Dlaczego kocham czytać Biblię
Artykuł ten powstał w wyniku radosnej wdzięczności – jestem wdzięczny Bogu, że ten umożliwił mi czytanie Pisma Świętego. Dzięki moim rodzicom, Pismo Święte czytałem w zasadzie od kiedy nauczyłem się czytać. Od ponad 10 lat formalna i powierzchowna lektura ustąpiła jednak żywemu doświadczeniu, w którym Duch Święty sam poruszał serce poprzez jego stronice – pomimo wszystkich moich ograniczeń, błędów i niedojrzałości. W niniejszym tekście chciałbym pokrótce napisać o powodach, dla których uznaję czytanie Biblii za jedną z najwspanialszych dyscyplin duchowego życia.
Okno na świat chwały
Kocham czytać Biblię, ponieważ jej stronice pozwalają mi dostrzec kompletnie inny świat niż ten często przytłaczający moją własną duszę; rzeczywistość rozsadzającą mgłę trosk, namiętności i małoduszności. Czytam o życiu zdążającym do nieśmiertelnej chwały, o krzyżu wiodącym do zmartwychwstania, o pokorze zdobywającej ziemię i ufności chwytającej niebo. Po raz kolejny przypominam sobie słowa, które tak oszałamiająco łatwo mi zapomnieć lub zatrzeć – by kochać wszystkich ludzi, przebaczać z serca, dzielić się z innymi i badać swoje sumienie. Rozważając jej treść, na przemian raduję się, smucę, wzruszam i drżę. Jej czytania nigdy dosyć, a jej głębi nie sposób wyczerpać. Czy Biblia po prostu wydobywa w takim razie ze mnie to co najlepsze? Czy rozbudza uśpione w głębi serca szlachetne odruchy lub potwierdza najgłębiej żywione intuicje? Nie! Ona roztacza przede mną perspektywę dobra i miłości, o których mi się nawet nie śniło. Gdy św. Augustyn z Hippony przekonany o istnieniu jednego Boga-Stwórcy na podstawie pism platońskich filozofów, wreszcie uwierzył w Chrystusa, tak opisywał przesłanie Biblii w swoich “Wyznaniach”:
Łapczywie więc chwyciłem w ręce czcigodne Pisma natchnione przez Ducha Świętego, a zwłaszcza teksty Apostoła Pawła. Rozwiały się teraz obawy, które mnie kiedyś nękały […] Nauczyłem się radości przenikniętej trwożną czcią. Niebawem stwierdziłem, że cokolwiek w tamtych książkach platońskich było prawdziwego, tu także się znajduje. […] W Nim [Jezusie] książę tego świata nie znalazł niczego godnego śmierci, a zabił Go i przez to wymazany jest wyrok, który był wydany przeciwko nam. Tego w książkach platońskich się nie znajdzie. Nie jaśnieje w nich ta prawdziwa pobożność, nie płyną łzy wyznania, nie ma tam owej ofiary dla Ciebie: ducha udręczonego, serca skruszonego i ukorzonego, nie słyszymy o zbawieniu ludu Twego, o mieście przystrojonym jak oblubienica, o zadatku Ducha Świętego, o kielichu naszego Odkupienia. Nikt tam nie śpiewa: “Komuż jak nie Bogu podda się dusza moja? Od Niego zbawienie me! On, nie kto inny, Bogiem moim i Zbawcą, Obrońcą moim. Już się nie zachwieję […] Co innego – dostrzec z wierzchołka porośniętej lasem góry ojczyznę pokoju w dali, ale nie móc znaleźć właściwej drogi do niej, błąkać się bezsilnie po bezdrożach, tułać się wśród zasadzek zdradzieckich rabusiów, uciekinierów z pochodu, których wodzem jest lew i smok, a co innego kroczyć drogą wiodącą do owej krainy, wytyczoną staraniem niebiańskiego Wodza; nie szerzą tu rozboju żadni zbiegowie z niebiańskich zastępów. (Św. Augustyn, “Wyznania”, Księga VII, 21)
Mimo ogromnej roli jaką Pismo Święte odegrało w historii i jak mocno odcisnęło się w kulturze, bynajmniej nie jest ono zbiorem banałów – to raczej źródło objawiających się tajemnic.
Opowieść i reguła
W ludzkim doświadczeniu rzeczywistości można wyróżnić kategorie, o których mówili już klasyczni filozofowie greccy: ethos, mythos i pathos. Ethos odnosi się do abstrakcyjnego systemu etycznych wartości kierujących naszym życiem i organizujących proces decyzyjny. Mythos to ahistoryczna opowieść skrywająca najgłębszy wgląd w rzeczywistość; historia, która może przesycać naszą historię znaczeniem. Pathos natomiast to piękno wyrażone w sztuce, przemawiającej spomiędzy świata całkowitej pospolitości i nieskończonej doskonałości – bardziej poruszając serce niż karmiąc rozum. Każda z powyższych form nie jest pozbawiona swoich ograniczeń i działając osobno wywiera wyłącznie powierzchowny wpływ. Samotna etyka jest tylko moralizowaniem, estetyka wyłącznie kojeniem zmysłów, a mit – bujaniem w chmurach. Do całościowej, przemieniającej człowieka, wizji rzeczywistości potrzebujemy jakiejś formy zjednoczenia tych trzech kategorii w większej, wszechogarniającej całości.
Jedną z najpiękniejszych cech Biblii (a także całego chrześcijaństwa) jest właśnie takie zjednoczenie. Historia zbawienia, w której centrum jaśnieje światło Ukrzyżowanego Syna Bożego jest mitem, który – jak powiada C. S. Lewis – rzeczywiście się zdarzył i w którym spełniają się wszystkie wyrażone w mitologii westchnienia za obecnością tego co metafizyczne w historii. W jej wnętrzu znajdziemy wszystko “czego potrzebujemy do życia i pobożności” (II List Piotra 1,3). W obliczu rozterek i wewnętrznego nieuporządkowania poprowadzą nas żelazne i nienaruszalne przykazania i normy moralne, a przygnieceni duchową posuchą, powstaniemy widząc wyłaniające się z symboli Miasta, Wesela, Bramy i Pasterza najgłębsze prawdy.
Wreszcie, biblijna opowieść jest tak szeroka i bogata w szczegóły, że obojętnie jak skomplikowana byłaby moja życiowa sytuacja, zawsze – znając Pismo – będę mógł z pomocą Ducha Świętego odnaleźć siebie w większej historii pisanej Bożym palcem. Ewangeliczne przypowieści będą kopalnią, z której wciąż wydobywać można kolejne warstwy znaczeń i praktycznych zastosowań. Psalmy będą uniwersalnym językiem modlitwy, a Osiem Błogosławieństw nieodmiennym punktem odniesienia w kształtowaniu własnego życia. Najprostsze z wersetów będą kołem ratunkowym w chwili rozpaczy, a najtrudniejsze ukrytym kluczem do kolejnych postępów. Słowem, Biblia zawiera w sobie to wszystko, czego współczesny człowiek tak bardzo nie docenia, choć jednocześnie sam usycha pozbawiony kierunku, sensu i natchnienia. Ethos, mythos i pathos jednoczą się w jednorodzonym Logosie – Objawieniu Jezusa Chrystusa.
Piękniejsze niż słuchanie
Być może najpiękniejsze kazanie jakie kiedykolwiek zostało wygłoszone – Kazanie na Górze – jak rzadko które tchnie
atmosferą Królestwa Bożego. A jednak istnieje jedna rzecz jeszcze piękniejsza, lepsza i ważniejsza niż jego istnienie, i mówi o niej sam Pan Jezus. Jest nią wykonywanie Kazania na Górze – to ono jest budowaniem domu na niewzruszonej skale.
Bo choć Słowo było u Boga i posiadało niezrównaną chwałę, to możemy je oglądać dopiero, gdy staje się ciałem i mieszka między nami. A rzeczywistość Królestwa przerasta nawet piękno mówiących o nim słów, tak jak spełnienie obietnic jest wspanialsze nawet od jej udzielenia. Biblia i jej przesłanie skierowane do chrześcijanina jest wspaniałe, ale dopiero odzwierciedlone w życiu indywidualnym i wspólnotowym uzyskuje pełnię blasku. Słowo potrzebuje Wcielenia, by móc oświecać i spełnić swój cel, z którym zostało posłane. To dopiero w czynach i w przemienionej rzeczywistości widzimy pełnię niewysłowionego Bożego zamysłu, o którym czytamy.
Jesteśmy na progu Adwentu; oczekujemy świąt Bożego Narodzenia, w których Bóg zmieścił się w małej stajence, by zmieścić małych ludzi w swoim Królestwie. Niewiele jest lepszych sposobów, by w szczególny sposób przeżyć ten czas, niż z nowym zapałem i duchowym apetytem otworzyć księgi Pisma Świętego, pozwalając by natchnione słowa przeniknęły serce, rozum i sumienie, przechodząc także do praktyki życia. Być może taki powrót do Biblii stanie się dla niektórych z nas początkiem duchowej odnowy i tak potrzebnego odświeżenia. Bóg przez proroka Izajasza (55,3) mówi bowiem: “Nakłońcie swojego ucha i pójdźcie do mnie, słuchajcie, a ożyje wasza dusza, bo ja chcę zawrzeć z wami wieczne przymierze, z niezłomnymi dowodami łaski okazanej niegdyś Dawidowi!”