Niebezpieczeństwo zwietrzałej soli – o wyzwaniach dorosłej codzienności
Młodzi ludzie, dla których dorosłość jawi się jako utopijna wolności i niezależności, często obserwując otaczający ich świat, jednego są pewni: gdyby to oni byli na miejscu swoich rodziców na pewno żyliby lepiej. Pełni entuzjazmu i idealizmu snują wizje przyszłości, w której nie będą powielali błędów dorosłych i w końcu uczynią ten świat lepszym. Podobne zjawiska można obserwować w środowiskach chrześcijańskich. Każde młode pokolenie z typową dla siebie energią wkracza w życie kościoła, podejmując przeróżne inicjatywy, angażując się w misje, ewangelizacje, szereg służb i działań. Jedni snują wielkie marzenia o zagranicznych misjach, inni widzą swoją przyszłość w rozwoju lokalnego kościoła – chcą zmieniać i naprawiać wszystko to, co wydaje im się wymagające zmiany i naprawy. Są pełni pasji i przekonania, że wkrótce nastaną dla nich lepsze czasy. Z niecierpliwością czekają, kiedy będą niezależnymi dorosłymi kształtującymi otaczającą ich rzeczywistość. Wiedzą, że jak tylko w pełni wejdą w dorosłość nic już nie będzie takie samo, wszystko zmieni się na lepsze – ich życie i kościół, który będą aktywnie tworzyć.
Gdy nadchodzą lepsze czasy, a przyszłość dotychczas widziana przez różowe okulary staje się codziennie smakowaną rzeczywistością nagle znika energiczna, rozentuzjazmowana młodzież, a w kościele pojawia się nowe pokolenie młodych dorosłych, którzy odkrywają, że dorosłość nie jest do końca synonimem wolności i niezależności. Szereg zobowiązań zawodowych, poczucie odpowiedzialności, przeróżne zależności społeczne i ekonomiczne zdają się oplatać niczym sieci. Nieustanna presja i tempo, sprawiają, że nie czują się wolnymi ptakami, lecz bliżej im do ciągle popędzanych koni wyścigowych. Również nie wszystkie marzenia się spełniają, co chwilę na drodze życia stają różne małe i większe rozczarowania, a pierwszym z nich jest zderzenie ze faktem, że nie zawsze ma się taki wpływ na kształtowanie rzeczywistości, jaki by się chciało.
Nie poddawaj się, Twoja misja właśnie się zaczyna!
Kiedy spotykamy się z najbardziej rozczarowującym obliczem dorosłości, na które nikt nas nie przygotował, o którym nikt nie mówi, bo lepiej cały czas zachwycać się wspaniałym potencjałem teraźniejszej młodzieży niż zawracać sobie głowę tym, co dzieje się z tymi, którzy wczoraj nią byli, warto zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki oddech i uświadomić sobie parę ważnych prawd. Nie każdego z nas czeka życie „wielkiego bohatera wiary”, o którym w przyszłości napiszą książki, ale każdy z nas ma dwa ważne zadania: 1) nie pozwolić, abyśmy stali się zwietrzałą solą; 2) niezależnie od tego, jak potoczyło się nasze życie, kim jesteśmy i co robimy, na małym polu naszej codzienności tworzyć kulturę w oparciu o standardy Ewangelii.
Wielu osobom wydaje się, że chrześcijańskie życie ma znaczenie tylko wtedy, kiedy dokona się czegoś wielkiego albo kiedy za przykładem największych ascetów odetnie się od wszystkiego i niczym pustelnik w swojej pustelni zaszyje się w bezpiecznej warowni swoich poglądów oraz wąskim gronie znajomych, którzy je podzielają. A może chodzi o coś zupełnie innego? Moja mama wyprawiła mnie w dorosłość z przykazaniem: „Nigdy nie stań się ugotowaną żabą”. Słowa te odnoszą się do często powtarzanej w naszej rodzinie anegdotki: podobno, aby ugotować żabę, nie można wrzucić ją od razu do wrzątku, gdyż zaraz wyskoczy; należy włożyć ją do zimnej wody, którą powoli się podgrzewa – żaba zanim zorientuje się, co się dzieje, jest już ugotowana. Łatwo zachowywać chrześcijańskie standardy, kiedy idąc pod prąd popkulturowej rzeczywistości jednocześnie odcinamy się od otaczającego nas świata zamknięci w małym, ciasnym światku swoich współwyznawców. Z drugiej strony powszechnie spotykanym problemem jest delikatne, „niegroźne” przesuwanie granic oraz „malutkie” naginanie i przekraczanie chrześcijańskich standardów, które doprowadziło do zdewaluowania przesłania Ewangelii. Naturalnym wydaje się upodobnianie do otoczenia, przyjmowanie powszechnych wzorców, naśladowanie postaw w myśl zasady „z kim przystajesz, takim się stajesz”. W wielu przypadkach nie wiemy nawet kiedy, ale chrześcijaństwo stało się podobne do tej ugotowanej żaby. Swoistą sztuką i wyzwaniem jest zachowanie złotego środka – nie alienowanie się, ale też nie pozwalanie sobie na przesuwanie granic, których przesuwanie i przekraczanie moja mama metaforycznie przedstawiała jako powoli podgrzewaną wodę. Pozwolę sobie zatem stwierdzić, że jednym z największych wyzwań i zadań, jakie mamy przed sobą to nasze codzienne życie. Naszym zadaniem jest żyć wśród sąsiadów, współpracowników i znajomych, w taki sposób, aby pielęgnować standardy Ewangelii, by chrześcijaństwo przez nas reprezentowane nie stało się zwietrzałą solą, sloganem, czymś zupełnie zdewaluowanym.
Drugie ważne zadanie, jest komplementarne do pierwszego. Kiedy zapominamy o tym, by na małym polu naszej codzienności tworzyć kulturę opartą o standardy Ewangelii niezwykle łatwo stać się zwietrzałą solą. Kiedy nasze chrześcijaństwo skupia się tylko na zachowaniu i ochronie przesłania Ewangelii stajemy się podobnie do rycerzy opiekujących się drogocennym skarbem, którzy dostrzegając wiele czyhających niebezpieczeństw zamykają się w niedostępnej warowni. Kiedy zapominamy, o tym by rozgłaszać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności do cudownej swojej światłości ( 1 P 2:9) poprzez budowanie naszej codzienności w oparciu o nie, zaczynam postrzegać codzienność jako zagrożenie dla nich. A naturalnym następstwem tego jest izolacja od otaczającej nas rzeczywistości i oderwanie chrześcijaństwa od życia. Natomiast chrześcijaństwo, które nie kształtuje życia oraz rzeczywistości staje się puste, pozbawione swojej treści i wartości niczym zwietrzała sól.
Te dwa zadania: pielęgnowanie standardów Ewangelii oraz kształtowanie naszej codzienności i kultury w oparciu o nie, mogą się stać pasją życia, pięknym celem, wytyczną i treścią codziennej egzystencji. Mogą nadać życiu kolorów, wypełnić je radością, sensem oraz szczęściem. Codzienność nie musi być szara, kiedy odbija Bożą jaśniejącą i zachwycającą rzeczywistość.
Cokolwiek robisz, znajdź skoncentrowaną na Bogu
wysławiającą Chrystusa,
przesiąkniętą Biblią pasję swojego życia
i znajdź sposób, aby mówić o niej, żyć nią i za nią umrzeć. J. Piper