Okrutna masakra i piękne obietnice
Myślę o 150 kenijskich studentach zabitych przez terrorystyczne ugrupowanie Al-Szabab i o przedziwnej obietnicy Chrystusa. Powiedział pewnego razu: “będą was wydawać i rodzice, i bracia, i krewni, i przyjaciele, i zabijać niektórych z was, i będziecie znienawidzeni przez wszystkich dla imienia mego, lecz i włos z głowy waszej nie zginie.” (Łuk 21,16-18)
Nawet włos z ich głowy nie zginie
Jezus powiedział: będą zabijać niektórych z was. Wiedział o kenijskich studentach, o strasznym dniu 2 kwietnia 2015 roku. Wiedział o granatach, egzekucjach z zimną krwią i śmiertelnie niebezpiecznych wyznaniach wiary. Wiedział o przerażeniu i zaufaniu, o modlitwach i okrzykach strachu. O gorącym jak rozżarzona stal cierpieniu najbliższych i chłodnej obojętności świata. Widział bezładnie porozrzucane stosy ciał dobrze zapowiadających się młodych ludzi, komentując krajobraz śmierci słowami, które wydają się wynosić rzeczywistość na mistrzowski poziom absurdu: nawet włos z głowy ich nie zginie! Jak to? Czy nie stracili permanentnie nie tylko włosów, ale i ostatnich oddechów?
Aby zrozumieć o czym mówił Jezus należy zauważyć, że włosów nie można zabić, można je zgubić. Każdego dnia wypada nam od 50 do 150 włosów, nie potrafimy podać jednak dokładnej liczby, ani też obliczyć różnicy pomiędzy stanem posiadania wczoraj i dzisiaj. My nie liczymy wypadających włosów, jednak Bóg zna ich dokładną liczbę (Łuk 12,7). Obiecał, że męczeńska śmierć nie będzie świadczyć o chwilowych zakłóceniach w troskliwej postawie Boga lub o ubytkach w Jego wszechstronnej wiedzy. To znaczy, że nawet jeśli pewnego dnia setki innych tragedii przesuną kenijską masakrę na sam spód zbiorowej pamięci, a imiona ofiar trwać będą już wyłącznie na zmurszałych nagrobkach, Bóg nie zapomni. Nie będzie takiej kropli krwi, która nie zostałaby nagrodzona chwałą. Nie będzie takiej sekundy cierpienia, która nie napotkałyby w wieczności na nieopisaną radość. Nie będzie takiego grymasu bólu, który nie zostałby ostatecznie nasycony nieskończonym szczęściem. Nie będzie takiego braku w ludzkim scenariuszu, który nie trafiłby w objęcia pełni boskiej historii. Nawet jeden, najmniejszy i najsłabszy, splamiony czerwienią włos nie zginie. Nie zagubi się pośród setek tysięcy analogicznych historii, nie zostanie zapomniany. Nie stanie się dowodem na najmniejszą choćby stratę poniesioną przez wierzących Chrystusowi. Bez zaokrąglania do dziesiątek i setek, każdy włos zostanie policzony na doskonałej wadze podczas wielkiego dnia Sądu.
Jeżeli Pan zechce, będziemy żyli
Dlaczego Bóg na to pozwolił? To pytanie powraca jak bumerang we wszystkich językach świata. Nie wolno nam zapomnieć, że zasięg Bożej suwerennej woli obejmował kule wystrzelone z broni islamskich terrorystów na kampusie uniwersyteckim w Garrisa. Diabeł jest mordercą, ale nie jest Panem życia i śmierci. Nigdy nie był. Bóg powiedział o sobie: “Ja pozbawiam życia i darzę życiem.” (V Moj 32,39) “Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, Strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza.” (1 Sam 2,6) To nie diabeł podejmuje ostateczną decyzję w zakresie przerwania nici życia, wszechświat posiada tylko jednego absolutnego decydenta i jest nim Bóg. “Jeżeli Pan zechce, będziemy żyli i zrobimy to lub owo.” (Jak 4,15) Nie jeżeli diabeł zechce lub jeżeli kenijscy terroryści na to pozwolą. Chrześcijańskie wyznanie wiary brzmi: jeżeli Pan zechce, będziemy żyli. Jego wola wyznacza nieprzesuwalne granice ziemskiego życia, a śmierć nigdy nie przychodzi bez przyzwalającego skinięcia Boga. Nie przyszła również i na uniwersytecki kampus w ciepły poranek 2 kwietnia 2015 roku. Nie przyszła tam w ramach nieplanowanej wizyty, wymykając się nieszczelnym granicom boskiej suwerenności. Nie. Bóg na nią przyzwolił. Bóg kontrolował szlak lecących kul. Żadne nazwisko na liście ofiar nie znalazło się tam wbrew przyzwalającej Bożej woli.
To wszystko powinno przypomnieć nam, że męczeńska śmierć nigdy nie jest tragicznym splotem okoliczności lub diabelskim tryumfem nad skutecznością Bożej troski o Kościół. Czasami Bóg mówi: “Bądź wierny, aż do śmierci, a dam ci koronę żywota”. (Obj 2,10) W słowach tych nie widać zwycięstwa śmierci nad życiem, widać zwycięstwo życia nad śmiercią. To nie życie męczenników się kończy, kończy się ich śmierć. Chodzi o nagrodę, wobec której wszystkie cierpienia upadłego świata okażą się być nieznaczne i chwilowe. Chodzi o niekończące się oceany radości, w których zatoną na zawsze ludzkie łzy. Bóg pozwala na śmierć, ale nigdy na bezsensowną śmierć. Pozwala na cierpienie, ale nigdy na cierpienie bez znaczenia. Każdy akt męczeństwa znajduje swoje miejsce na rozciągającym się w czasie i przestrzeni pejzażu ludzkich historii obrazujących chwałę Jezusa Chrystusa. Krew spływająca ubogimi korytarzami uniwersyteckiego kampusu w Garrisa ogłaszała, że Chrystus jest wartościowszy niż życie, a śmierć z nim jest nieskończenie droższa od życia bez niego. To graniczny punkt manifestowania wartości Ewangelii, chrześcijańskiej nadziei i pewności zmartwychwstania. Bogu upodobało się, aby wartość Chrystusa znajdowała odzwierciedlenie również w życiu tych, którzy ufnie nadstawią głowę pod katowski miecz śmierci, wiedząc, że nie zginie z niej nawet jeden włos.
Śmierć jest sługą niezniszczalnego życia
Islamski terrorysta zabijając chrześcijan otwiera im bramy do wiecznego życia. Okradając z wszystkiego, wszystko darowuje. Wymazując imiona z ludzkiej pamięci sprawia, że pozostaną na zawsze w pamięci Bożej. Oto cudowna logika Bożego zwycięstwa. Najpierw największy z grzechów – grzech ukrzyżowania Chrystusa – staje się miejscem ostatecznego uwielbienia Ukrzyżowanego. A teraz zło występując z furią przeciwko Jego naśladowcom, zwalcza ostatecznie samo siebie. Bóg zabrał śmierci przymiot ostateczności, nadał niespodziewany sens i ubrał w nieśmiertelne znaczenie. Uczynił ją sługą niezniszczalnego życia, pionkiem na szachownicy wielkiego planu uwielbienia Jezusa Chrystusa i zaistnienia wiecznej radości Jego naśladowców.
2 kwietnia 2015 r. nie zginął nawet włos z głowy kenijskich studentów. Bóg zachował je wszystkie.