Święto Światłości, czyli opowieść o wielkiej kontrowersji

Gdy stopy żołnierzy Królestwa Światłości dotknęły ziemi opanowanej dotychczas przez wojska Króla Ciemności, nastał czas hucznego świętowania wielu udręczonych mieszkańców Miasta, ale i niepewnej podejrzliwości ze strony innych.

Z radością zdzierano ponure, czarne sztandary powiewające na najwyższych budynkach w Mieście, w ich miejsce wieszając śnieżnobiałe płótna. Zdjęcia obrazujące wymianę sztandarów ozdobiły nazajutrz okładki najpoczytniejszych gazet, a artystyczna fotografia morza białych flag stała się pierwszym symbolem radykalnej zmiany. Zwycięzcy zmienili dotychczasowe godło – wychudzony i oszpecony orzeł otrzymał silne pazury, berło i połyskującą koronę. Dzień 25 grudnia, znany dotychczas jako Święto Ciemności, zastąpiono zgodnie z decyzją nowych władz i przy aprobacie wielu mieszkańców Świętem Światłości. Najpopularniejszy dziennik, wydawany dotychczas pod tytułem “Wieści Ciemności” zmienił swoją nazwę – część redakcji zdecydowała się odejść, niektórzy z radością zaakceptowali dynamiczną zmianę społecznego klimatu, a jeszcze inni dostosowali się do panującej sytuacji, maskując swoje prawdziwe uczucia. W tej samej formie co dotychczas, za pomocą tych samych czcionek, graficznych konwencji i układu tekstów, “Wieści Światłości” przekazywały codziennie wiadomości z pola budowy nowego, świetlistego ładu.

Wyzwolenie domów i… ulic

Zwycięzcy – wskutek licznych debat i rozmów – doszli do wniosku, iż fakt wybawienia winien znaleźć odzwierciedlenie również w zewnętrznych symbolach kultury, doskonale rozpoznawalnych zarówno dla miejscowych, jak i przybyszów z innych miast, nieśmiało pukających znów do bram wyzwolonego Miasta. Wymiana wewnętrzna w życiu wielu mieszkańców – strachu na pokój, niewoli na wolność i kłamstwa na prawdę – miała jak w lustrze odbijać się również w zewnętrznych przejawach życia społecznego. Dlaczego miałaby ograniczyć się bowiem wyłącznie do niewidzialnej dla ogółu sfery życia prywatnego, uciekając od widzialnych struktur wspólnoty? Dlaczego zmiana wewnętrznej jakości miałaby być niezauważalną w przestrzeni publicznej, prowokując pytania o rażącą dysproporcję pomiędzy wnętrzami domów a prowadzącymi do nich ulicami?

W ocenie zwycięzców, misja żołnierzy Królestwa Światłości nie ograniczała się wyłącznie do uratowania jednostek, ale sięgać miała również ku horyzontom błądzącej przez wieki kultury i naturalnym formom zbiorowej autoekspresji społeczeństwa. Wykorzystywane przez Ciemiężyciela sposoby życia społecznego, nasiąknięte zapachem wartości Królestwa Ciemności, miały odzyskać swój blask za pomocą nowych znaczeń i sensów. Zwycięzcy nie zburzyli bibliotek, wymienili jednak książki. Nie wygnali muzyków i nie spalili ich instrumentów, zamiast tego pozwolili grać inną muzykę – niosącą w sobie zarodek życia, a nie – jak dotychczas – posępnych cieni śmierci. Nie rozebrano amfiteatrów, aby raz na zawsze zatrzeć pamięć o strasznych walkach gladiatorów, wymuszonych inscenizacjach chwały i plutonach egzekucyjnych, uruchamianych skinieniem Władcy Ciemności – zamiast tego wypełniono je dźwiękiem radosnych pieśni i uroczystych zebrań ku chwale wspaniałomyślnego Króla Światłości. Zwycięzcy wyszli z założenia, że najlepszym sposobem zapomnienia dotychczasowych pieśni nie jest zaprzestanie śpiewania, ale śpiewanie nowych. To nie śpiew był zły, nie kalendarz i święta, nie flagi, nie godło, nie codzienne czasopisma – problemem była treść zawarta w tych naturalnych, niezbywalnych, ale i adekwatnych formach życia społecznego. Dlatego też zwycięzcy nie dokonali destrukcji życia społecznego. Świętowanie, pomniki i flagi nie były własnością Królestwa Ciemności, raczej każdego Królestwa jakie kiedykolwiek istniało. Właściwie, myśliciele Królestwa Światłości nie wahali się stawiać tezy, iż to Królestwo Światłości było pierwszym właścicielem tych naturalnych dla społeczeństw nośników wartości i znaczeń, a ciemność jedynie zawłaszczyła istniejące formy kultury dla swoich niecnych celów. Zwycięzcy dołożyli zatem troski, aby mieszkańcy Miasta świętowali z innych przyczyn niż wcześniej i stawiali pomniki dla innego rodzaju bohaterów. Relacja między rzeczywistością wewnętrzną a zewnętrzną nie jest przecież jednokierunkowa – powiadano. Nie chodzi wyłącznie o to, aby wewnętrzna przemiana Mieszkańców wpływała pozytywnie na zewnętrzną kulturę, ale także o to, aby przemiana zewnętrznej kultury wpływała pozytywnie na Mieszkańców. Nie unicestwiono zatem społecznego języka, którym się powszechnie komunikowano, spróbowano sprawić jednak, żeby w tym samym języku sławiono nowe wartości, a naturalnie piękne słowa nabrały świetlistych znaczeń i sensów. Wszystko to miało służyć długofalowym procesom przemiany kultury, a tym samym zbudowaniu bezpiecznych i naturalnych ram dla kultywowania nowego życia, które pojawiło się w Mieście wraz z nadejściem armii Króla Światłości. Ale nie tylko to. Usankcjonowane formy życia społecznego miały komunikować prawdę dla wszystkich tych, których wnętrza wciąż pozbawione były Światła, a gdyby kiedyś brak Światła we wnętrzach domów stał się smutnym standardem, istniejąca kultura przypominać miała o tożsamości Królestwa i Światłości.

Kryzys, Święto Światłości i zachwiana pamięć

Setki lat później dało się zauważyć w Mieście pełzający kryzys. W wielu domach znów zaczynało brakować światłości, a nowe sensy i znaczenia – z taką radością witane niegdyś wraz z nadejściem armii Króla Światłości – przez wielu uznane zostały za melodię przeszłości. Wewnętrzny pokój, wolność i prawda stały się raczej anomaliami niż normalnym stanem rzeczy, a serca mieszkańców Miasta pochwycone zostały przez Ciemność. Mimo to, na masztach nadal powiewały białe flagi, najpoczytniejszy dziennik nadal nazywał się “Wieści Światłości”, a 25 grudnia wciąż obchodzono Święto Światłości. Niektórzy spośród tych nielicznych mieszkańców Miasta, którzy żyli jeszcze w Światłości, ciesząc się wewnętrznym pokojem, wolnością i prawdą, starali się wykorzystać zewnętrzne ślady historycznego zwycięstwa Królestwa Światłości. Wierzyli, że pogrążający się w wewnętrznych ciemnościach naród powinien słuchać tej starej melodii Świąt i innych symboli, może w taki sposób przypomni sobie bowiem okoliczności, w jakich się jej nauczył. Wierzyli, że tak samo jak istnieją pewne smaki, które przypominają dzieciństwo, pewne miejsca, które przenoszą w czasie i pewne wierszyki, które przywodzą na myśl młodość, istnieją także pewne symbole społeczne, które mają w sobie potencjał budzenia tęsknoty za utraconą rzeczywistością. Ponadto, Czciciele nie widzieli powodów, dla których sami mieliby rezygnować z utrwalonych przez wieki, zewnętrznych przejawów swojego oddania dla Króla Światłości. W końcu, to właśnie oni stanowili naturalne przedłużenie świetlistej historii swojego Miasta.

Mistyfikacja i zdumieni dziennikarze Królestwa Bez Przymiotników

W takich właśnie okolicznościach, Nieorgnizacja Demaskatorów Ciemności (NDC), czyli grupka oddanych czcicieli Króla Światłości, ogłosiła konferencję prasową, podczas której zaproponować miała odkrywcze i utajnione dotychczas fakty na temat działalności V kolumny Króla Ciemności. Oczom licznie zebranych dziennikarzy ukazały się wyświetlane na wielkim ekranie archiwalne fotografie Miasta jeszcze z okresu przed wyzwoleniem przez Armię Światłości. Slajd za slajdem, przedstawiciele NDC obrazowali tamtą ciemną rzeczywistość, aby przejść po chwili do brawurowych zestawień i porównań.

Na wstępie pojawiło się zdjęcie czarnej flagi, zestawione wraz z analogicznym zdjęciem białej. Trzymający mikrofon lider formacji NDC wyszeptał tajemniczym tonem: “Czy Państwo to widzą? Flaga nie jest nasza. Jest wynalazkiem Królestwa Ciemności, przynależy do jego porządku! Wieszać białe flagi, to chrzcić wynalazki ciemnej kultury… To iść na kompromis z wartościami Ciemności! Zmiana koloru niczego nie zmienia, flaga pozostaje flagą!” Na kolejnym slajdzie wyświetlono orła – sprawny grafik wydobył z obecnego symbolu obraz godła używanego w czasach Królestwa Ciemności. “Czy Państwo widzą to zgrabne oszustwo, to wielkie kłamstwo jakim nas przez wieki karmiono? Rzekomy orzeł Królestwa Światłości to nic innego jak przemalowany orzeł Królestwa Ciemności!” – wołał z przejęciem prelegent. Najgorętsze chwile miały jednak dopiero nadejść. Gdy na ekranie pojawiło się zdjęcie “Wieści Ciemności”, w powietrzu rozbrzmiał znów stanowczy głos mówcy: “Poznajecie Państwo tę czcionkę? Ten układ tekstów? Te formy nagłówków? Otóż rzekoma gazeta Królestwa Światłości to nic innego niż niecna, posępna i podstępna agitacja Królestwa Ciemności!”

Dziennikarze, przynależący w zdecydowanej większości do zagubionych dusz, nieznających wewnętrznego światła Króla Światłości, nie mogli uwierzyć w to, co słyszą. Sami uważali siebie za mieszkańców Królestwa Bez Przymiotników, pozbawionego wartościujących prawd lub innych niebezpiecznych dla społecznej równowagi komponentów kultury. Od wielu lat starali się przekonać czytelników i słuchaczy, że Królestwo Światłości tak naprawdę nigdy nie istniało, będąc wymysłem garstki sprytnych manipulatorów, a jego ewidentne przejawy w kulturze są niczym innym niż zwulgaryzowaną syntezą poprzednich kultur. Czy ktoś mógł spodziewać się, że pomoc nadejdzie z tak nieoczekiwanej strony, a tej samej retoryki użyją najwierniejsi z wiernych synów Króla Światłości?

Najlepsze wino zostawia się jednak na koniec, stąd też dopiero w konkluzjach przemówienia mówca przedstawił swój koronny argument: liczne zdjęcia starych kalendarzy, z których ewidentnie wynikało nie tylko to, że w dniu 25 grudnia obchodzono niegdyś Święto Ciemności, ale i że wojska Króla Światłości wkroczyły do Miasta w zupełnie innym okresie. “Jeśli jakiś mój współbrat świętuje w tym dniu Święto Światłości, to niech wie, że w rzeczywistości świętuje Święto Ciemności! Prawdziwa Światłość nie miesza się z Ciemnością, a więc my nigdy, przenigdy, ale to nigdy, nie będziemy brać udziału w tym zamaskowanym festiwalu sił Ciemności!” – wołał z przekonaniem pewny swego prelegent, spoglądając na szeroko otwierające się ze zdumienia oczy dziennikarzy. To przecież oni od wielu lat starali się usunąć z przestrzeni publicznej to nieszczęsne w ich przekonaniu wspomnienie Królestwa Światłości. Obawiali się go. Pozwalało bowiem na nieustanne powtarzanie wieści o Królu Światłości, jego zwycięstwie i wspaniałości. A przecież kto przy zdrowych zmysłach chciałby kultywować pamięć o Królu Światłości w Królestwie Bez Przymiotników?

W taki oto sposób nastąpił wyraźny podział w łonie nielicznych czcicieli Króla Światłości. Swoiste pęknięcie w zrozumieniu roli i znaczenia zewnętrznych symboli, uwidoczniło się najzupełniej właśnie w stosunku do dnia 25 grudnia. To wtedy jedni czciciele Króla Światłości z pasją świętowali, inni z pasją troszczyli się o pielęgnowanie zupełnej obojętności, a jeszcze inni z pasją Święto to przeklinali. Nie minęło dużo czasu, a przeciwstawne stanowiska – wskutek reakcji na sprzeciw współbraci – coraz bardziej przesuwały się ku swoim naturalnym granicom. Świętujący zaczynali świętować na złość przeklinającym, przeklinający mniej zwalczali Święto, a bardziej świętujących, a obojętni manifestowali swoją obojętność z niesłychanym zaangażowaniem, upatrując w tym oczywistej wyższości swoich racji.

Król pełnych serc i pustych ulic

Po pewnym czasie, zwolennicy Nieorganizacji Demaskatorów Ciemności zaczęli tworzyć własne enklawy, w których nie było miejsca dla niczego, co mogłoby rodzić podejrzenie “zatrutego źródła”. Gdy wchodziło się na zajmowane przez nich ulice, w oczy uderzała zewnętrzna pustka. Jednorodna, prawowierna, konsekwentna, ale – w ocenie mieszkańców – bogata w znaczenie. Na masztach nie powiewały żadne flagi, na ścianach nie wisiały godła, nie drukowano i nie czytano żadnych gazet, nie świętowano; zburzono biblioteki i filharmonie – wszystko to przynależało bowiem w ocenie mieszkańców do Królestwa Ciemności, a Światłość – jak wiadomo – nie powinna mieć z Ciemnością nic wspólnego. Na dowód powyższego, w każdym domostwie trzymano odpowiednio skatalogowane zdjęcia, z których niezbicie wynikało, że flagi, godło, święto i gazety miały swój początek w ciemnej epoce Królestwa Ciemności. Król Światłości panował tutaj wyłącznie nad sercami, mieszkańcy negowali bowiem wartość jakiejkolwiek innej rzeczywistości, nad którą mógłby objąć panowanie.

Zbawienie od “legalistycznego fundamentalizmu”

Co wydarzyło się natomiast w gronie zwolenników świętowania? Częściej mówili o zgubnym fundamentalizmie swoich krótkowzrocznych współbraci niż o zgubnym fundamencie Królestwa Ciemności. Święto Światłości stało się sposobem na manifestowanie wewnętrznej wolności od “legalistycznej niewoli” nieświętujących współbraci, co najmniej na równi ze świętowaniem wolności od niewoli Władcy Ciemności. Po pewnym czasie, to właśnie ci “legalistyczni fundamentaliści” stali się punktem odniesienia dla ich własnej pozycji, a “łaska życia z dala od prawa” okazała się być wśród nich wylana obficiej nawet niż łaska życia z dala od przestępstwa.

Rok 2016

Rok 2016 nie jest pod tym względem inny. Wielka kontrowersja świąteczna nie ma miejsca gdzieś na pustkowiu, w oderwaniu od wewnętrznego dramatu mieszkańców Królestwa i żywotnego zainteresowania obcych wywiadów. Większość wnętrz przyozdobionych świątecznie domów pozbawiona jest tego wszystkiego, co Święto miało symbolizować – wyzwolenia od niewoli, strachu i kłamstwa. Okienne światełka już dawno przestały konfrontować sumienia, pocieszać cierpiących i przywodzić na myśl zwycięstwo Króla Światłości. Dzisiaj bywają po prostu sympatycznym urozmaiceniem szarej codzienności. Świąteczne prezenty wstydliwie milczą o Darze Światłości, ludzie nie znają bowiem darowanego światu Światła. Spędzają zatem świąteczny czas w Ciemności, otaczając się nieadekwatnymi, a nawet absurdalnie nieprzystającymi formami świętowania. Jednak to nie stare symbole stały się martwe dla ludzi, to ludzie stali się martwi dla starych symboli. Wszystko to sprawia, że dziennikarzom Królestwa Bez Przymiotników łatwiej jest dowodzić, iż Królestwo nie musi być Królestwem ani Światłości, ani Ciemności, największe jest bowiem wtedy, gdy jest po prostu Królestwem.

Czy w takim momencie historycznym czciciele Królestwa Światłości zdołają raz jeszcze stać się lustrem dla pogrążonej w ciemnościach kultury, odbijając tańczące radośnie promyki Światła? Czy zdołają przekuć mur podejrzliwości względem ocalałych resztek schrystianizowanej kultury w most prowadzący sąsiadów do zapomnianych znaczeń starych symboli?

  • 71 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Szczęśliwy mąż i ojciec, prawnik, absolwent prawa na Uniwersytecie Śląskim oraz teologii w Wyższej Szkole Teologiczno-Społecznej w Warszawie. Zaangażowany w szereg inicjatyw chrześcijańskich. Redaktor Naczelny portalu nalezecdojezusa.pl oraz współtwórca portalu myslewiecwierze.pl. Interesuje się historią chrześcijaństwa w kontekstach społecznych i kulturowych, filozofią oraz apologetyką. Od kilku lat zachwycony Chrystusem jako Osobą, Ideą i Odpowiedzią.