pozostawia przy życiu tylko małą grupkę, która jest mu wierna. Skoro nie wyszło mu ze światem, to wybiera sobie jeden naród, który kocha. Daje im Prawo, mówi co jest dobre i złe, ale znowu nie wychodzi i oni są Mu nieposłuszni, więc wpada na nowy pomysł. ‘Poślę mojego Syna i On wszystko uratuje.’” Czy tak faktycznie, mają się sprawy?
Nowy Testament pokazuje coś zupełnie odwrotnego. List do Galacjan 4:4 mówi: „Lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi.” Przyjście Jezusa na świat stanowiło zatem jakieś spełnienie. Brzmi to tak, jakby wszystko co działo się wcześniej, zmierzało właśnie do tego momentu. Tę myśl dopełnia 1 List Piotra 1:18-20: „Wiedząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. Wprawdzie był On na to przeznaczony już przed założeniem świata, ale objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na was.” Przyjście Jezusa na świat, zostało zaplanowane przed jego założeniem. Zanim powstała ziemia i wszystko co ją napełnia, zanim w płucach Adama pojawił się pierwszy oddech, zanim stworzona została Ewa i zerwała zakazany owoc, Bóg miał w swym planie posłanie Syna na ziemię. Ta myśl dla mnie jest fascynująca. Mam wrażenie, że często patrzymy na to co dzieje się dookoła nas, jak by to umykało Bogu, jakby nie umiał On nad tym zapanować. Tym czasem jest zupełnie inaczej. Poszedłbym nawet o krok dalej. Uważam, że cała historia świata od początku jego stworzenia potoczyła się tak jak się potoczyła właśnie po to by Chrystus mógł narodzić się w ludzkim ciele i umrzeć na krzyżu. To był najważniejszy cel Boga, bo jeśli uznamy, że największym pragnieniem Boga jest uwielbienie Go i posłuszeństwo wobec Niego, a z Jego strony ukazanie swojej chwały (Rzym. 9:23) oraz miłości i łaski swoim dzieciom (Ef. 1:3-14), to w niczym innym Bóg nie został bardziej uwielbiony niż w doskonałym posłuszeństwie swojego Syna w pójściu na krzyż. Ponadto w niczym doskonalszym nie objawiła się Boża chwała niż w Jezusie, oraz Jego miłość względem swoich dzieci i łaska wobec nich, jak w krzyżu, który stał się ratunkiem. Historia tego świata potoczyła się w ten, a nie inny sposób, bowiem on najlepiej ukazuje piękno Chrystusa. Najpierw jego uniżenie i posłuszeństwo we wcieleniu, później w śmierci, a następnie Jego chwałę w zmartwychwstaniu. Cała historia świata biegnie do krzyża i zmartwychwstania, a następnie od pustego grobu do powtórnego przyjścia Jezusa i zakończenia tego świata. Przyjście Jezusa Chrystusa na ziemię jest zatem najjaśniejszym punktem historii świata. Jego życie na ziemi to najważniejsze 33 lata w historii świata. Jak napisał Charles Spurgeon w swoim komentarzu do listu do Galacjan: „Narodziny Jezusa są najjaśniejszym światłem historii, niebiańskim słońcem wszechczasów. Gwiazdą polarną ludzkiego istnienia, zawiasami chronologii, punktem stycznym przeszłości i przyszłości.”[1] W tym wszystkim, konsekwentnie realizuje się Boży plan.
Widzę w tym bardzo praktyczne zastosowanie dla mojego życia. Myśl o Bożym planie daje mi pewność i nadzieję, bowiem skoro historia świata nie dzieje się przypadkowo, to i moje życie nie jest przypadkiem. Nie jest chichotem wszechświata, bezsensownym istnieniem, ale wierzę, że Bóg ma w nim swój plan. Moje życie tak jak i życie Jezusa powinno być nacechowane chwałą dla Boga, posłuszeństwem Bogu i uwielbieniem Boga. Kiedy takim się staje, to nabiera prawdziwego sensu, a w moim życiu dostrzegam niezgłębione bogactwa Bożej miłości, troski i łaski. Skoro on zaplanował historię świata, to wierzę, że zaplanował również moje życie – jego blaski i jego cienie. Chcę przez to życie iść z Nim, wtedy, gdy jest źle i wtedy, gdy dzieje się dobrze. I choć może to brzmieć nieco trywialnie – Bóg ma plan dla twojego życia – to taki wyświechtany slogan, to jednak jest on prawdziwy. Bóg ma plan dla tego świata, ma zatem plan i dla nas. Tym planem jest nasze posłuszeństwo i uwielbienie Go we wszystkim, oraz Jego okazanie miłości i łaski tym, których On do siebie pociąga, którzy porzucają swój grzech i wiarą chwytają się przesłania ewangelii. Kroczmy zatem przez życie w świadomości tego, że choć nie wszystko w nim jest dla nas jasne, wielu spraw, która nas dotykają nie rozumiemy, to Bóg ma w tym swój plan. Z perspektywy Nowego Testamentu rozumiemy, to co działo się w Starym Testamencie. Z perspektywy wieczności zrozumiemy to co działo się w naszym ziemskim życiu.
[1] Charles Spurgeon, Galatians, Bellingham, Lexham Press, s. 105 [tłum. własne]