Chrześcijańska polemika a łowy na czarownice

Bardzo wysoko cenię sobie prawdę. Trudno żeby było inaczej, skoro czczę Boga, który mówi o sobie: “ja jestem drogą, i prawdą, i życiem”. Wierzę też zgodnie z Pismem Świętym, że wierzących w Jezusa Chrystusa zamieszkuje Duch prawdy, który wprowadza swój kościół we wszelką prawdę. O ile Bóg jest prawdomówny i miłujący prawdę, to jego przeciwnik jest kłamcą i ojcem kłamstwa. Upadła natura człowieka ujawnia się właśnie w tym, że tłumi w sobie prawdę o istnieniu Boga, którą ogłasza mu Boże stworzenie oraz jego własne sumienie. Żywiąc takie przekonania nie mogę nie troszczyć się o czystość nauczania w kościele. Apostoł Paweł niestrudzenie wzywał swoich współpracowników, żeby pilnowali zdrowej doktryny (1 Tm 6:3; 2 Tm 1:13; Tyt 1:13, 2:1). Nic w tym dziwnego, bo właściwie wykładane Słowo Boże buduje uczniów Chrystusa, podczas gdy fałszywe nauczanie jest śmiertelnym niebezpieczeństwem dla duszy.

Niestety jednak nader często pojawiają się ludzie, którzy w imię walki o prawdę i czystość nauczania zajmują się swoistymi łowami na czarownice. Niektórzy występują pod swoim własnym imieniem i nazwiskiem, pisząc książki i artykuły oraz komentując w mediach społecznościowych. Inni chronią się za pseudonimami na forach internetowych lub anonimowymi wpisami na blogach. Wszystkich jednak łączy głęboka nienawiść do swoich oponentów, której dają wyraz posługując się jaskrawym, a nieraz też obelżywym słownictwem. Łowcom czarownic nie zależy na rzetelnej debacie ani zrozumieniu stanowiska swoich oponentów. Nie silą się na próby zrozumienia racji, jakie stoją za odmiennymi od ich własnych przekonaniami, ani tym bardziej na próbę przychylnej interpretacji wypowiedzi swoich oponentów. Z góry deklarują, że owi są “zdrajcami wiary” zaprzedanymi demonicznym siłom, wraz z którymi dążą do zniszczenia kościoła. Dowodem na te diaboliczne plany będzie zdjęcie zrobione z niewłaściwą osobą, udział w nieprawomyślnej konferencji, lub wyrwany z kontekstu cytat, który został odpowiednio przeinaczony, aby potwierdzał z góry założoną tezę.

Największym problemem z kościelnymi łowami na czarownice jest chyba to, że kiedy ktoś próbuje zwrócić uwagę na prawdziwe problemy kościoła, zmęczeni chrześcijanie biorą go za kolejnego tropiciela zwiedzeń. Próby debaty o słuszności nauczania zbywane są oskarżeniami o brak miłości oraz skupianie się na literze. Czym więc różni się potrzebna dyskusja od łowów na czarownice? Chciałbym zaproponować poniżej trzy kryteria, które pozwolą nam je rozróżnić.

  1. Umiłowanie prawdy. Chrześcijańska debata powinna odzwierciedlać prawdomówny charakter naszego Boga. Uczciwość nakazuje, żeby stanowisko strony przeciwnej przedstawić korzystnie i rzetelnie. Praktyki takie jak przeinaczanie wypowiedzi, wyrywanie cytatów z kontekstu lub wyciąganie z czyichś poglądów daleko idących wniosków, których druga strona by nie wysunęła i traktowanie ich jako jej stanowiska są niedopuszczalne. Nie służą one bowiem prawdzie, ale udowodnieniu z góry przyjętego poglądu. Objawiają raczej obawę przed konfrontacją z rzetelnie przedstawionym przeciwnym stanowiskiem – niegodny uczniów Chrystusa strach przed prawdą.
  2. Kierowanie się miłością. W chrześcijańskiej dyskusji nie chodzi o zdyskredytowanie oponenta jako osoby. Nie ma tu miejsca na argumenty ad personam, ani tym bardziej obelżywe i pogardliwe słownictwo. Terminy teologiczne takie jak “kalwinista”, “semi-pelagianin”, “liberał”, “fundamentalista” czy “ekumenista” są przywoływane wtedy, kiedy trafnie opisują stronę przeciwną i mają na celu uporządkowanie debaty, ale nigdy jako bezmyślnie powtarzane etykiety, które mają zakończyć wszelką dyskusję. Łowcy zwiedzeń tryumfalnie piętnują prawdziwe i urojone błędy innych oraz usiłują doszczętnie zniszczyć reputację swoich oponentów. My jednak powinniśmy wskazywać na błędy z miłością, mając nadzieję, że dyskusja doprowadzi do ich korekty dla dobra kościoła oraz tych, z którymi polemizujemy.
  3. Odwaga. Łowy na czarownice często, choć nie zawsze, odbywają się za zasłoną pozornej anonimowości, którą daje internet. Jako uczniowie Chrystusa nie powinniśmy jednak ukrywać się za anonimowymi tekstami, ale raczej brać odpowiedzialność za swoje słowa. Występując pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem narażamy się na to, że będziemy musieli przyznać się do błędu, który ktoś nam wytknie. Jednak występując w ten sposób pokazujemy też, że zależy nam na prawdzie i osobiście opowiadamy się za swoimi przekonaniami.

Mottem chrześcijańskiej polemiki – jakże ważnej sztuki, która pozwala nam przybliżać się do prawdy – powinny być słowa apostoła Piotra: “Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem.” (1 P 3:15-16a BW). Jeżeli nawet przeciwnikom wiary powinniśmy odpowiadać z łagodnością, to co dopiero braciom i siostrom w Chrystusie!

  • 81 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Doktorant biblistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim. Absolwent biblistyki na Uniwersytecie w Cambridge, teologii w Canadian Reformed Theological Seminary i hebraistyki w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim. Miłośnik dobrej książki i dobrej kawy. Członek Kościoła Ewangelicko-Prezbiteriańskiego.