Żyjemy w kraju, w którym na każdym wiejskim rozdrożu znajduje się kapliczka z krzyżem, w którym krzyże wiszą w mieszkaniach prywatnych i instytucjach publicznych. Czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie – opatrzyliśmy się z ich widokiem. Mało tego, niektórzy z nas nawet przyzwyczaili się do przesłania, jakiego krzyż jest symbolem.

Wiemy, że Jezus umarł za nasze grzechy, jednak… Czasami, choć sami przed sobą się do tego nie przyznajemy, w naszej głowie pojawia się myśl „Przecież ja wcale takich wielkich grzechów nie popełniłem/łam…” i nie doceniamy znaczenia śmierci Chrystusa. Przyglądając pokoleniu młodych chrześcijan wychowywanych w domach, w których od najmłodszych lat opowiada się historie biblijne i chroni przed wszelkimi szkodliwymi wpływami, tak często widzę ludzi, którzy nie doceniają łaski darowanej nam przez śmierć Chrystusa, którzy po prostu wpasowali chrześcijaństwo do swojego życia. Często zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. Przyczyn wydaje się być wiele. Dziś pozwolę sobie tylko zacytować Johna Pipera, który – według mnie trafnie – opisał jeden z powodów:

Jednym z powodów, dla których nie jesteśmy dostatecznie skupieni na Chrystusie i przesiąknięci wdzięcznością za krzyż jest brak zrozumienia, że wszystko – i to dobre i to złe, co Bóg obraca w dobro w życiu swych dzieci – zostało nabyte przez śmierć Chrystusa za nas. My po prostu uważamy, że życie, oddech, zdrowie, przyjaciele i w ogóle wszystko, jest czymś, co się nam słusznie należy. Mamy postawę roszczeniową; uważamy, że mamy do tego prawo. Fakty są takie, że wcale nam się to nie należy. Przeciwnie: my wręcz w podwójny sposób na to nie zasługujemy.

1) Jesteśmy stworzeniami, a nasz Stwórca nie jest zobowiązany ani zmuszony do tego, by nam coś dać – życie, zdrowie, czy cokolwiek innego. (…)

2) …jesteśmy grzesznikami. Brakuje nam chwały Bożej (Rzymian 3,23). Zlekceważyliśmy Boga, byliśmy Mu nieposłuszni. Nie kochaliśmy Go, ani Mu nie ufaliśmy. (…)Dlatego każdy nasz oddech, każde bicie naszego serca, każdy wschód słońca i każda chwila, w której oglądamy coś oczami, czy słyszymy coś uszami lub chodzimy nogami, jest teraz nie wynikającym z obowiązku i niezasłużonym darem dla grzeszników. Piszę “teraz”, ponieważ, jeśli nie będziesz chciał widzieć Boga w Jego darach, to przestaną być darami, a staną się dowodem tej niewdzięczności , przed Sądem Najwyższym. (…)

Ale ci, którzy widzą miłosierną rękę Boga w każdym oddechu i oddają Bogu chwałę, będą widzieć i cenić Jezusa Chrystusa, jako wielkiego Nabywcę wszelkiego niezasłużonego tchnienia. Każde uderzenie serca będą przyjmować jako dar z Jego ręki. 

John Piper, „Nie zmarnuj życia”, wyd. Słowo Prawdy; str. 50 – 51

  • 44 Wpisów
  • 0 Komentarzy
Absolwentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Opolskim. Zachwycona Chrystusem, zafascynowana pięknem dostrzeganym w codzienności, ukrytym w tajemnicy ludzkiego życia oraz odkrywanym w Prawdzie objawionej ludziom przez Boga. Zainteresowana historią, językoznawstwem oraz szeroko pojętą tematyka związaną z dzieckiem, jego rozwojem i chrześcijańskim wychowaniem.