Dlaczego Bóg nie uzdrawia wszystkich wierzących? Czyli o dedukcji w służbie teologii

Dlaczego Bóg nie uzdrawia wszystkich chrześcijan, skoro – jak twierdzi się tu i ówdzie – zawsze jest to jego wolą? W kręgach zbliżonych do Ruchu Wiary zwykło się udzielać na to pytanie tak różnych odpowiedzi, że można byłoby obdzielić nimi wiele innych pytań. Niemniej jednak, po latach konfrontacji z faktami, proponuje się dzisiaj zupełnie nową odpowiedź, której chciałbym się w tym artykule dokładniej przyjrzeć.

Odpowiedzi przebrzmiałe

Zanim jednak przekroczymy próg tej świeżej i kuszącej odpowiedzi, spójrzmy najpierw na dotychczasowe propozycje. Jak odpowiadano – i nadal gdzieniegdzie się odpowiada – na pytanie o brak uzdrowienia w przypadku konkretnego chrześcijanina? Cóż, początkowo mówiono o braku wystarczającej wiary, ale szybko okazało się, że nawet najbardziej przekonani co do własnego uzdrowienia, odmawiający lekarzom zabiegów ostatniej szansy lub rezygnujący z przyjmowania leków, ostatecznie uzdrowienia nie otrzymywali. Mówiono, że chodzi o wytrwałość, ale okazało się, że niektórzy modlili się z wiarą przez dziesiątki lat, aż do momentu bolesnej śmierci pokonanego ciała. Mówiono, że chodzi o ukryte grzechy, które wymagają ujawnienia i pokuty, ale szybko wyszło na jaw, że niektórzy w akcie rozpaczliwego poszukiwania niewyznanych grzechów musieli posuwać się aż do wizualizacji nowych. Mówiono, że widocznie ktoś nie pragnie uzdrowienia (Jezus powiedział wszak “jeśli chcesz”!), tak jakby ciężko choremu człowiekowi, chwytającemu się ostatniej deski ratunku, mogło się tylko wydawać, że chce. Mówiono, że to być może z powodu konfliktów w małżeństwie lub wskutek działania ducha buntu wobec przywódców, ale szybko okazało się, że uzdrowienia nie potrafią otrzymać również szczęśliwi małżonkowie, bezgranicznie lojalni kościelnym liderom. Twierdzono, że to wyjątkowo silny rodzaj opresji diabelskiej, poddającej się konfrontacji wyłącznie wskutek modlitwy szczególnie namaszczonych apostołów Królestwa, ale okazało się, że w wielu przypadkach nawet wspólne wysiłki apostolskich tuz nie potrafiły sięgać celu. Rzeczywistość i fakty były więc na tyle nieubłagane, ale też na tyle oczywiste, że dotychczasowe odpowiedzi rozpaczliwie domagały się przeformułowania. I tak też się stało.

Nowatorskie “nie wiem”

Chris Gore, Dyrektor Służby Uzdrawiania w Kościele Bethel w Redding, a także autor poczytnej książki pt. “Uzdrowienie. Jak żyć w nadnaturalnej mocy”, również zmuszony został do konfrontacji z rzeczywistością, w której chrześcijanie odchodzą spod sceny tak samo chorzy jak wtedy, gdy podnieśli się z ławki na skutek wezwania kaznodziei. Przywołany autor nie poszukuje jednak przyczyn w niewystarczającej wierze (walczy z takim poglądem!) lub w określonych przeszkodach zewnętrznych. Zamiast tego stwierdza: „nie wiem, dlaczego nie wszyscy, o których się modlę, zostają uzdrowieni, ale wiem, że Bożą wolą jest uzdrowić ich wszystkich” (Ch. Gore, Uzdrowienie. Jak żyć w nadnaturalnej mocy, tłum. D. Jakubowska, Szaron, Ustroń 2014, s. 170.). Dodaje przy tym, iż w żadnym razie nie można tłumaczyć tego faktu Bożą suwerennością. Krótko mówiąc, oto mamy wreszcie – jak się zdaje – odpowiedź radykalnie dojrzalszą od pozostałych, akceptującą niewystarczalność wszystkich dotychczasowych odpowiedzi. Brzmi ona po prostu: “nie wiem”.

Cóż, w jaki sposób powinienem zachować się jako zainteresowany czytelnik książki Chrisa Gore? Słowa “nie wiem” zawsze jawią się przecież jako przejaw duchowej pokory, zrozumienia własnej ograniczoności i – co tu dużo mówić – dojrzałości, nie lokującej odpowiedzi w czarno-białych schematach. “Nie wiem” sugeruje, że nie muszę wiedzieć dlaczego nie wszyscy są uzdrawiani, aby jednocześnie publicznie ogłaszać, że Bóg chce, aby wszyscy byli. Ta kusząca perspektywa, zdaje się przełamywać wreszcie impas nieudolnych i skompromitowanych wyjaśnień zwolenników uzdrowieńczego uniwersalizmu. Czy zasługuje jednak na przyjęcie?

Dedukcja, która rzuca wyzwanie “apostołom uzdrowienia”

Spróbujemy przedstawić rozumowanie Chrisa Gore za pomocą najprostszego logicznego schematu. Takiego, którego używa się codziennie niezliczoną liczbę razy – w warzywniaku, pod klatką, podczas rodzinnego obiadu i w hotelowej recepcji. Otóż najbardziej elementarne rozumowanie dedukcyjne (oparte na odpowiednio powiązanych ze sobą przesłankach i wypływającym z nich wniosku) wyglądałyby w tej sytuacji następująco:

 

PRZESŁANKA A – Bóg chce uzdrawiać wszystkich proszących o uzdrowienie (Chris Gore)

PRZESŁANKA B – Bóg zawsze czyni wszystko, co chce uczynić (Pismo Święte)

WNIOSEK – Bóg zawsze uzdrawia wszystkich proszących o uzdrowienie

  

Zanim przejdziemy do analizy wniosków wypływających z przedstawionej dedukcji, podkreślmy, iż umiejętność rozpoznawania i stosowania zasad logiki jest niezaprzeczalnie Bożym darem dla ludzkości. Dzięki niemu, człowiek pozostaje istotą rozumną, zdolną do przyjęcia i zrozumienia Objawienia. Obowiązkiem każdej istoty ludzkiej jest posługiwanie się “trzeźwym myśleniem” i poprawnym rozumowaniem, dlatego że to one są naturalnym drogowskazem ku prawdzie.

Nieprawdziwy wniosek nie jest “tajemnicą”, jest nieprawdziwym wnioskiem

Zastosowane rozumowanie dedukcyjne, prowadzi do koniecznego wniosku, że “Bóg zawsze uzdrawia wszystkich proszących o uzdrowienie”. Logika mówi nam, że jeżeli przesłanki uwzględnione w poprawnym procesie dedukcji są prawdziwe, to wniosek również musi być “nieodparcie prawdziwy”. Z doświadczenia wiemy jednak, że w przypadku przedstawionej “dedukcji uzdrowieńczej” tak się nie dzieje. Większość chorujących osób przychodzących do Boga z wiarą i oczekiwaniem, nie doznaje ponadnaturalnego uzdrowienia. To oczywiste doświadczenie każdej chrześcijańskiej wspólnoty, a przykłady takiego stanu rzeczy można mnożyć w nieskończoność. Krótko mówiąc, wniosek jest niezaprzeczalnie fałszywy, gdyż w żadnym razie nie koresponduje z rzeczywistością.

Można przejść nad tym faktem do porządku dziennego i powiedzieć – za Chrisem Gore – nie wiem dlaczego poprawne przesłanki generują fałszywy wniosek, tj. “Bóg zawsze uzdrawia wszystkich proszących o uzdrowienie”. Można spuścić na ten fakt zasłonę milczenia i powiedzieć, że Bóg nie działa w zgodzie z logiką, a jego działanie zawsze jest cudowne i niezrozumiałe. Można powiedzieć, że Boże działanie nie poddaje się rozumowym opisom, a skoro logika zawodzi w opisywaniu Bożego działania, to tylko dlatego, że pozostaje znacznie bardziej ograniczona niż jej Stwórca. Wreszcie, można założyć, że po prostu mamy do czynienia z kolejną tajemnicą, których przecież w chrześcijańskim świecie nie brakuje. Wszystkie te hasła są jednak niczym innym niż brawurową ucieczką od obowiązku odpowiedzialnego poszukiwania prawdy na wszystkich poziomach myślenia. Otóż, Bóg dał człowiekowi logicznie myślący umysł przede wszystkim po to, aby dysponował narzędziem do odróżniania prawdy i kłamstwa. Dedukcja (rozumowanie oparte na odpowiednio powiązanych ze sobą przesłankach) jest Bożym darem i nieocenionym błogosławieństwem. Logika jest domem prawdy, a logiczna niespójność schroniskiem kłamstwa. To dlatego wizja świata prezentowana przez Ojca Kłamstwa pełna jest logicznych sprzeczności, w przeciwieństwie do wizji Ojca Prawdy – nie tylko spójnej, ale i wszechstronnie prawdziwej. Wszechstronna prawdziwość oznacza, że Boże Objawienie odpowiada rzeczywistości na każdym możliwym poziomie. Niemożliwym jest, aby w Bożej rzeczywistości dwie prawdziwe przesłanki generowały fałszywy wniosek – byłoby to zwycięstwem koalicji absurdu, chaosu i nihilizmu. Bóg przekracza zasady naturalnej logiki – tak jak twórca przekracza swoje dzieło – ale nigdy nie prowadzi nas do miejsc, w których musielibyśmy wierzyć we wniosek nie wynikający z poprawnych przesłanek lub też ufać przesłankom, z których wynika fałszywy wniosek.

Zdrowa logika lekarstwem dla chorującej teologii

Jeśli wniosek jest nieprawdziwy (“Bóg zawsze uzdrawia wszystkich proszących o uzdrowienie”), to pierwszym krokiem odpowiedzialnego, uczciwego i kochającego prawdę chrześcijanina, powinno być zastanowienie się nad tym, która z przesłanek dedukcji jest fałszywa – ta mówiąca o tym, że Bóg chce uzdrawiać wszystkich proszących o uzdrowienie (A), czy ta twierdząca, iż Bóg zawsze czyni wszystko, co chce uczynić (B)? Bo któraś musi być. Logika skonstruowana przez Stwórcę i zaoferowana nam jako podstawowe środowisko przyjmowania Objawienia nigdy nie doprowadza do sytuacji, w której – w ramach poprawnie przeprowadzonej dedukcji – z dwóch prawdziwych przesłanek wynika fałszywy wniosek. A więc skoro wniosek jest nieprawdziwy, to co najmniej jedna przesłanka musi być fałszywa.

Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Nie mogę usunąć tej oczywistej dysharmonii w rozumowaniu za pomocą maskującego “nie wiem”. Nie mogę nadal ogłaszać jako “świeżego objawienia” przesłanek, które w ramach poprawnej dedukcji prowadzą do wniosku radykalnie niekorespondującego z rzeczywistością. Więcej, jeśli stoję po stronie przesłanek, które generują fałszywy wniosek, to sam usuwam się z szeregu ludzi służących prawdzie. Zasypanie ziejącego krateru logicznej niespójności za pomocą zwyczajnego przyznania “nie wiem dlaczego prawdziwe przesłanki prowadzą do fałszywego wniosku” nie jest objawem duchowej dojrzałości, lecz jej zadziwiającego braku. Ktoś nie tyle staje się dzieckiem w ufnym zwróceniu się ku Bogu, co raczej pawłowym “dzieckiem w myśleniu”. Finalne “nie wiem” w tej sytuacji to nie pokora względem Bożych reguł komunikacji, lecz faktyczna rebelia przeciwko nim. To kwestionowanie darowanych nam ram poprawnego myślenia o Bogu, w imię nieznanych i mglistych wyobrażeń. To jawne wystąpienie przeciwko Bożym zasadom rozumowania, danym przecież w celu zgłębiania i poznawania Boga, w zgodzie z Jego rzeczywistym charakterem. Nie mogę określać fałszywego wniosku dedukcji mianem tajemnicy, gdyż o ile mi wiadomo “tajemnica” nie jest innym słowem na określenie “nieprawdy”. Kłamstwo, nieprawdziwy wniosek lub niezgodny z rzeczywistością efekt rozumowania, nigdy nie przynależą do obszaru tajemnicy Bożego Życia – są po prostu znanym od wieków defektem ludzkiego myślenia.

Która z przesłanek jest zatem fałszywa? Analogia “zbawczego rozumowania”

Która z przesłanek zaprezentowanego rozumowania dedukcyjnego jest zatem fałszywa? Przesłanka A, tj. “Bóg chce uzdrawiać wszystkich proszących o uzdrowienie”, czy przesłanka B – “Bóg zawsze czyni wszystko, co chce uczynić”? Jeśli o mnie chodzi, odpowiedź jest oczywista, bowiem o ile przesłanka B wynika wprost z Bożego Objawienia (chociażby Ps 115,3; Ps 135,6), o tyle przesłanka A jest wyłącznie luźną spekulacją. W świetle nieprawdziwego wniosku poprawnie przeprowadzonej dedukcji, powinna zostać zatem uznana za nieprawdziwą.

Brzmi nieprzekonująco? Spójrzmy na analogiczny przykład dedukcji w obszarze zbawienia. Oto mamy dwie przesłanki oraz wniosek: (przesłanka A) kto wierzy w Syna ma żywot wieczny, (przesłanka B) Tomek wierzy w Syna, (wniosek) a zatem Tomek ma żywot wieczny. Jeżeli obie przesłanki są prawdziwe, to i wniosek musi być nieodparcie prawdziwy. Załóżmy jednak, że – tak samo jak w przypadku “rozumowania uzdrowieńczego” – wniosek nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Chociaż mówi nam, że Tomek ma żywot wieczny, to jednak codzienność Tomka jest zaprzeczeniem wszystkiego co chrystusowe. Tomek regularnie się upija, oszukuje kolejnych pracodawców i bije swoją żonę. Idąc śladami Chrisa Gore, moglibyśmy po prostu zamknąć temat za pomocą prostego “nie wiem dlaczego wniosek nie pokrywa się z rzeczywistością, ale nie zamierzam modyfikować przesłanek”. Cóż, wilk syty i owca cała? Nie. Wilk może i syty, ale wyłącznie krzywdą owcy.

Czy ktoś zaryzykuje stwierdzenie, że nie wie dlaczego tak jest, ale nieprzystawalność wniosku do rzeczywistości w żaden sposób nie obala prawdziwości przesłanek? Czy ktoś stwierdzi, że grzeszny styl bycia mającego życie wieczne Tomka jest po prostu wielką tajemnicą i przekracza nasze cielesne zrozumienie? Czy ktoś będzie przekonywał, że musimy dopasować rzeczywistość do wniosku, a nie odwrotnie? Oczywiście, że nie! Rażący kontrast pomiędzy wnioskiem a rzeczywistością nakazuje przyjąć, że jedna lub dwie przesłanki są po prostu fałszywe. Chrześcijańska teologia jednoznaczne wykaże w tym przypadku fałszywość drugiej przesłanki (B), tj. “Tomek wierzy w Syna”, bowiem pierwsza (A) jest niezaprzeczalnie prawdziwym fragmentem Bożego Objawienia. Duszpasterz oznajmi zatem: “Tomku, przykro mi to mówić, ale nie masz zbawczej wiary w Chrystusa”.

Dlaczego to słuszne podejście zupełnie zarzuca się kiedy przychodzi do kwestii uzdrowienia? Dlaczego ignorujemy rażącą niezgodę pomiędzy przesłankami, wnioskiem a rzeczywistością? Dlaczego ową bierność nazywamy pokorą, a ucieczkę od konsekwencji przyjętych twierdzeń – bohaterską wiarą pomimo wszystko? Dlaczego niespójne logicznie rozumowanie nazywamy świeżym objawieniem, ignorując chrześcijański ideał “trzeźwego myślenia”?

Potrzebujemy przywrócić logice należne jej miejsce w praktykowaniu chrześcijańskiej wiary. Jestem przekonany, że o ile zdrowe ciało nie przynależy do definicji chrześcijańskiej duchowości, o tyle zdrowy rozsądek już tak. Logika nie wyjaśnia wszystkiego i nie zamyka przestrzeni dla duchowych tajemnic. Tajemnica zawsze przychodzi jednak wtedy, kiedy logicznie poprawne rozumowanie wyczerpuje swoje możliwości. Nie mogę wniosków błędnego rozumowania nazywać tajemnicą, gdyż ostatecznie można byłoby sprowadzić do niej każde, nawet najbardziej absurdalne nieporozumienie. Merytoryczna dyskusja byłaby niemożliwa, a obrona ortodoksji bezzębna. Ktoś zawsze mógłby powiedzieć przecież: “nie wiem dlaczego prawdziwe przesłanki mojej teologii prowadzą do fałszywych wniosków – to wielka tajemnica!”. A przecież Bóg dając człowiekowi rozum nie rzucił mu kłody pod nogi, ani też skórki banana na śliskiej nawierzchni duchowych pułapek. Logika nie jest piątym kołem u wozu apostolskiego Kościoła, jest raczej jego gwardią przyboczną, eliminującą większość kłamstw zanim jeszcze zdążą zbliżyć się do środka. Logiczne myślenie nie jest zatem owocem “cielesności”, z pewnością jest nim natomiast lekceważenie ustanowionych przez Boga reguł poprawnego rozumowania. Apostoł Paweł w żadnym miejscu swoich listów nie przedstawił takiej dedukcji (a przedstawiał często!), w ramach której prawdziwe przesłanki prowadziłyby do fałszywego wniosku, nie mówiąc już o Chrystusie, który poruszał się z niezrównaną wprost wprawą po ścieżkach logicznego myślenia.

To zadziwiające jak często tradycyjne sformułowania o “nieznanych Bożych ścieżkach”, “nieodgadnionych zamysłach Bożej suwerenności” lub “tajemnicy kryjącej się w cierpieniu” odrzuca się jako mroczne przeciwieństwo światła Bożego Objawienia. Jak zrozumieć zatem nauczanie, które ową tajemnicę przesuwa po prostu w inne miejsce, twierdząc, że nowe “nie wiem” jest znacznie bardziej duchowe od starego “nie wiem”? Jak zaakceptować nauczanie, które pogardzając niewiedzą powstałą wskutek dotarcia do logicznych granic rozumowania, proponuje niewiedzę zrodzoną w umyśle, który nie przebył nawet tej drogi?

Jestem zwolennikiem przywrócenia tajemnicy do miejsca, w którym zawsze była – do stwierdzenia, iż Bóg z sobie tylko znanych względów niektórych wierzących uzdrawia, a innym tego uzdrowienia odmawia. A to wszystko dlatego, że w swojej niezrównanej mądrości zarządza rzeczywistością w sposób doskonale zharmonizowany z Jego ostateczną wolą, nie wahając się używać do tego celu również instrumentów fizycznego cierpienia. Mam za sobą szereg jednoznacznych tekstów Pisma Świętego, tradycyjną chrześcijańską teologię i codzienne doświadczenie Kościoła. Tajemnica nie tkwi zatem w tym, że Bóg chce wszystkich uzdrowić, ale nie wiedzieć czemu, uzdrowienia nie następują. Tajemnica tkwi raczej w tym, że niektórzy są wyciągani przez boską dłoń ponad chorobę i fizyczne cierpienie, podczas gdy innych ta sama dłoń prowadzi w ich głąb.

Podsumowujące pytanie brzmi, którą z przesłanek zaprezentowanej dedukcji uznamy za fałszywą, skoro wniosek jest w sposób oczywisty nieprawdziwy? Przesłankę A, twierdzącą, że Bóg zawsze chce uzdrawiać proszących o uzdrowienie? Czy przesłankę B mówiącą, że Bóg zawsze czyni wszystko, co zechce? A czyniąc sprawę jeszcze prostszą, kto się właściwie myli – psalmista w Ps 115,3 (przesłanka B), czy propagatorzy powszechnego uzdrowienia (przesłanka A)?

  • 71 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Szczęśliwy mąż i ojciec, prawnik, absolwent prawa na Uniwersytecie Śląskim oraz teologii w Wyższej Szkole Teologiczno-Społecznej w Warszawie. Zaangażowany w szereg inicjatyw chrześcijańskich. Redaktor Naczelny portalu nalezecdojezusa.pl oraz współtwórca portalu myslewiecwierze.pl. Interesuje się historią chrześcijaństwa w kontekstach społecznych i kulturowych, filozofią oraz apologetyką. Od kilku lat zachwycony Chrystusem jako Osobą, Ideą i Odpowiedzią.