W poszukiwaniu odpowiedzi
„A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem”
(Jr 29:13)
Przed kilkoma tygodniami, gdy wraz z grupą bliskich znajomych siedzieliśmy do późnych godzin nad przygasającym już ogniskiem, przyjemnie wtuleni w wyjątkowo gwieździste niebo, padły na pozór przypadkowe słowa, które natychmiast odbiły się dźwięcznym echem w moim umyśle: „wiesz… najtrudniej jest chyba przyznać się przed samym sobą, że przez niemal czterdzieści lat życia można było tkwić w błędzie”. Najpewniej nie byłoby w tym stwierdzeniu zupełnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie dwie rzeczy. Przede wszystkim wypowiedziała je osoba, która wyjątkowo szczerze i z niemałą determinacją poszukuje prawdziwych odpowiedzi odnoszących się do wiarygodności chrześcijaństwa. Co jednak równie istotne, słowa te uwolniły moje osobiste wspomnienia i zabrały mnie w świat moich własnych wątpliwości, z którymi toczyłem bardzo ciężkie boje jeszcze długo po tym, gdy po raz pierwszy przekroczyłem podwoje szkoły średniej. Ta spontaniczna chwila refleksji pozwoliła mi wyraźniej dostrzec cztery warte polecenia zasady, które z perspektywy czasu okazywały się nieocenione w mojej tułaczce po świecie sprzecznych idei.
Sądzę, że pierwszym i być może najważniejszym krokiem w poszukiwaniu odpowiedzi jest zdefiniowanie właściwych pytań i bycie szczerym przed samym sobą w zakresie posiadanych wątpliwości. Wiem, jak niesamowicie łatwo jest ulec pokusie zepchnięcia trudnych zagadnień na boczny tor w imię względnego spokoju myśli. Wiem również, że nasza duma potrafi skutecznie utrudniać naszej świadomości uczciwe przyznanie, że moglibyśmy się w czymkolwiek tak po prostu mylić. Tłumienie wewnętrznego rozdarcia może jednak sprawić, że rany zaczną ropieć i zainfekują kolejne obszary naszego życia. Z drugiej jednak strony – jak to ktoś już zgrabnie ujął – wiara nie jest ostatecznym celem, ale raczej podróżą. Z niełatwymi pytaniami odnoszącymi się do Boga będziemy się borykać przez większą część naszego życia i gdzieś po drodze wreszcie zrozumiemy, że znajdywanie odpowiedzi satysfakcjonujących nasze serce i umysł jest procesem naturalnie rozpiętym na całej rozciągłości tego, co nazywamy doczesnością. To sprawia, że wątpliwości nie są ciałem obcym w krainie niezmąconej wiary, ale raczej dowodzą, że myślimy krytycznie i dojrzewamy duchowo. Czasem stawianie trudnych pytań jest jedynym sposobem na odkrycie zupełnie niespodziewanych odpowiedzi, zgodnie z zapewnieniem:
„Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą.”
(Mt 7:8)
Po drugie, warto uczynić swoje poszukiwania kwestią absolutnie pierwszorzędną. Znalezienie adekwatnych wyjaśnień najbardziej podstawowych kwestii dotyczących celu naszego życia, istnienia Boga oraz sensu otaczającego nas świata jest zbyt poważne, aby tylko z konieczności (bądź litości) poświęcać temu przedsięwzięciu wyłącznie resztki naszego czasu. Skalę wyzwania, przed jakim każdorazowo stajemy w poszukiwaniu prawdy niezwykle obrazowo scharakteryzował Blaise Pascal, wybitny francuski matematyk i myśliciel, który zauważył:
„Prawda jest w dzisiejszym czasie tak zaciemniona, a kłamstwo tak ugruntowane, iż, o ile się nie kocha prawdy, niepodobna jej znać.”
W podobnym, jednak bardziej praktycznym tonie wypowiada się Lee Strobel, amerykański pisarz oraz były dziennikarz śledczy, który wskutek własnych poszukiwań z ateisty stał się chrześcijaninem:
„Abyś mógł być wybrany do ławy przysięgłych, musisz najpierw zapewnić, że nie posiadasz uformowanych opinii odnośnie sprawy. Wymaga się od ciebie, byś był bezstronny i sprawiedliwy, a twoje wnioski powinny wypływać z faktów, nie zaś kaprysów czy uprzedzeń. Jesteś wezwany, aby z namysłem rozpatrzyć wiarygodność świadków, ostrożnie zbadać ich zeznania oraz rygorystycznie poddać dowody pod osąd logiki i zdrowego rozsądku.
Stanowi to całkiem dobry opis podejścia, z jakim powinniśmy pochylić się nad pytaniami odnoszącymi się do Boga, Biblii oraz chrześcijańskiej wiary – z takim jednak zastrzeżeniem, że w tym przypadku poszukiwanie prawdy jest dużo istotniejsze, gdyż wpływa na kondycję naszej duszy i determinuje naszą wieczność.”
Po trzecie, powinniśmy z otwartym umysłem podążać za dowodami tam, gdzie nas prowadzą. Niesłychanie powszechnym zjawiskiem jest beztroskie przyjmowanie idei na gruncie intelektualnym bez entuzjastycznego przyjmowania ich praktycznych implikacji. Wymownym przykładem takiej sprzeczności jest Kurt Godel, stawiany w jednym rzędzie obok Arystotelesa i Gottloba Frege jako jeden z najwybitniejszych logików wszechczasów. Opracował on wyjątkowo ciekawy wariant argumentu ontologicznego na istnienie Boga, który zresztą niezwłocznie przedstawił swoim znajomym, z tym jednak zastrzeżeniem, że sam nie był gotowy zaakceptować naturalnie pojawiających się wniosków. Jak zaznaczył, testował wyłącznie siłę swojego intelektu. Honor i uczciwość wymagają jednak, aby wciągnąć flagę na maszt. Jeśli Bóg istnieje, a Jezus faktycznie jest tym, za kogo się podawał, musimy się zmierzyć z praktycznymi wnioskami i pozwolić, aby właśnie one decydowały o ostatecznym kształcie naszej wiary.
Wreszcie, z całą pewnością nie zaszkodzi prosić Boga – co do którego istnienia możemy nawet nie być przekonani – aby, jeśli istnieje, pomógł nam przezwyciężyć nasze uprzedzenia i z otwartym umysłem spojrzeć na fakty. Jestem pewien, że tak jak Jezus nigdy nie odrzucił nikogo, kto uczciwie się zmagał z wątpliwościami, tak i Bóg będzie miał pełen łaski wzgląd na naszą prośbę. W jaki sposób możemy ją wyrazić? Nawet za pomocą najprostszych ze słów: „Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu” (Mrk 9:24).