Osiem znaków ostrzegawczych nadużyć duszpasterskich
Niecałe dwa lata temu miał swoją premierę podcast The Rise and Fall of Mars Hill, który opowiadał o powstaniu oraz rozpadzie Kościoła Mars Hill w Seattle. Tytułowy Kościół został założony w latach 90-tych przez pastora Marka Driscolla i w ciągu półtorej dekady przeżył niesłychany wzrost, w szczytowym momencie gromadząc na niedzielnych nabożeństwach ponad dwanaście tysięcy osób. Jeszcze szybszy jednak okazał się być rozpad tego Kościoła, którego główną przyczyną był toksyczny styl przywództwa oraz poważne nadużycia duszpasterskie ze strony jego założyciela. Historia Kościoła Mars Hill może nam w Polsce wydawać się egzotyczna. W naszym kontekście za duży zbór protestancki może uchodzić taki, na którego nabożeństwa przychodzi kilkaset osób. Jednak problem toksycznych relacji duszpasterskich nie jest domeną wyłącznie pastorów-celebrytów z ogromnych zborów w Ameryce. Nadużycia duszpasterskie mogą pojawić się także w relacjach z pastorami, starszymi lub liderami czy misjonarzami nawet w bardzo małych wspólnotach. W niniejszym tekście chciałbym pochylić się nad pytaniem, na czym polegają takie nadużycia i jak rozpoznać, że jest się w toksycznej relacji duszpasterskiej.
Zanim jednak powiemy sobie, czym nadużycia duszpasterskie są, warto zaznaczyć, czym one nie są. Nieodłącznym elementem każdej zdrowej relacji duszpasterskiej jest wyznaczanie granic. Dobry duszpasterz musi czasem odbywać trudne rozmowy i napominać ludzi, kiedy widzi w ich życiu grzech. Pastor powinien stać na straży prawd biblijnych i zdrowego nauczania. W zdrowej relacji duszpasterskiej napomnienie oraz korekta są motywowane miłością i troską. Ale nadużyciem duszpasterskim nie jest też to, że starszy lub świecki lider miał gorszy dzień. Duszpasterze też są grzesznymi ludźmi. Zdarza im się czasem się rozgniewać lub zachować samolubnie. Zdrowa relacja różni się od toksycznej między innymi tym, że dojrzały przywódca w Kościele potrafi się przyznać do swoich błędów i przeprosić za niewłaściwe zachowanie.
Co zatem mam na myśli, kiedy piszę o nadużyciach duszpasterskich? Chodzi mi o relacje duszpasterskie, w których pastor lub inny duchowy przywódca wykorzystuje swoją władzę do manipulowania ludźmi oraz kontrolowania ich na różne sposoby. Nadużycia mogą obejmować takie zachowania jak zmuszanie do robienia czegoś wbrew woli, granie na emocjach i poczuciu winy, naruszanie prywatności, narzucanie swojego zdania, czy kontrolowanie naszych relacji z innymi ludźmi. Takie zachowania mogą, choć nie muszą, wiązać się z zaburzeniami osobowości sprawcy takimi jak narcyzm czy psychopatia. W tym tekście chciałbym przedstawić listę ośmiu znaków ostrzegawczych. Jeżeli dostrzegacie kilka lub więcej z poniższych symptomów, to niestety bardzo prawdopodobne jest, że doświadczacie w swojej wspólnocie nadużyć duszpasterskich.
1. Duszpasterz otacza się potakiwaczami
Pierwszym znakiem rozpoznawczym niezdrowych relacji we wspólnocie jest sytuacja, w której pastor lub inny przywódca otacza się wyłącznie ludźmi, którzy przytakują wszystkim jego pomysłom. Osoby myślące inaczej są odsuwane od odpowiedzialności i marginalizowane. Jeżeli ktoś w radzie zboru, czy innym gronie przywódczym wyraża odmienne zdanie od lidera, to po jakimś czasie przestaje być częścią tego grona.
2. Duszpasterz nie przyjmuje żadnej krytyki
Kolejnym sygnałem ostrzegawczym jest to, że duszpasterz jest niezwykle drażliwy i trzeba nieustannie uważać, żeby go jakoś nie sprowokować. Oczywiście nikt nie lubi krytyki. Pastorzy często też muszą radzić sobie z niekonstruktywnym i nieuzasadnionym narzekaniem. Dojrzały człowiek potrafi jednak przyjąć krytykę ze spokojem, zarówno tę konstruktywną, jak i tę bezzasadną. Kiedy nasz duszpasterz jest zamknięty na jakąkolwiek krytykę, to coś jest w naszej relacji bardzo nie w porządku. Jeżeli natomiast na wszelką krytykę reaguje agresją, to jest to poważna czerwona flaga.
3. Ludzie znikają ze wspólnoty
Naturalną częścią życia każdego zboru i wspólnoty jest to, że ludzie przychodzą i odchodzą. Czasem ktoś się przeprowadzi, czasem zmieni poglądy teologiczne, albo dojdzie do wniosku, że z jakiegoś powodu odpowiada mu inny Kościół. Jeżeli jednak ludzie często znikają z naszego zboru bez żadnego wyjaśnienia, to może to świadczyć o tym, że dochodzi do nadużyć duszpasterskich. Innym wariantem tej sytuacji może być to, że lider wspólnoty bardzo negatywnie mówi o jej byłych członkach i stara się nastawić nas przeciwko nim.
4. Duszpasterz nie bierze odpowiedzialności za swoje błędy
Wszyscy popełniamy błędy i miarą osobistej dojrzałości jest umiejętność wzięcia odpowiedzialności za swoje zachowanie. Dobry przywódca tylko zyskuje na autorytecie, kiedy przyznaje się do błędu lub przeprasza za niewłaściwe zachowanie. Jeżeli jednak pastor lub lider naszej wspólnoty zawsze przerzuca odpowiedzialność za swoje błędy na innych, nigdy nie przyznaje się do winy i nie potafi przeprosić za swoje zachowanie, to jest bardzo prawdopodobne, że jesteśmy w toksycznej relacji duszpasterskiej.
5. Duszpasterz ma skłonności do drobiazgowej kontroli
Są różne style przywództwa. Niektórzy przywódcy delegują dużo odpowiedzialności, inni mają większą potrzebę kontroli. Sygnałem nadużyć duszpasterskich może być jednak sytuacja, w której pastor lub inny lider odczuwa potrzebę sprawowania drobiazgowej kontroli nad wieloma aspektami życia wspólnoty, a nawet prywatnego życia jej członków. Szczególnie niepokojące może być podejmowanie prób ingerencji w to, z kim członkowie wspólnoty utrzymują relacje, zwłaszcza jeżeli dotyczy to osób, z którymi duszpasterz miał osobisty konflikt.
6. Przywódca nieustannie jest w centrum uwagi
Znakiem rozpoznawczym toksycznej sytuacji we wspólnocie może być też to, że kręci się ona wokół osoby jej lidera. Toksyczne modele przywództwa często opierają się na charyzmatycznej osobowości duszpasterza. Przywódcy dopuszczający się nadużyć często potrafią robić świetne pierwsze wrażenie, z początku wydają się czarujący i inspirujący, ale z czasem okazuje się, że to była tylko fasada. Jeżeli wspólnota funkcjonuje w taki sposób, że jej lider jest nieustannie w centrum uwagi, może to nas skłonić do pytania, czy na pewno jest zdrowa.
7. Brak jasnej struktury odpowiedzialności
Zdrowe Kościoły mają przejrzyste mechanizmy pozwalające pociągnąć pastorów, starszych lub inne osoby funkcyjne do odpowiedzialności, jeżeli zrobią coś złego. Przywódcy dopuszczający się nadużyć często dążą do tego, żeby jak najbardziej utrudnić realną kontrolę nad ich postępowaniem. Może się to przejawiać na przykład w tworzeniu skomplikowanych, nieprzejrzystych struktur organizacyjnych, w których nie wiadomo, kto za co odpowiada.
8. Brak różnorodności poglądów
Każda wspólnota chrześcijańska wyznacza jakąś ortodoksję. Jest zupełnie naturalne, że w zborze baptystycznym będzie się oczekiwało nauczania o chrzcie na wyznanie wiary, a Kościół zielonoświątkowy będzie oczekiwał wiary w dar mówienia językami. Jednak w zdrowej wspólnocie występuje też pewna różnorodność poglądów w kwestiach, które są uznawane za drugorzędne. Sygnałem ostrzegawczym może być to, że przywództwo danej wspólnoty oczekuje jednomyślności nawet w najdrobniejszych kwestiach.
Powyższa lista sygnałów diagnostycznych nie jest oczywiście wyczerpująca. Jeżeli jednak zauważymy w naszej wspólnocie kilka z tych oznak, to powinniśmy to potraktować poważnie. Relacja duszpasterska jest ze swojej natury bardzo wrażliwa. Pan Bóg dał Kościołowi posługę duszpasterską dla naszego wzrostu i jeżeli jest dobrze sprawowana, to może być olbrzymim błogosławieństwem. Jednak kiedy duszpasterz nadużywa zaufania oraz wykorzystuje swoją władzę do złych celów, to może bardzo głęboko zranić swoje owce. Toksyczni duszpasterze potrafią niestety skrzywdzić wiele osób i nierzadko doprowadzić do rozpadu wspólnoty.
Co konkretnie możemy zrobić, będzie zależało od poszczególnej sytuacji oraz charakteru naszej relacji duszpasterskiej. Zawsze powinniśmy jednak starać się nie stawiać czoła takiej sytuacji samotnie. Przywódcy dopuszczający się nadużyć często dążą do odiozolowania swoich ofiar od otoczenia. Jeżeli widzimy sygnały ostrzegawcze, to prawdopodobnie dobrym pomysłem jest podzielenie się naszymi obserwacjami z innymi. Kiedy sami doświadczamy przemocy ze strony naszego duszpasterza, to powinniśmy koniecznie poszukać pomocy u kogoś innego. Czasem może to oznaczać zwrócenie się do kogoś z zewnątrz, kto nie może być zmanipulowany przez naszego duszpasterza i będzie mógł trzeźwo ocenić nasze doświadczenia. Wiele Kościołów ma mechanizmy, które pozwalają pociągnąć osoby dopuszczające się nadużyć do odpowiedzialności. Jeżeli w naszym doświadczeniu wyraźnie rozpoznajemy nadużycia duszpasterskie, to warto rozważyć skorzystanie z tych mechanizmów, mając na uwadze nie tylko własne dobro, ale też dobro całego Kościoła. Pamiętajmy jednak, że nasze poszukiwanie pomocy, rozmowy z innymi i próba poradzenia sobie z sytuacją czy konkretną osobą, nigdy nie powinny być motywowane zemstą czy złością. Kiedy jesteśmy zranieni, często doświadczamy wielu emocji, uzasadnionych, jak i tych grzesznych. Badajmy więc nasze motywacje i to, czy podejmowane przez nas działania mają na celu napomnienie duszpasterza i poprawę jego postępowania oraz dobro wspólnoty. Czasem jednak nasze motywowane miłością próby naprawienia sytuacji mogą się nie powieść. W takich sytuacjach najmądrzejszym wyjściem może być opuszczenie danej wspólnoty i dołączenie do innej. Zachęcałbym do takiego kroku w szczególności wtedy, kiedy widzimy wyraźnie, że mechanizmy odpowiedzialności w naszej wspólnocie są dysfunkcyjne i kontrolowane przez jej przywódcę.
Niezależnie jednak od tego, jakie postępowanie będzie najwłaściwsze w naszej sytuacji, pierwszym krokiem do zmian jest zdanie sobie sprawy, że to, czego doświadczamy, jest nadużyciem. Bóg dał starszym i nauczycielom w Kościele realną duchową władzę, którą mogą sprawować dla zbudowania ciała Chrystusa. Ma ona jednak swoje granice. Nigdy nie jest w porządku, kiedy duszpasterz próbuje nami manipulować lub kontrolować nasze życie. Przemoc słowna i emocjonalna w relacji duszpasterskiej zawsze jest niedopuszczalna. Kiedy stykamy się z takimi rzeczami, powinniśmy je nazywać po imieniu.