[KOMENTARZE] “Bóg chce, żebyś był zdrowy”, czyli od zbawienia do nieporozumienia

Drodzy czytelnicy, uprzejmie dziękuję za liczne komentarze i wiadomości prywatne związane z artykułem pt. “Bóg chce, żebyś był zdrowy”, czyli od zbawienia do nieporozumienia. Próba odrębnego odpowiadania na wszystkie przekracza moje możliwości, postanowiłem więc ustosunkować się do wybranych, lecz reprezentatywnych kontrargumentów.

(…) nie podoba mi się że autor uwzglednił konkretna osobę(Tood White) .Przypuszczam że w słuzbie autora tektsu również można się do czegoś przyczepić….a belka w swoim oku??także bez wchodzenia w służbe iinych chrzescijan.(…) [pawełs]

Todd White został wybrany przeze mnie dlatego, że pozostaje reprezentatywny dla duchowego kierunku, z którym polemizuję. Na tym polega przecież odpowiedzialna polemika, że wskazuje się w sposób uczciwy cudzy pogląd, przedstawiając jednocześnie własną kontrargumentację. Czy w mojej służbie “można się do czegoś przyczepić”? Oczywiście. I tylko ja wiem w jak wielu miejscach.

Choroba nie pochodzi od Boga. To jest podstawowa prawda, o której możemy przeczytać w księdze Hioba. Ponieważ to nie Bóg zesłał chorobę na Hioba, ale szatan. [Aleksandra Koselak]

Niewątpliwie to szatan “dotknął Joba złośliwymi wrzodami” (2,7). Bóg powiedział jednak: “ty mnie podburzyłeś, abym go bez przyczyny zgubił” (2,3). Kto zgubił Joba? Bóg. Prawdą jest też, że Job przyjął tę chorobę jak “od Boga”, przy czym “w tym wszystkim nie zgrzeszył swoimi ustami” (2,10). Ponadto, Job nieustannie spogląda na swoją chorobę w kontekście Bożej woli, wyłącznie w Nim upatrując przyczyny swojego nieszczęścia. Twierdzi – “strzały wszechmocnego tkwią we mnie”, nie szatana (6,4). Twierdzi – Bóg “uderza na mnie w nawałnicy i mnoży moje rany bez przyczyny”, nie szatan (9,17). Wreszcie – “zmiłujcie się, zmiłujcie się nade mną, wy, przyjaciele moi, bo ręka Boża mnie dotknęła”, nie tylko ręka szatana (19,21). Szatan zupełnie nie istnieje jako przyczyna nieszczęścia w świadomości Joba, a on sam wiedzie spór wyłącznie z Bogiem. W jaki sposób Bóg reaguje na taką postawę chorującego? Czy ma mu za złe, że przypisuje Bogu odpowiedzialność za chorobę? Wręcz przeciwnie. Choć podważa przekonanie Joba co do niesprawiedliwości swojego działania (a wystarczyło powiedzieć: to nie ja, to szatan!), to dwukrotnie twierdzi, iż Job – w przeciwieństwie do swoich przyjaciół – mówił o nim prawdę (47,7-8). Job trafnie rozpoznał zatem Osobę odpowiedzialną za swój stan. Konkludując ten wątek, podważanie faktu, iż to Bóg zesłał na Joba chorobę jest otwartą polemiką z tekstem Pisma Świętego (“Pan zesłał na niego wszystkie nieszczęścia” – 42,11). “Szatan dotykając Joba” chorobą, był wyłącznie instrumentem Bożego działania, wypełniając de facto Jego wolę. Wyjaśnianie tragedii Joba w kategorii szatańskiego ataku przypomina zrzucanie odpowiedzialności za Hiroszimę na bombowiec. Ktoś na to pozwolił, ktoś wydał rozkaz, ktoś jest za to odpowiedzialny. Kto? Suwerenny, wszechmocny i… dobry Bóg!

Wydaje się nielogiczne, żeby Bóg zsyłał choroby, później posłał swojego syna, żeby tamten uzdrawiał ludzi, czyli czynił wolę Ojca. To byłoby rozdwojenie. [Aleksandra Koselak]

Z wielu powodów – nie. Skoro zabicie Chrystusa na krzyżu było “powziętym z góry Bożym postanowieniem oraz planem” (Dz 2,23), będąc czymś “co Boża ręka i wyrok przedtem ustaliły, żeby się stało” (Dz 4,28), to czy za brak logiki w Bożym działaniu uznać należy, że tego właśnie “Jezusa wzbudził Bóg” (Dz 2,23)? Skoro Bóg powiedział o sobie: “ja wzburzam morze tak, że szumią jego fale” (Iz 51,15; zob. Jon 1,4), czy za nielogiczne uznać należy, że Jezus uspokoił morze, które wzburzył… Bóg? Istnieje boska logika w kreowaniu przestrzeni dla “uwielbienia chwalebnej łaski”, przestrzeni obejmującej Bożą wolę zaistnienia w określonych momentach historii grzechu, cierpienia, choroby i szeroko rozumianego zła.

Nie możemy zapominać o tym, że owszem Jezus pokonał diabła na krzyżu i właśnie dzięki temu, jako wierzący możemy się mu sprzeciwiać, ale nie został jeszcze wrzucony do jeziora ognia i cały czas działa w świecie. [Aleksandra Koselak]

Szatan rzeczywiście działa w świecie, ale wyłącznie w ściśle wyznaczonych przez Boga ramach Jego wszystkoobejmującej woli. Szatan nie jest suwerenny, ogranicza go boska suwerenność. Nie jest wszechmocny, ogranicza go boska wszechmoc. Nie jest samowładny, ogranicza go boska władza. Wypadek samochodowy, nawet jeśli jest wynikiem działania szatana, to wyłącznie działania ograniczonego przez suwerenną, wszechmocną, niezatrzymywalną Bożą wolę. Przyjmuję takie wydarzenia jak Job – “od Pana”.

Jak jednak rozumiec miejsca w Biblii mowiace o tym, ze Jezus nie mogl uczynic gdzies cudow z powodu niewiary? Albo ze czyjas wiara kogos uzdrowila? [tak, ale…?]

Myślę, że należy zrozumieć, iż z poszczególnych sprawozdań z działania Jezusa w konkretnym czasie i przestrzeni nie można czynić modelu Jego działania w każdym miejscu i każdym czasie. W swoich “ojczystych stronach” Jezus “nie uczynił wielu cudów z powodu ich niewiary” (Mt 13,58), jednak niewiara ta nie tyle dotyczyła możliwości czynienia przez Jezusa cudów, co raczej raczej Jego tożsamości. Ludzie ci pytali: “skąd ma te cudowne moce?” (Mt 13,54), zatem wierzyli, że Jezus potrafi czynić cuda i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Faktem jest, że w wielu innych miejscach Jezus powiada “wiara twoja uzdrowiła cię”, z drugiej strony nie wolno zapomnieć jednak, że Chrystus uzdrawiał niekiedy i takich ludzi, którzy najwyraźniej wiary nie mieli. Dobrym przykładem jest człowiek leżący przy sadzawce Betezda – nie tylko nie wiedział z kim ma do czynienia (nawet po uzdrowieniu!), ale i na pytanie “czy chcesz być zdrowy?” odpowiedział wyłącznie w kontekście “zstępowania anioła Pana do sadzawki” (J 5). Konkludując, sądzę, że bez wiary nie można podobać się Bogu. Bez wiary w Niego oraz w Jego objawioną wolę działania w konkretnym miejscu i czasie. O ile w ramach ziemskiej misji Jezusa, wiara w Jego uzdrawiającą wolę tutaj i teraz uzasadniona była proroctwami dotyczącymi Mesjasza oraz samą postawą Jezusa, o tyle dzisiaj – na zupełnie innym etapie historii zbawienia – nie dysponujemy biblijnymi świadectwami potwierdzającymi boską wolę uzdrawiania każdego chorującego człowieka tutaj i teraz.

Czytając Twój artykuł z trudem staram się znaleźć odniesienie do działalności Chrystusa na ziemi i tego, co dzieje się w Dziejach Apostolskich. Bardzo dużo jest tu Twojego pojmowania Boga i Jego sposobów działania, ale bardzo mało punktów, w których pokazujesz, że ma to swoje odniesienie do misji jaką pozostawił nam Jezus. [Ania]

Uważam, że działalność Jezusa Chrystusa na ziemi była wyjątkowa, niepowtarzalna i umiejscowiona w konkretnym okresie historii zbawienia, a czynione przez niego znaki i cuda niekoniecznie muszą (co nie znaczy, że nie mogą) towarzyszyć Kościołowi w okresie fizycznej nieobecności Chrystusa.

Jezus rozmnażał jedzenie dla tysięcy, jednak w obliczu proroctwa o nadchodzącym głodzie uczniowie nie zamierzają kontynuować “rozmnażającej” służby Jezusa, zamiast tego organizując zbiórkę (Dz 11,28-29). Wobec ubóstwa wierzących w Jerozolimie, nie organizują przez wiarę masowego wyławiania monet z pyszczków ryb, zamiast tego wdrażają wśród kościołów plan finansowej pomocy (I Kor 16,1-4). Dlaczego nie czytamy o postach i modlitwach w celu rozmnożenia jedzenia? Czy Jezus się zmienił? Czy Kościół nie wierzył w jego moc? Czy brakowało im wiary, że “Jezus wczoraj, dziś i na wieki ten sam”? Dlaczego po tragicznej śmierci Szczepana “bogobojni mężowie pogrzebali go i opłakiwali wielce” (Dz 8,2)? Czy w ramach tej bogobojności odmówili Jezusowi mocy wskrzeszenia Szczepana, zapominając jak uczynił to w przypadku Łazarza? Idąc dalej, Jezus bez wysiłku uciszył szalejącą burzę, jednak apostoł Paweł podczas długiego i bardzo groźnego sztormu nawet nie próbuje tego robić (Dz 27). Czyżby nie miał wystarczającej odwagi, aby o to poprosić? Czy nie wierzył w realność Jezusa w swoim życiu i pozostawione dziedzictwo mocy? Ba, czy pisząc do Tymoteusza “samej wody już nie pij, ale używaj po trosze wina ze względu na twój żołądek i częste twoje niedomagania”, zapomniał, że Jezus Chrystus uzdrawiał nie tylko żołądki, ale i ślepe od urodzenia oczy, głuche uszy oraz zwiędłe mięśnie? Konkluzja powyższych rozważań jest następująca: działania Jezusa podczas wypełniania ziemskiej misji nie oznaczają, że dzisiaj cały wachlarz tych zachowań musi zostać na powrót urzeczywistniony w naszym życiu. Pozostawione nam historie uzdrowień i wskrzeszeń dokonywanych przez Jezusa względem proszących go o to ludzi, nie służą temu, abyśmy dzisiaj żądali z odwagą analogicznych wydarzeń, lecz abyśmy wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyśmy wierząc mieli żywot w imieniu jego (J 20,31).

Jak ja się cieszę, że znam Jezusa, który jest entuzjastą uzdrowienia!! On uzdrawiał każdą chorobę i dobrze w to wierzyć na wypadek swojej własnej choroby. [grazyna]

Jezus uzdrawiał (a przynajmniej mógł uzdrowić) każdą chorobę w znaczeniu rodzaju. W znaczeniu liczebnym, z pewnością nie uzdrawiał każdej choroby. Niepodważalnym dowodem jest uzdrowienie tylko jednego człowieka w miejscu, w którym leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych (J 5,3 wraz z J 5,13).

Lanie wody do obalenia jednym fragmentem. Marek 16. 18 ”Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”. [Piotrek]

Dla potrzeb polemiki skupię się wyłącznie na przyczynach, dla których powyższy tekst z Ewangelii Marka nie podważa mojego stanowiska. Podważałby bowiem moje stanowisko wyłącznie w jednej sytuacji, to znaczy gdyby oznaczał, że wszyscy wierzący na przestrzeni wieków w każdej sytuacji mogą uzdrowić przez wiarę każdą chorobę w imieniu Jezusa. Przyjęcie jakiejkolwiej innej interpretacji będzie zasadniczo korespondować z moim stanowiskiem, zasadzającym się na przekonaniu, że Bóg wyłącznie niekiedy – tylko w wybranych przez siebie sytuacjach – w odpowiedzi na modlitwę wierzących postanawia uzdrowić chorego. Przedmiotowe wersety z Ewangelii Marka z pewnością nie oznaczają, że każdy wierzący może dziś w każdej sytuacji rozprawić się w imieniu Jezusa z każdą chorobą (a takie jest jak sądzę stanowisko ewangelistów fizycznego uzdrowienia). Gdyby tak było apostoł Paweł nie zalecałby Tymoteuszowi korzystania z naturalnych medykamentów i nie zostawiłby w Milecie chorego Trofima (II Tym 4,20), poleciłby im pójść do wierzących i pozwolić nałożyć na siebie ręce. Apostoł Jakub nie zalecałby – w sytuacji choroby – przywoływania starszych i namaszczania olejem, zaleciłby nałożenie rąk przez któregokolwiek wierzącego. Gdyby tak było, dar uzdrawiania byłby całkowicie zbędną konstrukcją myślową, wszak zdolność tę posiadałby każdy wierzący. Wreszcie, gdyby tak było, historię Kościoła należałoby napisać od nowa, gdyż zdecydowana większość pomnikowych bohaterów wiary najwyraźniej nigdy tej wiary nie miała (nie towarzyszyły im uzdrowienia przez nakładanie rąk). Z ostrożności wskazuję, iż ten ostatni argument ma charakter wyłącznie pomocniczy.

I powstaje bohater który ma specjalne objawienie, co do wiary, uzdrowienia, golgoty. Ależ Pan mądry Panie Sokole. [Krytyk]

Dziękuję. Nieśmiało zauważam jednak, że – uwzględniając historię chrześcijaństwa – za “specjalne objawienie” uznać należy właśnie ewangelię fizycznego uzdrowienia.

A może jednak nauczanie o uzdrowieniach jest biblijne i mocno osadzone w Słowie podam dwa przekłady 1 Listu Piotra 2:24, które nawiązują do Izajasza 53:5 : “On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was.” (BW); “On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – Krwią Jego zostaliście uzdrowieni.” (BT). Przy okazji Jezus zapowiada, że kto będzie wierzył w Niego będzie dokonywał większych rzeczy niż Chrystus ( J 13:12). Wypełnienie proroctw Izajasza można znaleźć Iz 35:5 i Iz 61:1 w Ewangeliach Łk 7:21-22 i Mt 11:5. [Waldi]

“Jego sińce uleczyły was” najpewniej nie oznacza u Piotra fizycznego uzdrowienia. Przede wszystkim, taka interpretacja nie znajduje uzasadnienia ani w kontekście tego wersetu, ani też w analogicznych fragmentach u innych autorów. Piotr pisze o przemienieniu duchowej sytuacji – obumieramy dla grzechu i zaczynamy żyć dla sprawiedliwości. “Jego sińce uleczyły nas”, byliśmy bowiem zabłąkani jak owce, lecz nawróciliśmy się do Pasterza. Słowo bowiem wskazuje na sposób owego uleczenia – naprawienie chorującego życia owcy, powrót do Pasterza po latach błąkania się po bezdrożach nieprawdy. Ponadto, sformułowanie Piotra jasno wskazuje, że owo “uleczenie sińcami” dokonało się w momencie nawrócenia do Pasterza i “stróża naszych dusz”. Nie tyle otworzyło możliwość uzdrowienia, które można wziąć przez wiarę na późniejszym etapie chrześcijańskiego życia, co definitywnie dokonało się w momencie nawrócenia. Analogiczną konstrukcję myślową znajdujemy w Liście do Hebrajczyków 12,13, gdzie czytamy: prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało. Kontekst dotyczący karcenia wierzących przez Boga pozwala twierdzić, iż mamy do czynienia z kalectwem duchowym i – co za tym idzie – z potrzebą duchowego uzdrowienia. Na marginesie zaznaczyć można, iż w obu fragmentach użyto dokładnie tego samego greckiego słowa (iaomai).

Jak zinterpretować natomiast słowa “zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca” (J 41,12)? Dla celów polemiki, podobnie jak wcześniej, wystarczy jeśli wykażę jak ich z pewnością nie można interpretować. Nie można przyjąć, iż mowa tutaj o tym, że osoby wierzące dokonywać będą większych cudów niż dokonywał Jezus. Nie można z tej prostej przyczyny, że nigdy nie było wierzącego, który dokonałby w swoim życiu większych cudów niż Jezus. Kto nie tylko chodziłby po wodze, rozmnażał jedzenie dla tysięcy, czytał w myślach, wskrzeszał martwych i uciszał burzę, ale i dokonywał cudów większych niż te. Ba, najważniejsze w tym wszystkim – przy przyjęciu takiej interpretacji – nie jest to, że nie znamy nikogo, kto czyniłby większe cuda niż Jezus. Najważniejsze jest, że wszyscy wierzący, których znamy powinni je czynić! Jezus nie powiedział wszak “część z tych, którzy wierzą we mnie” lub “niektórzy wierzący we mnie”. Powiedział “kto wierzy we mnie”. Przy przyjęciu takiej interpretacji mamy do czynienia ze stosunkowo bolesnym wnioskowaniem – nikt z czytających te słowa nie czyni większych cudów niż Jezus, zatem brak wśród nas tych, którzy naprawdę w niego wierzą. Istnieją różne inne możliwości interpretowania przedmiotowego tekstu, lecz rozważenie ich wykracza poza ramy niniejszej polemiki. Jedno jest pewne, wszystko wskazuje na to, że nie chodzi tutaj o powszechne czynienie większych cudów niż Jezus Chrystus.

Wśród komentarzy i wiadomości prywatnych pojawiło się, drodzy czytelnicy, wiele Waszych historii i świadectw Bożego uzdrowienia. Nie polemizuję z tym. Nie dysponuję możliwością zbadania wiarygodności tych historii, zatem zakładam, że trafnie opisują rzeczywistość. Nadesłane świadectwa w żaden sposób nie potwierdzają jednak tez ewangelii fizycznego uzdrowienia. Istnieje kolosalna różnica pomiędzy stwierdzeniem, że w określonej sytuacji Bóg suwerennie postanowił przywrócić komuś zdrowie a między założeniem, że pragnie to czynić zawsze, wobec wszystkich i w każdych okolicznościach. Świadectwa nie są w stanie uzasadnić teologii, wręcz przeciwnie – to teologia powinna legitymizować i pomagać zinterpretować nasze doświadczenia. Nie walczę z przekonaniem o Bożej nieograniczonej mocy i sile Jego obietnic. Wręcz przeciwnie, czuję się zawstydzony, gdy większość świadectw “wielkiego Bożego działania” dotyczy problemów, z którymi radzi sobie tabletka Apapu. Opróżnijmy sale oddziałów neurochirurgicznych z powypadkowych “roślinek”, zwolnijmy dziecięce łóżeczka na oddziałach onkologicznych, wyprowadźmy nastolatków z oddziałów medycyny paliatywnej. Wtedy będziemy mogli mówić o kontynuowaniu uzdrowieńczej służby Jezusa.

Uprzejmie dziękuję za wszystkie komentarze i przepraszam za ewentualne nadinterpretacje lub uproszczenia. Spowodowane są wyłącznie pośpiechem związanym z przygotowywaniem niniejszej odpowiedzi. Pozostaję otwarty na merytoryczną dyskusję, zawsze warto rozmawiać w duchu pokory i szacunku o tym co dotyczy życia i wiary każdego z nas.

  • 71 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Szczęśliwy mąż i ojciec, prawnik, absolwent prawa na Uniwersytecie Śląskim oraz teologii w Wyższej Szkole Teologiczno-Społecznej w Warszawie. Zaangażowany w szereg inicjatyw chrześcijańskich. Redaktor Naczelny portalu nalezecdojezusa.pl oraz współtwórca portalu myslewiecwierze.pl. Interesuje się historią chrześcijaństwa w kontekstach społecznych i kulturowych, filozofią oraz apologetyką. Od kilku lat zachwycony Chrystusem jako Osobą, Ideą i Odpowiedzią.